Czekoladowe szczęście pod Wawelem

Zalążkiem każdego sukcesu jest pasja. Powinna mieć solidne podstawy (meta)fizyczne poparte działaniem i wiarą w to, że tworzy się wartość wykraczającą poza prostą materię.

Tak było z jednym z najbardziej znanych producentów słodyczy w Polsce o tradycjach sięgających końca XIX wieku – krakowską firmą Adama Piaseckiego, dziś znaną jako „Wawel”.

Historia czekolady liczy już ponad trzy tysiące lat. Pierwszymi amatorami czekoladowych przysmaków byli Olmekowie, Majowie i Aztekowie. Przez setki lat czekolada jednak się nie przejadła i wcale nie wygląda na to, by kiedykolwiek miało to nastąpić. Ludzie pozostają niezmiennie nią zauroczeni. Wręczają ją jako prezent pod różnymi postaciami i z rozmaitych okazji, często życząc: „Wszystkiego najlepszego!”. Tak jakby zgadzali się ze starożytnymi mieszkańcami Ameryki Środkowej, którzy wierzyli, że owoce kakaowca posiadają boską moc i gwarantują długie życie oraz płodność. Nawet XVIII-wieczny szwedzki botanik Karol Linneusz nie oparł się ich „smakowitemu” urokowi. Kakaowiec nazwał Theobroma cacao – „napój bogów” (gr. theos – bóg i broma – napój), utrwalając tym samym w świadomości społecznej wierzenia Majów w boskie pochodzenie drzewa.

Z miłości do słodkości

W 1898 roku wyraz miłości do czekoladowego przysmaku dał świeżo upieczony czeladnik, niespełna 25-letni Adam Piasecki. Założył w Krakowie pracownię cukierniczą. Choć jego życie było niełatwe (gdy miał 12 lat, zmarł jego ojciec), postanowił jednak coś w nim osiągnąć, wierząc w swoją pasję. Konsekwentnie pokonywał kolejne etapy zawodowe i zdobywał coraz większe doświadczenie w zawodzie cukiernika. Rozpoczął od praktyki w cukierni Müllerowicza w Kielcach, a potem przeniósł się do Warszawy, gdzie pracował w różnych firmach cukierniczych. W 1893 roku zdał egzamin czeladniczy. Niedługo po nim przyjechał do Krakowa i rozpoczął pracę jako cukiernik w wytwórni cukrów i herbatników. Marzył jednak o własnej firmie… I marzenie to spełniło się pięć lat później.

Firma A. Piasecki miała siedzibę przy ul. Długiej i zatrudniała na początku pięciu pracowników. Dzięki znakomitej czekoladzie, którą produkowała, szybko zdobyła wielu klientów, co przyspieszyło jej rozwój. W 1904 roku otwarto filię w ówczesnym Hotelu Drezdeńskim przy krakowskim Rynku. Aby sprostać coraz większym zamówieniom, dyrektor Piasecki zainstalował w fabryce pierwsze maszyny do wyrobu czekolady twardej. Zakład tak znakomicie prosperował, że w 1910 roku ruszyła produkcja fabryczna, która początkowo wynosiła 250–300 kg dziennie. Rok ten uznawany jest za właściwy początek czekoladowej firmy krakowskiej.

Piasecki zyskał sławę uznanego cukiernika. Był również szanowanym obywatelem. Nie tylko wytwarzał dla ludzi „czekoladowe szczęście”, chętnie również dzielił się wiedzą i doświadczeniem z kolejnymi pokoleniami cukierników. Został jednym z założycieli wieczorowej zawodowej szkoły cukierniczej, przeprowadzał egzaminy czeladnicze, a w jego fabryce praktykowali uczniowie. Słynął także z wyjątkowego stosunku do swoich robotników, którym płacił najwyższe pensje w branży.

Skazany na sukces

Czekoladowe wyroby Piaseckiego szybko stały się wyznacznikiem wybornego smaku i wysokiej jakości. Przyczynił się do tego geniusz menedżerski oraz profesjonalizm dyrektora. W wytwórni został zatrudniony pewien szwajcarski mistrz cukierniczy, który szkolił pracowników i opracowywał oryginalne receptury, wprowadzenie do sprzedaży nowych słodkich pyszności poprzedzano skutecznymi kampaniami reklamowymi, co pół roku wydawano kolorowe cenniki, wszystkie wyroby posiadały eleganckie opakowania firmowe.

Gdy w 1914 roku fabryka Piaseckiego pracowała pełną parą, z taśmy schodziło już 1500 kg wyrobów dziennie: niemal pół setki gatunków czekolady nadziewanej, twardej, mlecznej oraz różnego rodzaju karmelków, pralinek i marcepaników. Produkowano także śliwki i wiśnie w czekoladzie oraz figurki, cygara i papierosy wykonane z czekolady. Taki sukces wymagał ważnego kroku. W 1916 roku Piasecki otworzył z fasonem w kamienicy przy Rynku Głównym w Krakowie swój pierwszy sklep firmowy. Wystrój sklepu w mahoniowym drewnie został zaprojektowany przez Franciszka Mączyńskiego, jednego z najlepszych ówczesnych architektów.

Kolejnym krokiem było powołanie spółki akcyjnej. Odtąd przedsiębiorstwo Piaseckiego było jednym z największych w tej branży w Polsce. Rynek zbytu rozszerzał się coraz bardziej, również za granicę. Piasecki w kwestionariuszu dla Izby Przemysłowo-Handlowej podawał, że m.in. eksportuje karmelki do Stanów Zjednoczonych i czekoladę do Mandżurii.

Lata 20. XX wieku przyniosły silną miejscową konkurencję: swoje filie otwarli w Krakowie uznani w Europie producenci słodyczy Pischinger i Suchard. Także warszawska firma Emila Wedla zerwała dotychczasową umowę i uruchomiła w mieście Kraka sklep firmowy. W odpowiedzi Piasecki założył w Warszawie, przy ul. Nowy Światpopularne, zbiorcze określenie pozaeuropejskich państw win..., własny sklep.

Recepta na wieczność

W latach II wojny światowej produkcja zakładu ograniczała się tylko do karmelków i suchego pieczywa cukierniczego na potrzeby niemieckie. Pod koniec 1944 roku ustała całkowicie, gdyż budynki fabryczne przejął Wehrmacht. Największym ciosem dla firmy było jednak aresztowanie Adama Piaseckiego i osadzenie go w więzieniu. Powód dla okupanta był prosty: dzielił się ze swoimi robotnikami produkowanymi słodyczami. 17 stycznia 1945 roku (w przeddzień wycofania się Niemców z Krakowa) wywieziono go do obozu koncentracyjnego w Belsen-Bergen. Zmarł tam 30 kwietnia 1945 roku i został pochowany w zbiorowej mogile. Jego przedsiębiorstwo po wojnie połączyło się z fabrykami wyrobów czekoladowych Pischinger i Suchard. W 1951 roku powstały Zakłady Przemysłu Cukierniczego „Wawel”.

Historia firmy Adama Piaseckiego jest potwierdzeniem, że dobre receptury nigdy się nie starzeją. Od ponad 100 lat niesłabnącym powodzeniem cieszą się zarówno batony „Danusia”, jak i czekoladki „Kasztanki”, „Buławka” czy czekolada „Gorzka Krakowska”. „Danusia” ma swoją romantyczną historię. Na początku lat 20. ubiegłego wieku dyrektor Piasecki zakochał się bez pamięci w urzekającej urodą pracownicy zakładów, Danusi. Chcąc dać jej dowód swojej miłości, opracował oryginalną recepturę czekoladowego batonika. Oprócz wyjątkowego smaku, odzwierciadlającego nieskończoną siłę jego uczucia, nadał mu imię ukochanej, a umieszczając na opakowaniu jej portret, nie zostawił żadnych wątpliwości, że w słodkiej czekoladce zamknął magię miłosnych wzruszeń.

„Wawel” zaprasza wszystkich smakoszy do świętowania wyjątkowej, przypadającej w tym roku rocznicy. 100-lecie firmy zobowiązuje z pewnością do dalszej pracy w zgodzie z wartościami, jakimi kierował się jej założyciel. Nie tylko ważnymi dla podniebienia, które nazwać można zmysłową tęsknotą za słodyczą. Chodzi przede wszystkim o te wartości, które z pomocą ziaren kakaowca można przeobrazić w piękne relacje i związki. Bo czekolada to wspaniały eliksir miłosny. A Danusia istniała naprawdę!

Fotografie pochodzą z archiwum firmy Wawel.