W małym wielkim kraju

 

Pod względem powierzchni Portugalia nie poraża ogromem. Trzeba wręcz przyznać, że jest malutka, szczególnie jeśli porównamy ją z rozmiarami jedynego – oprócz otaczających ją wód – sąsiada.

 

Na mapie stanowi zaledwie niewielki kawałek lądu w kształcie prostokąta, wycięty jakby z integralnej całości Półwyspu Iberyjskiego.

Fot. shutterstock.com / saiko3pDla wielu, zarówno jej mieszkańców, jak i tłumnie odwiedzających turystów, jest krajem wyjątkowym. Ciągle stanowiącym tajemnicę i frapującym odmiennością. Mimo burzliwych lat dyktatury i biedy nie przestaje być „perłą architektoniczną na szyi Europy”, jak określa ją Iza Klementowska w książce Samotność Portugalczyka. Krajem wyposażonym dodatkowo przez stwórcę w taki arsenał naturalnego piękna, że nie pozostaje nic innego, jak tylko chłonąć je wszystkimi zmysłami przy okazji każdorazowego pobytu. Można wielokrotnie przemierzać ten drobny fragment lądu wzdłuż i wszerz i wcale się nie znudzić. Nie sposób przecież porównać ze sobą bezkresnych i niemal bezludnych, porośniętych lasami dębu korkowego połaci Alentejo z nagimi szczytami i stromymi granitowymi urwiskami składającymi się na surowy krajobraz najwyższego tutejszego pasma górskiego Serra da Estrela, trudno też do czegokolwiek odnieść widok prawdziwie spektakularnych winogradów w dolinie rzeki Douro.
Miasta także wyraźnie się od siebie różnią, choć każde urzeka niecodzienną architekturą i swoją osobną historią. Niewielkie, skąpane w słońcu osady na południu zachwycają nieskazitelną bielą i nijak się mają do spowitych w bujną zieleń wiosek na północy kraju, znajdujących się jakby na końcu świata, do których udaje się dojechać z niemałym trudem. Niektóre z najważniejszych miast w kraju zaskakują mrożącymi krew w żyłach historią; pod tym względem palma pierwszeństwa należy bezapelacyjnie do Coimbry.

Trochę jak Kraków
Niewielka Coimbra położona nad rzeką Mondego, mimo że była przez ponad sto lat (1131–1255) stolicą Portugalii i siedzibą najważniejszego uniwersytetu w kraju, nigdy nie stała się potężnym miastem. Może właśnie dlatego w sercach Portugalczyków zajmuje miejsce szczególne; czują do niej mniej więcej coś na kształt tego, co mieszkańcy Polski do Krakowa. Nasza niegdysiejsza stolica również słynie z uniwersytetu, tyle że trochę młodszego niż portugalski, a krakowscy żacy nie rzucają się w oczy tak jak studenci z Coimbry paradujący na co dzień w eleganckich czarnych togach.
Portugalska wszechnica została założona przez króla Dionizego w 1290 roku, a po kilkukrotnych przenosinach z i do Lizbony ostatecznie ostała się na wzgórzu górującym nad Coimbrą, czyli tam, gdzie w innych miastach wznoszą się zabudowania rodów panujących. Jej prawdziwie majestatyczna siedziba to nic innego jak dawny pałac królewski, przekazany uniwersytetowi w 1567 roku przez króla João III. Jeśli weźmiemy pod uwagę historię tych budynków, nie dziwi wspaniałość uniwersyteckich sal, w szczególności ozdobionej portretami portugalskich monarchów Sali Absolwentów zapewniającej oprawę najważniejszym uroczystościom czy wystrój wnętrza akademickiej kaplicy o ścianach i sklepieniu wyłożonym barwnymi azulejos. Jednak największe chyba wrażenie na odwiedzających wzgórze robi wzniesiona w XVIII wieku Biblioteka Joanina gromadząca najcenniejsze portugalskie księgi w liczbie ponad trzystu tysięcy woluminów. Jej budowa i wyposażenie zostały sfinansowane przez króla João V noszącego przydomek Wielkoduszny, który w ten sposób spożytkował część złota odkrytego wówczas w Brazylii.
Wnętrze tego przybytku olśniewa barokową wystawnością i trudno oderwać wzrok nie tylko od bogato zdobionych książek, ale także regałów, a nawet drabin. Podobno w celu ochrony zabytkowego drewna przed owadami zastosowano tu niecodzienne ekologiczne rozwiązanie polegające na wpuszczeniu do środka kolonii nietoperzy, które nocą wylatują na łowy. Ale Coimbra to nie tylko uniwersytet. W mieście znajdują się także dwie katedry, z których pierwsza pochodząca z XI wieku i zwana starą, czyli Sé Velha, stanowi jeden z najwspanialszych przykładów architektury romańskiej w Portugalii. Do kompletu atrakcji można jeszcze dodać szereg zabytkowych kościołów, a także klasztor klarysek stanowiący scenerię najbardziej znanej w portugalskim świecie tragedii miłosnej.

Na zawsze razem
Klasztor klarysek nad samym brzegiem Mondego ufundowała żona króla Dionizego I zwana świętą Królową Izabelą. Po śmierci męża wstąpiła do klasztoru, tam też została pochowana. Wybudowanie konwentu w tak bliskim sąsiedztwie nieprzewidywalnej rzeki okazało się dużym błędem, gdyż ta regularnie podtapiała cele klarysek, by w końcu zalać cały kompleks. Z niemałym trudem udało się ocalić grobowiec królowej, który przeniesiono do położonego wyżej nowego budynku – barokowego Santa Clara-a-Nova.
Pierwotny klasztor jakimś cudem przetrwał całe wieki pod wodą w przyzwoitym stanie. Teraz ponownie znajduje się na stałym lądzie. Jednakże budowlę rozsławił nie tyle fakt zatopienia, a potem odzyskania dla świata, ani nawet nie rezydująca tu niegdyś królowa, ale osoba pięknej dwórki małżonki portugalskiego następcy tronu i jego wielkiej miłości – Inês de Castro. Legenda mówi, że to właśnie w murach Santa Clara-a-Velha po śmierci swej kastylijskiej żony osiadł Dom Pedro wraz ze swą oblubienicą, którą ponoć nawet po kryjomu poślubił w Bragançy. Panujący wówczas ojciec Pedra, Alfons IV, z obawy przed knowaniami braci Inês i niebezpieczeństwem wciągnięcia Pedra w wojnę z Kastylią o sukcesję tronu postanowił pozbyć się Inês, przyzwalając na jej zamordowanie. Wyrok w klasztorze klarysek wykonało trzech królewskich dworzan przybyłych w tym celu do Coimbry pod nieobecność Pedra, któremu przyszło czekać aż dwa lata, by dokonać okrutnej zemsty. Po śmierci ojca i objęciu tronu kazał odszukać zabójców ukochanej, by poddać ich torturom, a następnie wyrwać jeszcze bijące serca, co udało się zrobić w przypadku dwóch z nich. Następnie polecił ekshumować ciało Inês, odziać w królewskie szaty i nałożyć na czaszkę koronę. Cały dwór został zobligowany do złożenia jej hołdu i ucałowania trupiej dłoni. Jej szczątki pochowano w grobowcu z alabastru po lewej stronie transeptu dwunastowiecznego klasztoru cysterskiego w Alcobaça. Dla Pedra przygotowano grobowiec po prawej, tak by w dniu zmartwychwstania kochankowie od razu spojrzeli sobie w oczy. Na obydwóch nagrobkach umieszczono inskrypcję: Até ao fim do mundo („Aż do końca świata”).

Jeszcze dalej na północ
Fot. shutterstock.com / John GrummittAby podróżować szlakiem wcześniejszych portugalskich stolic, trzeba się zapuścić całkiem daleko aż na północne rubieże kraju. Tutaj bowiem, w odległości niemal dwustu kilometrów od drugiej stolicy państwa, czyli Coimbry, w historycznym regionie Minho leży pierwsza – Guimarães.
Kiedy w lipcu 1109 roku na świat przyszedł syn Henryka Burgundzkiego i córki króla Kastylii Alfonsa VI – Teresy, niewiele wskazywało na to, że jako Alfons I Zdobywca stanie się on pierwszym królem Portugalii. Za jego panowania Guimarães przez jakiś czas było stolicą nowopowstałego państwa, która potem podyktowana potrzebami rekonkwisty została przeniesiona do Coimbry. Choć w mieście znajdują się zabudowania z wcześniejszych okresów historycznych, na plan pierwszy i tak wysuwa się XV-wieczny monumentalny pałac książąt Braganza, który po latach zaniedbania został odrestaurowany na polecenie Salazara i przekształcony w oficjalną rezydencję prezydencką. Dziś mieści się w nim muzeum z wielką kolekcją flamandzkich gobelinów, mebli i porcelany stołowej. Ale do Guimarães nie przyjeżdża się zwiedzać muzeów. O wiele przyjemniej jest pospacerować wąskimi, pełnymi zabytkowych budowli brukowanymi uliczkami, zajrzeć do ufundowanego przez Alfonsa I Zdobywcę kościoła Igreja de Nossa Senhora da Oliveira czy usiąść w którejś z kafejek na Praça de Santiago czy Largo da Oliveira, by popijać doskonałą portugalską kawę i w spokoju pokontemplować otoczenie, w którym na każdym kroku zderzamy się z historią.
Potem nie pozostaje już nic innego, jak zanurzyć się we wszechobecnej zieleni tego wyjątkowego, przepełnionego wpływami celtyckimi regionu. Odwiedzić rozrzucone po okolicy tradycyjne gospodarstwa, w ciągu ostatnich dziesięcioleci wielkim nakładem pracy podniesione z ruin i przekształcone we wspaniałe, pełne bogatej historii obiekty, nacieszyć oczy niecodzienną urodą zielonego wybrzeża, czyli Costa Verde, czy zawitać do Monção i Melgaço słynących z produkcji najlepszych vinho verde. Tak czy inaczej, każdy zainteresowany tym niewielkim nadatlantyckim krajem kiedyś powinien dotrzeć do Minho, bo przecież Portugal nasceu aqui – tutaj narodziła się Portugalia.

Wybierz się z nami do źródeł Porto