Jak im się chciało?

To niezbyt wyszukany tytuł dla recenzji, niemniej moim zdaniem najlepiej oddaje to, co mam na myśli, trzymając w ręku wolumin Enographia Thalloris, opasłej księgi opisującej dzieje zielonogórskiego winiarstwa na przestrzeni ponad 800 lat. W 1850 roku miasto świętowało swoje winiarskie 700-lecie.

Są dzieła, na które się czeka, wie się, że powstają, że prowadzi się dociekania i badania. Autorzy tego woluminu – jak zwykle – działali z ukrycia. Zapewne istniała jakaś grupa wtajemniczonych, ale do nich nie należałem. Księga spadła na mnie nagle, z wielkim hukiem – i dobrze, że to stwierdzenie to przenośnia, bo ośmiokilowy tom roztrzaskałby każdemu głowę. Ponad tysiąc stron wielkiego formatu na kredowym papierze, jeszcze więcej zdjęć, ilustracji, grafik, starych widokówek, etykiet, starych reklam, ogłoszeń, pożółkłych dokumentów. Czyta się tekst, ale również (przynajmniej ja) podziwia fantastyczną stronę graficzną dzieła.

Księga jest tematycznie tak ogromna, że brakuje chyba tylko działu „Sport i winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) w Zielonej Górze”. Oto świetnie udokumentowana historia, z rozdziałami poświęconymi kulturze materialnej, artystycznej, mistycznej i w ogóle wszelkim sprawom oraz dziedzinom, które można z winem powiązać, choć nawet czasem nie zdajemy sobie z tego sprawy. Ale, by to wszystko uporządkować, w środku znajdziemy obszerne kalendarium (co bardzo lubię), które począwszy od roku 1150, czyli od przybycia niderlandzkich osadników z winnymi łozami, dokumentuje każdy szczegół winnego życia miasta.

Jeszcze bardziej jednak podoba mi się powiązanie wina z tym, co z niego można dalej zrobić, a więc z winiakami. Autorzy poszli tu nawet znacznie (o dziesiątki stron) dalej – ukazali w formie słownikowej przemysł spirytusowy na lubuskiej ziemi przed 1945 rokiem i po nim. Ten dział najchętniej bym przekleiłbym wprost do następnego wydania mojej Encyklopedii alkoholi.

Ale to, krótko mówiąc – marzenia ściętej głowy. W każdym razie tak szczegółowo nikt tego wcześniej w Polsce nie uczynił, nawet Jan Cieślak, spiritus movens polskiego powojennego gorzelnictwa.

Choć autorem Enographii jest znany dziennikarz i reporter (także winiarz!) Mirosław Kuleba, piszę o autorach w liczbie mnogiej. Dlaczego? Bo w księdze są działy, które dodali również specjaliści z wielu innych dziedzin. Nad całością przedsięwzięcia czuwał zaś logistycznie Przemysław Karwowski.

Znając autorów, spodziewam się, że także i teraz nie siedzą z założonymi rękami i za jakiś czas znów jako ostatni dowiem się, że szykują coś nowego, pewnie bardzo ciężkiego, choć przecież co miesiąc redagują i wydają „Winiarza Zielonogórskiego”. Ale trudno nawet mi sobie wyobrazić, co by to miało być, bo przecież zlustrowali już osobiście całą powierzchnię mieszkalną i podpiwniczenia Zielonej Góry oraz okolic na Ziemi Lubuskiej. Napisali już chyba absolutnie wszystko, a poza tym tytuły książek po polsku i łacinie także wykorzystali: Topografia Zielonej Góry (wyd. – 2010 r.) i Enographia Thalloris, więc nawet znalezienie nazwy dla następnego dzieła będzie bardzo trudne. Nieco dla zabawy wymyśliłem sobie, że autorzy pójść mogą wszakże śladami XVI-wiecznego zielonogórskiego teologa i uczonego, cytowanego we wstępie, który stworzył dzieło Index chronologicus opisujące dzieje świata naszego od stworzenia po czasy jemu współczesne. Wtedy dostalibyśmy pewnie do rąk trzydziestokilowy pięcioksiąg – od wejścia Noego na arkę po ostatnie winobranie w Zielonej Górze… Dlatego tym bardziej czekam niecierpliwie. Bo cokolwiek to będzie, czytanie będzie ucztą, jak teraz.

 

Enographia Thalloris
Mirosław Kuleba
Fundacja Gloria Monte Verde
Zielona Góra 2013
Cena: 330 zł (z etui 360 zł)