3 procenty robią różnicę

Na całym świecie polska wódka jest synonimem najlepszej jakości. Ludzie znający się na rzeczy wybierają polską, nie zaś rosyjską, szwedzką czy fińską.

Wszędzie, tylko nie w Polsce. Zapytałem lecącego obok w samolocie znajomego, jaką wódkę by wybrał, gdyby przyszło mu urządzać męskie spotkanie. Po dłuższych tłumaczeniach, jak to już od dawna nie pije wódki, jak to przeszedł na winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) i piwo, w końcu wydusił z siebie, że chyba postawiłby na czarnego smirnoffa. Zupełnie przypadkowo sprawił mi tą odpowiedzią dużą przyjemność, gdyż potwierdził moje długoletnie obserwacje wódczanych preferencji rodaków: Polacy nie lubią polskiej wódki i jak tylko się da, uciekają w zagraniczne marki.

Rosjanie dużo energii wkładają w udowodnieniu światu, że to u nich, w Rosji, narodziła się wódka. Działa tam wiele muzeów wódki, które tę tezę mają uzasadniać. Przypomina mi to szkolne czytanki na lekcjach rosyjskiego o tym, że to nie Edison, tylko jakiś światły rosyjski uczony wynalazł żarówkę, podobnie jak inny ich geniusz był prawdziwym pomysłodawcą maszyny parowej.

Fakty są natomiast takie, że znajdujące się w sandomierskim muzeum pierwsze pisane dowody o destylacji wódki w Polsce podają, że dokonywano jej już w XIV wieku, w celach zdrowotnych zresztą. Rosja, a właściwie różne ruskie księstwa znajdowały się wówczas pod panowaniem Mongołów i zapewne miały ważniejsze sprawy na głowie niż wymyślanie destylacji alkoholu.Z dokumentu tego wynika zresztą, że tradycja wódki w Polsce jest dłuższa niż whisky w Szkocji – pierwsze wzmianki o tym trunku pochodzą z roku 1494.

Zastanawiając się nad tym, czy Polska posiada jakiś produkt jednoznacznie kojarzący się z naszym krajem, dochodzę do wniosku, że („stety czy niestety”) jedynym takim produktem szeroko znanym w świecie jest polska wódka. Czesi mają skodę i pilsnera, Węgrzy tokaje, Portugalczycy porto i fado, Hiszpanie Zarę i corridę, o Włochach, Francuzach, Niemcach nie wspominam, bo zabrakłoby miejsca na wymienianie. Skoro więc jedynym polskim produktem szeroko rozpoznawalnym w świecie jest wódka, dlaczego sami jej za bardzo nie cenimy? Dlaczego nasze restauracje (poza Dworem Sieraków) nie oferują „Vodka & Food Pairing”, czyli doboru dań do wódki lub wódki do dań? Dlaczego nie potrafimy, tak jak Szkoci czy wspominani Rosjanie, zbudować na tej tradycji porządnego biznesu i podnieść wódkę na wyższy cywilizacyjny poziom niż pokątne spożywanie „małpek” pod monopolowym?

Dodać należy, że sytuacja na rynku piwa przedstawia się zgoła odmiennie. Tu Polacy cenią polskie marki. Choć wszystkie największe browary należą do międzynarodowych korporacji, tym ostatnim nie udało im się przebić do świadomości Polaka ze swoimi międzynarodowymi brandami. Wolimy pić okocim zamiast carlsberga, żywiec zamiast heinekena. Dlaczego zatem wolimy smirnoffa czy bolsa od wyborowej lub żytniej?

Od niedawna widać jednak pierwszą jaskółkę zmian w wódczanym krajobrazie ojczyzny. Nie wiem, jak w innych miastach, ale w Krakowie wielką popularnością cieszą się miejsca podające – na wzór hiszpańskich tapas-barów – wódkę i zakąskę. Szybko na stojąco zjeść można śledzia, galaretę czy tatara i popić polską czystą. Obcokrajowcy są zachwyceni, a i Polaków nie brakuje. Pierwsza jaskółka zmian cywilizujących konsumpcję wódki.

Ale wróćmy do mojego znajomego z samolotu. Na pytanie dlaczego właściwie woli czarny smirnoff od naszej wyborowej czy żytniej, stwierdził że polska wódka go „otrzepuje”. Znowu musiałem mu w duchu przyznać rację, bo ja przeżywam podobne uczucie, próbując wielu polskich i niepolskich wódek. Mają one „otrzepujący” charakter. Po ich wypiciu często mam ochotę zrobić to, co każdy pies robi, gdy wyjdzie z wody – otrzepać się.

Kiedy więc w Domu Wina postanowiliśmy, że spróbujemy sił w rynku wódki, moim pierwszym przesłaniem było stworzenie wódki „nieotrzepującej” – takiej, która będzie miała przyjemny smak, będzie ją można sączyć, a nie nieprzytomnie pić pełnymi kieliszkami do dna. Receptą na to okazało się dodanie do wódki trzyprocentowej domieszki różnych maceratów owocowych. Te trzy procenty zrobiły całą różnicę. Trunek złagodniał, wygładził się, stracił czysto spirytusowy charakter. Przy okazji zresztą stracił prawo do nazwy „wódka czysta”, bo zgodnie z polskimi normami czysta to taka, która składa się wyłącznie ze spirytusu i wody. Stała się więc nasza nieotrzepująca wódka wódką smakową, a że normy nie przewidują takiego rozwiązania, nazwaliśmy ja wódką „superior” – tak jak dobre włoskie wina dodają do swojej nazwy słowo superiore.

Właśnie we Włoszech, w Mediolanie, na otwarcie polskiego pawilonu podczas Expo przeprowadziliśmy niedawno, dla dużej grupy włoskich dziennikarzy, pierwszą w historii Włoch degustację opartą na doborze wódki do potraw. Wszystko bardzo polskie: śledzie w przyprawach korzennych, wołowina macerowana w soli, kiełbasa wędzona i suszona śliwka suska sechlońska. Po pokazie obecny na nim Fulvio Siccardi, szef Da Noi In (gwiazdka Michelina), postanowił wprowadzić pieprzówkę do karty w swojej restauracji.„Polska – kraj, gdzie narodziła się wódka”, to tytuł filmu, który na Expo przedstawiliśmy. Ale warto o tym pamiętać na co dzień.

Warto pamiętać, jak długa i zacna historia kryje się za wielowiekową tradycją destylacji wódek nad Wisłą. Nie oddawajmy pola Rosjanom. Wspólnie podnośmy cywilizacyjny poziom konsumpcji wódki. Szukajmy połączeń z daniami, twórzmy nowe smaki i nowe odmiany. Bo wódka jest polska. A trzy procenty robią w życiu często wielką różnicę. Nie dotyczy to tylko wódki.