Skarby Mikołaja Reya

 

Montrésor oznacza po francusku „mój skarb”. Według legendy nazwa ta pochodzi od błyszczących niczym klejnoty szmaragdowych oczu jaszczurek, które podobno do dziś można dostrzec wśród traw podzamcza.

 

Bez żadnej wątpliwości mówić o nim „mój” może Mikołaj Rey – słynący z wielkiej urody zamek należy do jego rodziny od połowy XIX wieku.

Polskahistoria w Montrésor rozpoczęła się od Róży z Potockich Branickiej, która nie mogąc doczekać się wnuków, postanowiła „ustatkować” syna Ksawerego i w tym celu nabyła popadającą w ruinę od czasów rewolucji francuskiej posiadłość. Pierwsze mury warowne powstały tu już w XI wieku, ale swój obecny kształt zamek zyskał w dobie renesansu. Strzeliste wieże, wysmukłe lukarny, łupkowy dach i okalające zamek resztki średniowiecznych murów tworzą wraz z maleńkim miasteczkiem u jego stóp niezwykle malowniczy widok. Ksawery, jak przystało na jednego z najbogatszych ludzi Francji, przyjaciela Napoleona III, rzutkiego przedsiębiorcę i bankiera (to jego bank kredytował wielką przebudowę Paryża) nie żałował środków, by zamek rozkwitł na nowo. Do Montrésor trafiły arcydzieła Caravaggia, Fouqueta i obrazy mistrzów włoskich. W przepięknej bibliotece do dziś podziwiać można m.in. atlasy geograficzne z XVI wieku i jedno z pierwszych wydań Nędzników Hugo, a w salonie XVI-wieczny kredens należący niegdyś do Medyceuszy. Warto dodać, że zamek już w 1851 roku mógł się pochwalić pierwszą we Francji prywatną linią telegraficzną.

Fot. Anna MiodońskaArka polskości
Branicki był patriotą i solą w oku carskiego reżimu. Wygnany z Rosji, został podporą paryskiej Wielkiej Emigracji, a potem jednym ze „sponsorów” powstania styczniowego i legionów polskich. W Montrésor nie brakuje więc poloniców: do dziś zachowały się królewskie zastawy stołowe Jagiellonów i Wazów, pamiątki po Janie Sobieskim i wiele rycin, kobierców i rzeźb związanych z Polską.
Gdy zmarł bezpotomnie, zamek wraz z przyległościami odziedziczył jego bratanek Ksawery (zwany drugim), który był również właścicielem wielu dóbr w Polsce. Dzieci Ksawerego II, w tym spadkobierczyni Montrésor Jadwiga (po mężu Rey), przyjeżdżały tu jedynie na wakacje. Posiadłością należącą w tym czasie do grona dziesięciu największych we Francji zarządzała do lat pięćdziesiątych XX wieku żona Ksawerego II – Anna (z domu Potocka). Po drugiej wojnie stał się on bezpieczną przystanią dla ich uciekających z komunistycznej Polski dzieci i wnuków, a także wielu innych członków rodzin Branickich, Potockich i Reyów.

Kolejny odcinek
Mikołaja Reya (praprawnuka Ksawerego II) spotykam w przerwie pomiędzy jednym a drugim klapsem na planie programu kulinarnego produkowanego dla Dzień Dobry TVN. Tym razem w Dworze Sieraków Mikołaj odkrywa, że Polacy nie gorsi, własne ślimaki mają. W trakcie rozmowy okazuje się, że dla niego ślimak to smak dzieciństwa! „Na świąteczne okazje – wspomina –  kupowało się je na targu. Uwielbiałem zarówno te przygotowane w skorupkach, jak i zapiekane w cieście w kształcie muszli”. Zapytany o swoje arystokratyczne dzieciństwo, odpowiada: „Montrésor to maleńkie miasteczko. Wśród czterystu mieszkańców spora część ma polskie korzenie. Ganialiśmy po parku i okolicy z moimi kuzynami, a także z innymi dziećmi. Przez zamek wciąż przewijali się goście z Polski i nie tylko. I choć pojawiali się także turyści (zamek jest otwarty dla zwiedzających już od połowy XX wieku), nie miałem wrażenia, że jest w tym coś wyjątkowego”.
Po sukcesie, jaki odniósł w programie MasterChef, jego życie nabrało rozpędu. Zanim jednak trafił na okładki magazynów i do rubryk plotkarskich, przekonał się, że nie tak łatwo jest być w Polsce Mikołajem Reyem. Wiele osób uważało, że przedstawiając się, robię sobie żarty. „Gdy próbowałem załatwić coś przez telefon, po podaniu nazwiska w odpowiedzi słyszałem tylko trzask odkładanej gwałtownie słuchawki”.
Dziś Mikołaj Rey mówi płynną polszczyzną, ale kiedy po maturze w 1999 roku trafił do Krakowa, by nauczyć się języka przodków, znał raptem kilka słów. „Było mi nieco wstyd, zwłaszcza, że jestem w prostej linii potomkiem poety z Nagłowic, a do tego nieco go przypominam. Ojciec, Konstanty Rey, twierdził, że Polki są bardzo piękne, co może mi pomóc w szybszym przyswojeniu wiedzy i – wiesz co? – miał rację”.
Ślub Mikołaja Reya i Patrycji Sobańskiej odbył się w Bazylice Mariackiej i był nie lada wydarzeniem. Do Krakowa zjechali wtedy arystokraci z całego świata. Przez jakiś czas młodzi Reyowie dzielili swoje życie między Kraków a Montrésor. Od kiedy jednak ich dzieci poszły do szkoły, a Mikołaj zaczął być u nas rozpoznawalną twarzą – Kraków stał się ich domem.

Master t-shirt
To właśnie żona namówiła go do udziału w programie. „Gotowanie fascynowało mnie od zawsze. Już jako dziecko odkryłem w tym magię – dobierając różne składniki, można stworzyć coś zupełnie nowego. Pochodzę z polskiej rodziny, ale wychowałem się we Francji i naturalnie to kuchnia francuska jest moją pierwszą tradycją. W Montrésor polskie akcenty pojawiały się na stole zwykle przy okazji świąt. To chyba jedyne miasteczko we Francji, gdzie celebruje się śmigus-dyngus. Przyjezdnych trochę przeraża widok ludzi biegających z wiadrami pełnymi wody, ale mieszkańcy już przywykli” – śmieje się Mikołaj.
Fot. shutterstock.com / leoksPytany o najlepsze wspomnienia z kulinarnych wypraw z programem DDTVN, wymienia półgęsek, którego próbował w Dębogórze, pierogi ze szczupakiem z kurkowym sosem i prostą zalewajkę na serwatce z wiejskiej śmietany. „Zaskoczyła mnie również zupa bursztynowa pana Ławniczaka z Gdyni – połączenie ryb morskich, morszczynu czyli bałtyckich glonów z odrobiną bursztynowej nalewki daje intrygujące w smaku, rozgrzewające danie. Przy okazji tych kulinarnych wypraw z DDTVN odwiedziłem też wiele pięknych, zabytkowym miejsc – historycznych dworów i pałaców, w których powstają restauracje, hotele i pensjonaty. To wspaniale, że przywraca się je na nowo do życia”.
Obserwując Mikołaja Reya, nie można oprzeć się wrażeniu, że ten prawie dwumetrowy potomek arystokratycznych rodów mógłby dać lekcje skromności i szczerości niejednej gwieździe naszego show biznesu. Jak się zatem w nim odnalazł? „MasterChefa traktowałem jak przygodę – nie jestem zawodowym kucharzem, chciałem się dobrze bawić, a przy okazji promować moje koszulki z pozytywnym przekazem. Wymyśliłem je, bo wierzę w głęboką moc słowa. Sam stałem się na nowo religijnym człowiekiem właśnie dzięki mądrości płynącej ze słów Biblii. Ale na moich koszulkach cytuję ludzi różnych religii i kultur. Nie ma dla mnie znaczenia, skąd czerpali inspirację – liczy się siła przekazu”.

Prawdziwy skarb
Po nagraniu zatrzymujemy się na chwilę w restauracji Dworu Sieraków. Podane na aperitifnapój alkoholowy (rzadziej bezalkoholowy) podawany przed po... (...) roséfrancuski termin określający wino różowe, który zrobił... (...) d’anjou przenosi Mikołaja i jego ekipę do Montrésor położonego przecież w Dolinie Loary. „Moi przodkowie zarządzali rozległymi gospodarstwami. Produkowano także wina, przede wszystkim czerwone. Nie były butelkowane na miejscu. Dziś skupiamy się na trosce o renowację i utrzymanie zamku w dobrym stanie, co nie jest proste, zważywszy, że najstarsze mury mają tysiąc lat. Bycie właścicielem czegoś takiego to ogromna odpowiedzialność. Jestem bardzo przywiązany do tradycji, choć marzą mi się pewne zmiany, choćby rewitalizacja niesamowitych piwnic zamkowych i stworzenie tam restauracji”.
Przez miasteczko przebiega 26-kilometrowy Szlak Skarbów (La Route des Trésors), który pochwalić się może m.in. dziełami Caravaggia w Loches. Ledwo trzydzieści kilometrów stąd znajduje się najsłynniejszy zamek loarskiej doliny: Chenonceau, a samo Montrésor należy do elitarnego grona Les Plus Beaux Villages de France, czyli stu pięćdziesięciu najpiękniejszych miasteczek Francji. Kto choć raz był we Francji, rozumie, jak ogromne to wyróżnienie. Prócz górującego nad doliną rzeki Indrois zamku, uwagę przykuwają tu wyłożone kocimi łbami uliczki pełne średniowiecznych kamieniczek i gotycka kolegiata ze wspaniałym renesansowym wnętrzem. „Montrésor jest piękne – uśmiecha się na pożegnanie Mikołaj – to nasz prawdziwy skarb”.