Logiczne wnioskowanie?

„Kto rano wstaje – ten może wypić znacznie więcej wina niż ten, który wstaje później”. Wniosek z cyklu: przysłowia jako żywe, a nieprzemijające mądrości narodów. Podlegające przeróbkom w zależności od potrzeb użytkownika.

Jednak – nie do końca tak jest. Ten, kto budzi się rano, może stać się również ofiarą całodziennej senności – i na nic mu wtedy zgromadzone winne cudowności. Co więc jest bardziej cenne: spać dłużej, pić mniej, ale za to z większą świadomością tego, co się pije? Czy też wstawać wraz z kurami – i wraz ze wschodzącym słońcem delektować się Petrusem gdzieś w cieniu przebudzonej właśnie grzędy?

A gdy słońce zbliżać się będzie coraz bardziej do zenitu – nasza przytomność obniżać będzie swoje loty…. i to nie tylko za sprawą większych możliwości degustacyjnych niż u tego, kto budzi się później. Chodzi przede wszystkim o zwykłe zmęczenie organizmu – niewyspanego, przedwcześnie wybudzonego. A przez to skłonnego czasem do dziwnych działań.

Bo inne z kolej przysłowie mówi: „Kto śpi – nie grzeszy”.

I twierdzenie to wydaje się stać w pewnym konflikcie z wersją podstawową zastosowanej na wstępie tezy, która twierdzi, co następuje: „Kto rano wstaje – temu Pan Bóg daje”. W domyśle – wszelkie aktualnie potrzebne mu dobra. I w ilości znacznie większej niż unikającym grzechu śpiochom.

Wnioski więc – na ten moment – okazują się biblijne. Bóg woli pełnych fantazji grzeszników od nudnych wyznawców prawa, dodatkowo pogrążonych we śnie. Wspomnieć wystarczy przypadek syna marnotrawnego czy zaginionej owcy. Czyli, podążając dalej za tym wnioskowaniem – lepiej mieć więcej czasu na degustacje wina przy całym ryzyku, jakie niesie ze sobą ta sytuacja, niż ograniczać swoje możliwości nadmiarem snu. I nie należy się bać, że nie starczy nam sił. Inne z kolei przysłowie zaleca: „Mierz siły na zamiary, a nie zamiar podług sił”.

Dzień dobry, więc – co piszę ja, o godzinie 8 w wolną niedzielę.