Kotlet na maszt, trzeba krwi!

Z tożsamością, wiadomo, zabawna sprawa. Już-już jesteśmy pewni, że tożsamość jest możliwie najbardziej nasza (historycznie, emocjonalnie czy jak tam chcemy).Aż tu nagle bęc! – i okazuje się, że nasza tożsamość… należy do kogoś innego.A przynajmniej nie jest już tak nasza, jak jeszcze przed chwilą. Powiedzieć, że przypadki te dotyczą również kuchni, to popaść w najbardziej ordynarny banał. Przepraszam więc…

Chcesz czytać więcej?