Odpoczynek pod żaglami

 

Z Krakowa na Sycylię można dostać się samolotem w dwie godziny. Dlatego bez namysłu przyjęłam zaproszenie na rejs z portu w Trapani. Na przełomie września i października, kiedy u nas robi się zimno i ponuro, perspektywa spędzenia tygodnia na morzu, z możliwością spróbowania sycylijskich win i lokalnej kuchni, była nieodparcie kusząca.

 

Przywitała nas morska bryza i temperatura 25°C. Miły początek wyjazdu! Dojazd taksówką z lotniska do portu zajął niecałe pół godziny. Po zaokrętowaniu się przyszedł czas na szybki wypad do miasta. Sycylijczycy raczej nie mówią po angielsku, mimo to są otwarci i chętni do kontaktu. Z dogadaniem się nie było problemu. Taksówkarze, choć zwykle porozumiewają się na migi, przyjeżdżają o umówionej porze i potrafią polecić miejsca warte odwiedzenia. Kelnerzy wyczekujący przed restauracjami zaczepiają gości w kilku językach, także po polsku.

Trapani

Trapani słynie z produkcji soli: na południe od portu rozciągają się saliny, czyli płytkie zbiorniki, w których sól krystalizuje się w miarę odparowywania wody morskiej. Charakterystycznymi elementami pejzażu są towarzyszące salinom wiatraki i białe kopce soli.
Fot. Piotr RudziewiczCentrum miasta usytuowane jest na wąskim cyplu osłaniającym port i marinę. Nawet poza sezonem jest tu gwarno i tłoczno. Restauracje i bary są dosłownie co parę kroków, a uśmiechnięci kelnerzy zachęcają do wejścia. Menu oczywiście jest po włosku. Na pierwszy posiłek wybrałam coś bezpiecznego, czyli sałatkę i carpaccio wołowe. Mniej przezorny kolega zamówił carpaccio z ośmiornicy, które okazało się czymś w rodzaju niezbyt smacznego salcesonu. Na szczęście karta winlista win, którymi dysponuje restauracja. Może być skompo... (...) jest łatwiejsza do odczytania. Wybór padł na szczepy lokalne: catarratto i inzolię. Oba wina były dobre i orzeźwiające: catarratto mineralno-cytrusowe z przyjemną kwasowością, inzolia bardzo świeża, abłkowo-grejpfrutowo-trawiasta.
Marina i główne ulice zostały odnowione w 2005 roku z okazji regat America’s Cup. Odległości są tu niewielkie, można włóczyć się bez planu, ufając instynktowi i zmysłom. W Trapani spędziliśmy jeszcze dwie noce na koniec rejsu. Z uwagi na rekreacyjny charakter wyjazdu tylko pobieżnie zwiedziliśmy miejscowe zabytki, jak kościół Sant’Agostino, bardzo skromny w formie, z fantastyczną rozetą nad wejściem. Więcej czasu zajęło nam poznawanie miejscowej kuchni i lokalnego wina. Polecam przesympatyczną knajpkę na głównej ulicy Corso Vittorio Emanuele. Obsługiwało nas trzech kelnerów (na sześciu gości) i wszystko było przepyszne: stek z tuńczyka, gnocchi z sosem serowym, pizza, makaron z sosem z owoców morza. Po obiedzie warto jeszcze chwilę spędzić w barze na Via Torre Arsa. Fotele wystawione na ulicy z widokiem na morze same zachęcają do posiedzenia, wakacyjnego relaksu i wymiany wrażeń. I jeszcze jedna rekomendacja – o zachodzie słońca widok z portu na Wyspy Egadzkie robi piorunujące wrażenie.

W drogę!

Pora wypłynąć. Po krótkim przeszkoleniu wiadomo już, co i gdzie jest na jachcie oraz jak się zachować w sytuacjach kryzysowych. Zmierzamy w kierunku San Vito Lo Capo. Nasza kapitan mówi, że to blisko, zaraz za trzecią górą. Ale czas na morzu płynie powoli. Nie ma się do czego spieszyć, telefony zostały odłożone w kąt, a o dostępie do internetu można tylko pomarzyć.
Fot. Piotr RudziewiczSan Vito Lo Capo to niewielka miejscowość, z jednej strony zatoki ograniczona przez falochron kryjący marinę i port rybacki, z drugiej zamyka ją pasmo górskie. Atrakcją turystyczną jest długa piaszczysta plaża, kilka baz nurkowych, a dla ambitnych wspinaczka na górę Cofano. Niedaleko znajdują się dwa rezerwaty przyrody: park krajobrazowy Zingaro i górski rezerwat Monte Cofano. Atrakcją kulinarno-kulturową jest odbywający się we wrześniu Cous Cous Fest barwny festiwal, w którym udział biorą reprezentanci krajów basenu Morza Śródziemnego.
Okazało się, że na rejsie nie warto snuć odległych planów, pod koniec września pogoda jest zmienna. Wpływając do tej urokliwej zatoki, nie spodziewaliśmy się, że spędzimy tam aż dwa dni. W nocy wzmógł się wiatr tak silny, że uniemożliwił wypłynięcie z portu bez narażenia na „sytuacje kryzysowe”. Atrakcyjną alternatywą dla mniej ambitnych żeglarzy jest relaks na plaży czy dobry obiad. Zaskoczyła ilość jedzenia, jaką spożywają Sycylijczycy: przystawka, pierwsze danie, drugie danie, deser i świeże owoce. A pomimo to są stosunkowo szczupli,  pewnie to efekt diety śródziemnomorskiej.
Restauracja na plaży, nastawiona głównie na turystów, oferowała jak zwykle za duże porcje i przystępne ceny. Na menu degustacyjne złożyły się: przystawka z ośmiornicy, risotto z atramentem kałamarnicy, ravioli z farszem z lokalnej ryby. Wszystko było pyszne i bardzo świeże, zachwycało prostotą oraz jakością składników. Dodatkową przyjemnością był widok na turkusową wodę zatoki. Do posiłku podano musujące Cusumano 700 s.l.m., zaskakująco mineralne i kwasowe, z przyjemnymi nutami kwiatowymi. Humory zdecydowanie się poprawiły.

Wyspy Egadzkie

Fot. shutterstock.com / Wiktor Bubniak Dotarcie do Wysp Egadzkich było nie lada żeglarskim wyzwaniem. Przy silnym wietrze i wysokich falach połowa załogi dowiedziała się, co znaczy choroba morska. Na najmniejszej z wysp, czyli Levanzo, nie ma rozbudowanej infrastruktury turystycznej, trzeba było spać „na kotwicy”. Rozgwieżdżone niebo, widok samolotów podchodzących do lądowania w Trapani, łagodne kołysanie i szum morza nadały temu wieczorowi magiczny klimat. Gotowaliśmy sami. Makaron, świeże pomidory, szynka dojrzewająca, trochę przypraw, parmezan i aromatyczna oliwa dały smaczne i superproste w przygotowaniu danie. Do tego winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) z Etny – cudownie mineralne, właściwie wulkaniczne.
Następnego dnia popłynęliśmy na Marettimo. Cała wyspa to jedna wielka skała z malutką wioską przycupniętą na wschodnim wybrzeżu. Główną atrakcją jest grota, dostępna tylko od strony wody. W jej sklepieniu znajduje się otwór, przez który wpada światło, dając niesamowitą poświatę. Obiad jedzony na łódce pozwala cieszyć oczy pięknym widokiem na wszystkie trzy wyspy. Niespodziewanie posiłek przerwał wielki tuńczyk (z połowu którego znany jest ten region), wyskakujący z wody kilkanaście metrów od nas. W pierwszej chwili wydawało nam się, że to rekin, a przecież 10 minut wcześnie tam pływaliśmy! Poruszeni kończymy posiłek i płyniemy w kierunku Levanzo.
Po sezonie było tu spokojnie. Nie było tłoku, a wiele miejsc przeznaczonych dla turystów zostało już zamkniętych. Miasteczko jest spore jak na standardy Wysp Egadzkich. Z portu można zobaczyć opuszczoną twierdzę na górze Monte Caterina, pięknie podświetloną po zmroku. Warto skusić się na słodkości z miejscowej piekarni (ciasto migdałowe oraz Cannoli siciliani, czyli rurki z kremem, które można spotkać w każdej cukierni). Widokowo i rekreacyjnie warto popłynąć do jednej z zatok, by jeszcze trochę skorzystać z ciepłej wody i pięknej słonecznej pogody.

Perła Sycylii

Fot. shutterstock.com / Rolf E. StaerkErice nazywane jest perełką Sycylii i rzeczywiście na to miano zasługuje. Miasteczko położone jest na szczycie Monte San Giuliano, 750 m ponad zatoką. Najprościej dotrzeć tam kolejką linową wyruszającą z przedmieścia Trapani. Widok z gondoli był niesamowity: pod nami cały półwysep, saliny, Wyspy Egadzkie i piękne lazurowe morze. Na górze zaskoczyła nas duża różnica temperatur. Podobno Sycylijczycy przyjeżdżają tu w upalne dni, szukając orzeźwienia.
Miasteczko zwykle jest spowite mgłą, a zimą zdarzają się nawet opady śniegu – co można zobaczyć na kartkach pocztowych oraz na zdjęciach wywieszanych w restauracjach. Średniowieczne miasteczko zachwyca kamiennymi domami i krętymi uliczkami wyłożonymi wyślizganym brukiem. Warta polecenia jest restauracja Monte San Giuliano. Dania okazały się jednymi z lepszych, jakich miałam okazję w trakcie wyjazdu spróbować: stek z tuńczyka, kalmary faszerowane ricottą i szpinakiem, makaron z sosem pomidorowo-bakłażanowym. Palce lizać! Do posiłku lokalne wino zgodnie z zasadą, by do jedzenia dobierać wino z tego samego regionu.
Wyjazd przyniósł mnóstwo wrażeń. Gorąco polecam. Żałuję tylko, że nie udało się odwiedzić wszystkich miejsc, które były na naszej liście must-see. Ale to świetny powód, by wrócić jeszcze raz na Sycylię, co z pewnością uczynimy.

Polecane restauracje:

Monte San Giuliano,
Vicolo S. Rocco 7, Erice

Quartiere San Lorenzo,
Corso Vittorio Emanuele 30,
Trapani

Bar Il Salotto,
Via Torre Arsa 104, Trapani