Kuchnia wszystkich kontynentów

Lektura Smaków Izraela po raz kolejny upewnia mnie w niemodnym przekonaniu, że gdyby komuś niemądremu przyszło do głowy usunąć z tzw. tradycyjnej polskiej kuchni wszystko, co żydowskie, zostalibyśmy na polu walki z pierogami, golonką i schabowym, w sam raz symbolizującymi trzy siły polityczne znajdujące upodobanie w wielokrotnym rozbieraniu naszej ojczyzny.

Nie znaczy to oczywiście, że bez wspólnej polsko-żydowskiej historii nie znalibyśmy nad Wisłą obwarzanków czy gołąbków. One także przywędrowały do nas skądinąd, najczęściej zza wschodniej granicy, niemniej trudno wyobrazić sobie lepsze i sprawniejsze narzędzie ich proliferacji od członków żydowskiej diaspory. Jeśli znajdziemy coś wspólnego w dzisiejszej kuchni polskiej i litewskiej (na przykład bliny!), to niemal na pewno będzie to zarazem jedna z potraw tradycyjnej kuchni żydowskiej. By się o tym przekonać, warto sięgnąć do pięknej książki Nidy Degutiené, Litwinki urodzonej w Druskiennikach, a jako dziecko żywo zainteresowanej zaglądaniem do garnków, w których swoje tradycyjne potrawy ważyli tamtejsi letnicy, głównie Żydzi z państw byłego Związku Radzieckiego. Pasja ta zawiodła ją następnie do Izraela, jej zwieńczeniem zaś są Smaki Izraela i popularny na Litwie blog kulinarny www.nidosreceptai.lt.

Współczesna kuchnia Izraela stanowi jedyny w swoim rodzaju amalgamat smaków podpatrzonych i przećwiczonych przez stulecia diaspory na niemal wszystkich kontynentach, a następnie przywiezionych i pielęgnowanych w kilku miastach niewielkiego i wciąż bardzo młodego państwa na styku Europy, Azji i Afryki.  Nie przypadkiem zatem ogromna część potraw z kuchni dzisiejszego Izraela, szczególnie tych wpisanych w jadłospis głównych żydowskich świąt, występuje w kilku regionalnych wersjach (głównie polskiej i litewskiej, rzecz jasna), co zresztą Smaki Izraela skrzętnie odnotowują ku naszemu – czytelników – pożytkowi. Jedna potrawa rozrasta się na mapie historycznej diaspory, stając się przedmiotem kulinarnych badań i sporów. Schmil Holland, znany izraelski szef kuchni, publicznie deklaruje na przykład, że potrafi po smaku gefilte fisz precyzyjnie określić nie tylko region geograficzny, z którego pochodzi kucharz, ale i jego rodzinną wioskę.

Przeczytałem Smaki Izraela, choć książek kucharskich raczej się nie czyta – innym celom służą. Tę jednak można i trzeba czytać, jest to bowiem książka tyleż kucharska, co historyczno-kulturoznawcza. Obok przepisu (często w kilku wspomnianych wyżej wersjach) znajdziemy w niej opowieść o pochodzeniu każdej z potraw, a często także rekomendację lokalu w Jafie, Tel-Awiwie czy Jerozolimie, który uczynił z niej swoje spécialité de la maison. Między zaś przepisami poczytać możemy o najważniejszych żydowskich świętach, ukazanych – rzecz jasna – przede wszystkim od ich kulinarnej strony. Jest i skromny rozdzialik winom poświęcony, nie w nim jednak kryje się wartość książki. Żydzi pijają wina niewiele, jedzą za to od rana do wieczora, zaś w dni świąteczne wypełniają stoły po brzegi. Jeśli chcemy poznać ich zwyczaje i kulturę, nie winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...), ale tradycyjne dania i mezes (przekąski) winny być nam przewodnikiem.

Smaki Izraela.
Współczesna kuchnia izraelska

Nida Degutiené
Buchmann 2016
Cena: 59,99 zł