Minimalist Baker, czyli modnie w kuchni

Kuchnia wegańska to sfera, którą dopiero odkrywam. Rezygnacja z konsumpcji wszelkich produktów zwierzęcych byłaby dla mnie trudna, jednak nie na samym mięsie opiera się moja dieta. Jadalna roślinność zawsze była i będzie dla mnie ważna, dlatego z dużą ciekawością sięgnęłam po książkę najpopularniejszej w Ameryce wegańskiej blogerki Dany Schulz –  Minimalist Baker. Prosto, smacznie, wegańsko.

Przepisy w tej dosyć potężnej publikacji są różnorodne, tak aby wpasować się w upodobania wielu osób. Burgery, sałatki, zupy, koktajle, zapiekanki, ciasta, ciasteczka, lody… to niektóre z propozycji, które znajdziemy na ponad sześciuset stronach. Jednak ich wykonanie nie jest już takie oczywiste. Jajko lniane, wegański parmezan, kokosowa bita śmietana czy ryż z kalafiora okazały się nie lada wyzwaniem, a byłam dopiero przy rozdziale „Podstawy”.

Teraz wiem, że zaprawiony w bojach weganin już raczej umie gotować. Wie, że jego kuchnia to stan umysłu i spiżarni. Wie, że lubi jarmuż i nie przepada za cieciorką lub odwrotnie. To jest zupełnie inny świat, niż ten w którym na co dzień żyję. Jakbym wchodziła do klubu z selekcją przy wejściu. Ale co to za dzień, bez adrenaliny i odkrywania nowych fascynujących stref J.

Postawiłam na danie na bazie sosu pomidorowego i chilli, bo akurat na kolację miała wpaść grupa znajomych wielbiąca ostre dania i moje kuchenne eksperymenty. Za niezbędnymi składnikami po dobrze wyposażonym sklepie uganiałam się dobre 40 minut dłużej, niż zazwyczaj. Samo przygotowanie potraw trwało tyle, ile napisała Schulz i efekt był adekwatny do oczekiwań. Ale… to nie jest minimalistyczna kuchnia, jak sugeruje tytuł. Mimo że każdy przepis składa się z maksymalnie 10 składników, nie są to byle jakie ingrediencje. Dlatego lojalnie ostrzegam osoby, dla których weganizm nie jest prozą dnia codziennego, że takie gotowanie może „puścić z torbami”. Wkraczając na ścieżkę bez glutenu i produktów zwierzęcych, musisz uzbroić się np. w komosę, wegańskie drożdże, syrop z agawy, orzechy pekan, melasę kokosową, co może być utrudnieniem dla ludzi z mniejszych miast bądź tych z mniejszym budżetem. Wydaje mi się, że coś takiego przeżyje tylko zdeterminowane wielkomiejskie zwierzę, któremu w korporacyjnej kuchni koledzy zaglądają w talerz. Ale może się mylę…

Widać, że książka powstała na bazie amerykańskiego bloga. Wiele przepisów nie pasuje do polskich realiów. Gdybym była weganką postawiłabym na kasze, niekoniecznie na burgery z kotletami z orzechów. Wegański sos barbeque niezbędną bazą? Cóż, inne sosy też są smaczne. Ale dość marudzenia, ja mięsożerca zawsze będę mieć nieco skrzywiony punkt widzenia. Dlatego dałam książkę do przejrzenia mojej przyjaciółce, która od kilku miesięcy jest weganką. To był dobry ruch, bo teraz wiem, że ta publikacja dla takich osób jak Ania może stać się niezbędną pozycją na kuchennej półce. Przyjaciółka zwróciła uwagę na zupy: serowo-piwną, warzywną z czerwonym curry i mleczkiem kokosowym czy rosół z ciecierzycą. Peany wygłaszała nad propozycjami śniadaniowymi – jogurtowym smoothie z buraka, bezglutenowymi goframi czy gryczanymi naleśnikami, a przepis na bezjajeczne jajka po benedyktyńsku przepisała na zieloną karteczkę i ma zamiar wypróbować na Wielkanoc.

Abstrahując od samych przepisów – na pochwałę zasługują zdjęcia, które wprost oczarowują. Kartkując publikację Pascala, ślinka ciekła mi nieustannie i naprawdę trzeba napisać, że zdjęcia zachęcają do gotowania. Były one w większości publikowane na blogu Dany Schulz, także nie dziwię się, że to jedna z najczęściej odwiedzanych kulinarnych stron w Ameryce. Bo internet nie czyta, internet ogląda. Minimalist Baker chce się oglądać, a czy gotować się chce? A czemu nie?

 

Dana Schulz

Minimalist Baker. Prosto, smacznie, wegańsko

Wydawnictwo Pascal 2016

Cena: 64,90 PLN