Koniec winorośli szlachetnej?

Czyli o bajkach, podaniach i mitach winnych

Z wiekiem przestajemy łączyć obecność bocianów ze wzrostem populacji, a hasło „im starsze, tym lepsze” z jakością wina. Choć oba ciągle pojawiają się na kartach literatury czy w filmach.

Świat wina obrósł tak nieprawdopodobną liczbą mitów, że od podstaw powinniśmy się uczyć zasady weryfikacji ich prawdziwości, a my, dziennikarze, wielokrotnego sprawdzania źródeł ich pochodzenia. Bo nawet dwukrotność tu nie wystarczy. Myślę, że dzieje się tak dlatego, bowiem wielu autorów (zdecydowanie zbyt wielu!), pisząc nowe książki o winie, powiela stare mity, które kiedyś faktycznie wydawały się całkiem logiczne.

Jednym z aksjomatów winiarstwa burgundzkiego było dla mnie zawsze to, że najlepsze parcele klasy grand cru(fr.) zbiór, obszar uprawy, parcela, działka.Przeważnie n... to te, które szczycą się najcieplejszym mikroklimatem. Tak informowały mnie dosłownie wszystkie publikacje, które zgłębiałem „od dziecka”, i dalej tak robią. Nie zmieniłem zdania (nie przyszło mi to w ogóle do głowy!), nawet kiedy jeździłem po Burgundii i pisałem o niej. Niedawno dowiedziałem się, że jest to wierutna bzdura! Otóż nie te obszary, które mają najwyższą średnią temperaturę roczną, są najlepsze, ale te, gdzie okres wegetacyjny trwa najdłużej i wcale nie muszą być najcieplejsze. WinoroślVitis vinifera.. bez problemu znosi nieco chłodniejszą aurę, byle nie było przymrozków i wilgoci. Za to woli spokojnie dojrzewać swoje owoce, nawet jeśli miałby to być już listopad, a wówczas winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) da przednie. Proste? Jasne, że tak, w dodatku logiczne. Trzeba to tylko zaobserwować lub wywnioskować (ewentualnie dotrzeć do takiej informacji). A jeszcze lepiej, kiedy ma się na to blisko 800 lat, jak miejscowi mnisi.

Ostatnio ukazały dwie amerykańskie książki uniwersyteckie dotyczące kwestii, do której zawsze podchodziłem z lekką rezerwą, czyli zagadnienia terroir. A publikacje te tak naprawdę kwestię tę rozwiązały ostatecznie, czyli „zmiotły” z powierzchni ziemi. Autorzy przytaczają ogromną liczbę bzdurnie powielanych opinii narosłych wokół tego tematu i po kolei się z nimi rozprawiają. W połowie lat 90. szukaliśmy z Wojtkiem Bosakiem sposobu, jak obejść to paskudne słowo, i jego ojciec podał nam stary polski termin przyrodniczy – „siedlisko”, który natychmiast jęliśmy propagować.

Jednak nie o samą kwestię siedliska mi się rozchodzi, ale pojęcie „wina siedliskowego”, czyli charakterystycznego dla takiego siedliska (niektórzy z lubością używają nawet cudnego terminu „wina terroirystycznego”). Dla mnie to absurd, a właściwie idiotyzm czystej krwi, jeśli dotyczy więcej niż jednej winnicy. Bo jeśli ja – dajmy na to – robię fajne wino, kolega zza miedzy, z którym kiedyś siedziałem w jednej ławce, jest par excellence garażystą (sic!), a rudy sąsiad z prawej naturalistą, zaś czwarty leje wino z pipy, to które wino będzie siedliskowo charakterystyczne? A wszyscy mamy takie same warunki klimatyczne i glebę, ale wina będą zupełnie niepodobne.

Ostatnio stała się rzecz najciekawsza. Oto część biologów zauważyła, że systematyka winorośli jest do chrzanu. Z reguły jest bowiem tak, iż mieszańce międzygatunkowe fauny i flory się nie mieszają lub dają potomstwo bezpłodne, choć wśród flory mogą być, zdaje się, wyjątki. Na przykład ostatnio ktoś wyhodował śliwki na wierzbie, tylko że niejadalne. Ale wiadomo, że to cyrk.

Tymczasem wszystkie „gatunki” winorośli: europejska, amerykańskie czy azjatyckie robią to nad wyraz ochoczo samodzielnie i w szkółkach, w dowolnych konfiguracjach, bo wywodzą się z jednego pnia. Zatem zaproponowano, że gatunek powinien być jeden – Winorośl (Vitis L) i dalej dzielić się dopiero na podgatunki i odmiany. Ciekawe rozwiązanie, ale mogłoby rozsadzić europejską jedność.

W każdym razie w poszukiwaniu informacji internet nam nie pomoże, bo w większości to chłam i trzeba sporo wiedzy, by oddzielić ziarna od plew, a mity raczej się w nim mnoży. A to z kolei wynika stąd, że mnóstwo bardzo cennych informacji pojawia się w zamkniętych, płatnych publikacjach naukowych różnych ośrodków badawczych i trudno do nich dotrzeć.

Niemniej życie w świecie wina nadal pozostaje fascynujące!