Na pograniczu kultur

 

Rzym – wieczne miasto, Florencja – kolebka renesansu, Wenecja – miasto położone na wodzie. Oto żelazne punkty niemal każdej wycieczki do Włoch. A dlaczego nie odkryć nowych regionów? Bo daleko? Bo niebezpiecznie? Ale za to pięknie, dziewiczo i dzięki temu egzotycznie!

 

Północne Włochy jawią nam się jako część tego kraju uporządkowana, schludna i mająca poczucie bliskości z Europą Zachodnią. To, co rozpościera się na południe od Rzymu (mezzogiorno), jest zupełnym przeciwieństwem północy kraju. Jeśli już wybierzemy się w podróż na południe Włoch, to zazwyczaj nasz wybór pada na Kampanię lub Sycylię. A zapominamy, że po drugiej stronie włoskiego buta mamy dwa piękne i dużo mniej zniszczone regiony: Basilicatę i Apulię. O ile Apulia jest częściej odwiedzana przez pielgrzymów i turystów z Polski, o tyle Basilicata jest pomijana w planach wyjazdowych. A szkoda, bo ten niewielki region właśnie dzięki temu, że rzadko odwiedzany, jest jeszcze dziewiczy, wolny od tłumów turystów i miejscowych nastawionych na „zdzieranie” z przybyszów.
Fot. Denis BaptistaPotenzę, stolicę regionu, możemy potraktować w zasadzie tylko jako węzeł komunikacyjny. Stąd, nie tracąc czasu, możemy udać się do niezwykłego miasteczka położonego około 100 km na zachód – do Matery. Już przy wjeździe do niego naszą uwagę przyciągną niezwykłe wielopoziomowe domy wykute w wapiennej skale. Nasuną nam się skojarzenia z filmem Mela Gibsona Pasja, i prawidłowo, bo to właśnie te pejzaże i domostwa posłużyły za tło do zdjęć.
Dziś to atrakcja turystyczna wpisana w 1993 roku na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Ale zanim się nią stała, powstała z nędzy i ubóstwa. Biedni i chorzy mieszkańcy miasteczka tu się osiedlali, drążąc w skale izby do mieszkania. Dopiero w latach 60. XX wieku eksmitowano ich stąd, dając w zamian mieszkania, a teren uporządkowano.

Powiew starożytności

Z Matery warto wspiąć się na oddalone o 20 kilometrów wzgórze, gdzie znajdziemy malowniczo położone miasteczko Montescaglioso. Tu czekają na nas ruiny opactwa benedyktyńskiego i niezapomniane widoki na Morze Jońskie. Najbardziej kuszące miasto wybrzeża to Metaponto z bogatą przeszłością. Założone już w VII wieku p.n.e. przez greckich Achajów, a rozsławione później przez Pitagorasa, który sto lat później założył tu szkołę filozoficzną. Niestety, kres świetnie prosperującemu miastu położył Spartakus, napadając go i plądrując. Na szczęście do dziś zachowały się ślady tamtych czasów skupione w miejscowym muzeum archeologicznym.
Również w muzeum archeologicznym w pobliskim Policoro zgromadzono pamiątki po Grekach. Zobaczymy tam ozdoby greckie (biżuterię, figurki) i szkielety. Na terenach południowych Włoch miało miejsce wiele bitew pomiędzy Rzymianami a wojskami Wielkiej Grecji, które broniły ziem skolonizowanych głównie w VII/VI wieku p.n.e.  w okresie tzw. wielkiej kolonizacji.
Po odpoczynku wybierzmy się na północ od Metaponto. Po przejechaniu zaledwie 50 km dotrzemy do miejscowości Tarent (Taranto), która leży już na terenie sąsiedniego regionu zwanego Puglia, czyli po polsku Apulia. Region dwa razy większy od Basilicaty i zamieszkiwany przez blisko cztery miliony osób proponuje też dwa razy więcej atrakcji.

Bielusieńko

Zacznijmy od wspomnianego Tarentu, który już w starożytności zasłynął jako ośrodek wyrobu barwników i wełny. Dziś zwraca uwagę oryginalne położenie miasteczka: część przemysłowa leży na lądzie, zabytkowa zaś na wyspie. Niegdyś część wyspiarska była kolonią grecką, po której pozostało kilka kolumn ustawionych w centrum miasta. W znacznie lepszym stanie znajdziemy katedrę z bezcenną barokową kaplicą San Cataldo, poświęconą opiekunowi miasta, czy aragoński zamek będący obecnie w rękach włoskiej marynarki wojennej.
Fot. Rafal ZwiegincewZ Tarentu możemy udać się na północ w kierunku Brindisi, wybierając drogę przez Gravina di San Marco, czyli malowniczy wąwóz pełen grot. Do dziś zachowały się tu wydrążone w skałach przez greckich mnichów kościoły. Ich ściany pokryte są freskami z XI–XIV wieku. Warto też dotrzeć na sam koniec wąwozu, gdzie zachowało się laboratorium zielarskie stworzone przez wspomnianych mnichów.
Jeśli nie wybieramy się do Grecji czy Turcji, miasto Brindisi możemy pominąć na trasie naszego zwiedzania, ale na pewno musimy zajrzeć do Ostuni i Alberobello. Pierwsze, zwane la città bianca, czyli białe miasto, zachwyca swym oryginalnym położeniem i niezwykłą architekturą. Drugie zaś znane jest z unikatowych budowli, tzw. trulli – to niewielkie budyneczki wznoszone na planie koła i przykryte stożkowatymi dachami.  Jeżeli ktoś chciałby sprawdzić, jak mieszka się w takim niezwykłym domku, może wynająć jeden z nich, gdyż niektóre adaptowano na potrzeby hotelowe. Nocleg niestety nie jest tani. Ceny zaczynają się od 60 euro za dwuosobowy apartament na jedną noc.

Święci i mafia

Z Alberobello blisko już do Bari, stolicy regionu, miasta nazwanego „jaskinią złodziei”. Niestety, południe Włoch słynie z oszustów i złodziejaszków, a stolica jest ich wylęgarnią. Jeśli jednak nie przestraszy Was ta opinia, to zajrzyjcie tu na chwilkę, by zobaczyć bazylikę św. Mikołaja, obecnego patrona miasta, gdzie pochowano Bonę Sforzę, żonę naszego polskiego króla Zygmunta I Starego. Mimo że była nielubiana przez naszych przodków, to jednak stojąc przy jej grobie, pamiętajmy, że dziś bez niej nie mielibyśmy włoszczyzny i przypraw korzennych.
Gdy po wyjściu z bazyliki podążymy na północ miasta, dotrzemy do kolejnego obiektu sakralnego – romańsko-gotyckiej katedry św. Sabina, pierwszego patrona miasta. Warto do niej wstąpić, by zobaczyć niezwykły obraz Madonna Odegitria sprowadzony z Konstantynopola w VIII wieku, który według legendy został namalowany przez samego św. Łukasza i wiernie przedstawia wizerunek Madonny. Miłośnicy sztuki znajdą tu również dzieła Paola Veronese i Jacopo Tintoretta zdobiące ściany świątyni. Tuż obok katedry wznosi się zamek Normanów, który wybudował Fryderyk II na miejscu rzymskiego fortu.
Będąc w Apulii, nie sposób pominąć półwyspu Gargano, który na mapie tworzy ostrogę buta włoskiego. Ten niewielki półwysep to w większości teren wyżynno-górzysty, którego najwyższy szczyt Monte Calvo sięga wysokości 1065 m n.p.m.
Fot. Aldo SummaTrasę wśród górskich wzniesień pokonują nie tylko turyści, by dotrzeć do pięknych plaż w okolicach Vieste, największej miejscowości na półwyspie Gargano, czy też by zwiedzić groty i jaskinie na wybrzeżu, ale również pielgrzymi udający się do sanktuarium świętego Ojca Pio w San Giovanni Rotondo. Ojciec Pio wprawdzie pochodził z okolic Neapolu, czyli z drugiej strony „włoskiego buta”, ale większą część życia, blisko 50 lat, spędził w niewielkiej wiosce na apulijskiej ziemi. Dziś to wielkie sanktuarium, niestety skomercjalizowane, pełne sklepików z pamiątkami, hoteli na każdą kieszeń i barów wypełnionych pielgrzymami z różnych stron świata. Dlatego najlepiej przyjechać tu wczesnym rankiem, by bez tłumu turystów i pielgrzymów dotrzeć do starego kościółka, gdzie święty odprawiał msze i spowiadał. Można zajrzeć do celi, w której mieszkał, i odwiedzić grób świętego w kościele pod jego wyzwaniem, będącym jednym z największych obiektów sakralnych we Włoszech. Jego powierzchnia to 6000 metrów kwadratowych!
Będąc w San Giovanni, koniecznie trzeba udać się na wzgórze San Angelo, czyli Świętego Michała Archanioła. Trasa wynosi zaledwie 26 km, w większości krętą drogą, i wiedzie do najwyżej położonej na półwyspie Gargano wioski (796 m n.p.m.). Niech Was nie zdziwią mijane po drodze podziurawione znaki drogowe. To nie pamiątki po sylwestrowej nocy, ale ślady porachunków mafijnych, do jakich często tu dochodzi. Jeśli takie przydrożne „atrakcje” Was nie zniechęcą, nie pożałujecie, gdy już dotrzecie do miasteczka – widok bielonych domów, krętych wąskich uliczek i morza mieniącego się w oddali lazurem z pewnością Wam to wynagrodzi.
Tutaj, jak podaje historia, czterokrotnie miał się ukazać Michał Archanioł. Komu zatem nie straszne 86 schodów do pokonania, może zajrzeć do groty, gdzie miały mieć miejsce te wydarzenia. Dziś to sanktuarium pod wezwaniem Michała Archanioła prowadzone jest przez michalitów, wśród których są i polscy bracia zawsze chętnie po nim oprowadzający.

Rozkosze podniebienia

Nasz pobyt na południu nie byłby pełny, gdybyśmy nie skosztowali specjałów jego kuchni. Z racji położenia nad morzami – Jońskim i Tyrreńskim – kuchnia opiera się na ich darach. Miejscowi polecają zupę z węgorza czy smakowitą doradę zapiekaną z czosnkiem i oliwą. Jak na Włochy przystało, nie może zabraknąć pasty, czyli makaronu. Tu spaghetti ustępuje miejsca orecchiette – czyli uszkom podawanym z liśćmi rzepy duszonymi w oliwie z peperoncino, a także panzarotti – pierożkom nadziewanym mięsem, jajkami, twarożkiem ricotta lub szynką, smażonym w głębokiej oliwie.
Fot. Giuseppe FanizzaNie myślcie, że dania rybne wyparły zupełnie mięso. Ależ skąd! Lata panowania Greków w tej części Włoch pozostawiły tu zamiłowanie do jagnięciny w postaci agnello al forno (jagnię duszone w winie z przyprawami) albo gnummerieddi (kiszki jagnięce nadziewane podrobami, czosnkiem i ziołami).
Południe słynie też z serów. W regionie Apulia i Basilicata słynną mozzarellę zamienimy na ser scamorza (najlepiej smakuje wprost z grilla), caprini – kawałeczki serka koziego konserwowanego w oliwie, czy caccioricotta di capra – serek kozi dojrzewający na słońcu. A skoro mowa o słońcu, to koniecznie należy wspomnieć o pysznych pomidorach, które dzięki niemu są wyjątkowo dojrzałeokreślenie degustacyjne stwierdzające, że wino osiągneł... (...), soczyste, słodkiewino o dużej zawartości cukru naturalnego lub dodanego.. i pachnące. Żeby zachować na dłużej ich smak i wykorzystać zimą, suszy się je na słońcu, a później konserwuje w oliwie, i tak powstają pomodori secchi sott’olio, przypominające nam zimą o słonecznych wakacjach.

Edyta Suszczyk
od 11 lat jest pilotem i przewodnikiem turystycznym. Z zamiłowania podróżnik, interesuje się kulturą i sztuką krajów włosko- i hiszpańskojęzycznych.