Wieszcz a sprawa wina

Zajmowanie się alkoholowym wymiarem życia wielkich twórców wydawać się może zrazu zajęciem jałowym.

Cóż bowiem banalniejszego niż filisterska satysfakcja płynąca z nowo (lub dawniej) nabytej świadomości, że ten czy ów artysta „za kołnierz nie wylewał”? I cóż bardziej żałosnego niż podszyte złudną ideą egalitaryzmu poczucie poufałego powinowactwa w piciu z geniuszami, których wszak z pospólstwem łączy jedynie gest wznoszenia kielicha do ust.

Myśli te snułem, obserwując szlachetne wysiłki importerów królewskiego napoju zmierzające do poszerzenia kręgu konsumentów i rozniecania mody na winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...). Wspiera się ona, najzupełniej słusznie, na idei elitaryzmu (kluby, spotkania dla wybranych, poczucie łączności ze Znanym Aktorem) niosącej niespecjalnie skrywany przekaz, że oto wino (dobre) świadomie piją jednak Ludzie Na Wysokości. I ja się z tym zgadzam. Choćby dlatego, że – w pewnej, nieznanej, mierze – wino dało nam Mickiewicza. Mistrz Adam zaś dobry czynił zeń użytek i w poemach sprawiedliwość mu oddał. I tym się warto – niejałowo – zajmować.

Wieszcz a sprawa wina | Infografika: C. Gajda„Mało gdzie tak wyraża się polska dusza, jak w wierszach Pana Tadeusza” – takie tematy lekcji serwowałem młodzieży, gdym ją niegdyś pracowicie uczył języka i literatury ojczystej. Intuicję taką starałem się zaszczepić wdzięcznej dziatwie, choć otworzyć przed nią serca na oścież nie miałem wówczas śmiałości. Musiałbym bowiem wyznać, iż oto w polskiej epopei narodowej, w owocu przepysznym polskiego romantyzmu, wino godne zajmuje miejsce i ducha polskiego właściwiej i pełniej wyraża niż inne płyny odurzające.

Wspominając świetność zamku Horeszków, Gerwazy z entuzjazmem opowiada:
„Ile tu pękło beczek wina w dobrych czasach; / Szlachta ciągnęła kufy z piwnicy na pasach. I choć trunek przedawkowany czasem myśl i wzrok mącił, / to przecie niezmiennie wszystkich prowadził do owego »Kochajmy się!«”, co szczególnie nie dziwi, bo co najmniej od świtu naszej ery wiadomo, że wino i erosowi, i agape sprzyja.

Grzeczności takoż, bo nie zapominajmy, iż słynną i wiekopomną o niej naukę wygłasza Sędzia, nalawszy Podkomorzemu i sobie węgrzyna. A gdy do debaty o Polsce przyszło, to Sędzia z Podkomorzym przy pełnym kielichu: „O politycznych sprawach rozmawiał po cichu”. „Po cichu” – zwracam uwagę – nie zaś po pijacku. Jest to wszak możliwe – jak powiada inny klasyk – „když pije se s rozumem”. A tego dawnym Polakom litewskim, portretowanym przez wieszcza, odmówić nie sposób.

Do alkoholu mieli oni bowiem podejście twórcze, czego przykład dają w Panu Tadeuszu „panie starsze”, które po rannej kawie zrobiły sobie kolejną potrawę: „Z gorącego, śmietaną bielonego piwa, / W którym twarog gruzłami posiekany pływa”. Tradycja spożywania zupy piwnej – choć niebanalna – zachowała się dziś jedynie w przyskansenowych gospodach.

Jeśli pośród alkoholowych bohaterów Pana Tadeusza wino ustępuje chwilowo pola piwu czy wódce, dzieje się to sporadycznie i… strategicznie. Gorzałką raczy się tumaniona przez Gerwazego szlachta chodaczkowa, siwuchą Robak upija jegrów przed finałową rozgrywką. Ale przecie już wino w szczęśliwym finale szlachta ciągle pije i wiwaty wznosi: „Napoleona, Wodzów, Tadeusza, Zosi”.

Mickiewicz wino cenił. Sącząc je podczas tłumnych biesiad, wspaniale improwizował na tematy wysokie i przyziemne. Rywalizując z Zanem, podczas jednej z takich młodzieńczych imprez wyznał: „Natura między nami / Wielką położyła miedzę: / Zan trzeźwy pisze wierszami, / A ja cedzę, a ja cedzę, / Lecz gdy winem łeb naleję, / Wiersz się składny wtenczas kupi… / Zan milczy tak jak głupi, / Adam jak wulkan zieje! (…).

Jak wielkie zasługi dla narodowej tradycji ma wino – jako brat natchnienia i kochanek twórczości – wie tylko sam wieszcz. Będąc zaś mistrzem toastów i biesiadnych oracji, mógłby zasłużyć się dziś jako patron krzewienia neokultury wina, które ożywia rozmowę. I takiego zdrowego elitaryzmu nam trzeba.

Zakończę przestrogą: w latach mocno dojrzałych Mickiewicz porzucił wino dla piwa. W rezultacie – jak notował Józef Bohdan Zaleski – „w ciele rozmógł się do niepoznania”. Czego sobie i Państwu nie życzę.

Oprócz Pana Tadeusza (wydanie BN, 1996) korzystałem z opracowania Mickiewicz. Encyklopedia J.M. Rymkiewicza, D. Siwickiej, A. Witkowskiej i M. Zielińskiej (Warszawa 2001).