Pod względem powierzchni Portugalia nie poraża ogromem. Trzeba wręcz przyznać, że jest malutka, szczególnie jeśli porównamy ją z rozmiarami jedynego – oprócz otaczających ją wód – sąsiada.
Na mapie stanowi zaledwie niewielki kawałek lądu w kształcie prostokąta, wycięty jakby z integralnej całości Półwyspu Iberyjskiego.
Dla wielu, zarówno jej mieszkańców, jak i tłumnie odwiedzających turystów, jest krajem wyjątkowym. Ciągle stanowiącym tajemnicę i frapującym odmiennością. Mimo burzliwych lat dyktatury i biedy nie przestaje być „perłą architektoniczną na szyi Europy”, jak określa ją Iza Klementowska w książce Samotność Portugalczyka. Krajem wyposażonym dodatkowo przez stwórcę w taki arsenał naturalnego piękna, że nie pozostaje nic innego, jak tylko chłonąć je wszystkimi zmysłami przy okazji każdorazowego pobytu. Można wielokrotnie przemierzać ten drobny fragment lądu wzdłuż i wszerz i wcale się nie znudzić. Nie sposób przecież porównać ze sobą bezkresnych i niemal bezludnych, porośniętych lasami dębu korkowego połaci Alentejo z nagimi szczytami i stromymi granitowymi urwiskami składającymi się na surowy krajobraz najwyższego tutejszego pasma górskiego Serra da Estrela, trudno też do czegokolwiek odnieść widok prawdziwie spektakularnych winogradów w dolinie rzeki Douro.
Miasta także wyraźnie się od siebie różnią, choć każde urzeka niecodzienną architekturą i swoją osobną historią. Niewielkie, skąpane w słońcu osady na południu zachwycają nieskazitelną bielą i nijak się mają do spowitych w bujną zieleń wiosek na północy kraju, znajdujących się jakby na końcu świata, do których udaje się dojechać z niemałym trudem. Niektóre z najważniejszych miast w kraju zaskakują mrożącymi krew w żyłach historią; pod tym względem palma pierwszeństwa należy bezapelacyjnie do Coimbry.
Trochę jak Kraków
Niewielka Coimbra położona nad rzeką Mondego, mimo że była przez ponad sto lat (1131–1255) stolicą Portugalii i siedzibą najważniejszego uniwersytetu w kraju, nigdy nie stała się potężnym miastem. Może właśnie dlatego w sercach Portugalczyków zajmuje miejsce szczególne; czują do niej mniej więcej coś na kształt tego, co mieszkańcy Polski do Krakowa. Nasza niegdysiejsza stolica również słynie z uniwersytetu, tyle że trochę młodszego niż portugalski, a krakowscy żacy nie rzucają się w oczy tak jak studenci z Coimbry paradujący na co dzień w eleganckich czarnych togach.
Portugalska wszechnica została założona przez króla Dionizego w 1290 roku, a po kilkukrotnych przenosinach z i do Lizbony ostatecznie ostała się na wzgórzu górującym nad Coimbrą, czyli tam, gdzie w innych miastach wznoszą się zabudowania rodów panujących. Jej prawdziwie majestatyczna siedziba to nic innego jak dawny pałac królewski, przekazany uniwersytetowi w 1567 roku przez króla João III. Jeśli weźmiemy pod uwagę historię tych budynków, nie dziwi wspaniałość uniwersyteckich sal, w szczególności ozdobionej portretami portugalskich monarchów Sali Absolwentów zapewniającej oprawę najważniejszym uroczystościom czy wystrój wnętrza akademickiej kaplicy o ścianach i sklepieniu wyłożonym barwnymi azulejos. Jednak największe chyba wrażenie na odwiedzających wzgórze robi wzniesiona w XVIII wieku Biblioteka Joanina gromadząca najcenniejsze portugalskie księgi w liczbie ponad trzystu tysięcy woluminów. Jej budowa i wyposażenie zostały sfinansowane przez króla João V noszącego przydomek Wielkoduszny, który w ten sposób spożytkował część złota odkrytego wówczas w Brazylii.
Wnętrze tego przybytku olśniewa barokową wystawnością i trudno oderwać wzrok nie tylko od bogato zdobionych książek, ale także regałów, a nawet drabin. Podobno w celu ochrony zabytkowego drewna przed owadami zastosowano tu niecodzienne ekologiczne rozwiązanie polegające na wpuszczeniu do środka kolonii nietoperzy, które nocą wylatują na łowy. Ale Coimbra to nie tylko uniwersytet. W mieście znajdują się także dwie katedry, z których pierwsza pochodząca z XI wieku i zwana starą, czyli Sé Velha, stanowi jeden z najwspanialszych przykładów architektury romańskiej w Portugalii. Do kompletu atrakcji można jeszcze dodać szereg zabytkowych kościołów, a także klasztor klarysek stanowiący scenerię najbardziej znanej w portugalskim świecie tragedii miłosnej.
Na zawsze razem
Klasztor klarysek nad samym brzegiem Mondego ufundowała żona króla Dionizego I zwana świętą Królową Izabelą. Po śmierci męża wstąpiła do klasztoru, tam też została pochowana. Wybudowanie konwentu w tak bliskim sąsiedztwie nieprzewidywalnej rzeki okazało się dużym błędem, gdyż ta regularnie podtapiała cele klarysek, by w końcu zalać cały kompleks. Z niemałym trudem udało się ocalić grobowiec królowej, który przeniesiono do położonego wyżej nowego budynku – barokowego Santa Clara-a-Nova.
Pierwotny klasztor jakimś cudem przetrwał całe wieki pod wodą w przyzwoitym stanie. Teraz ponownie znajduje się na stałym lądzie. Jednakże budowlę rozsławił nie tyle fakt zatopienia, a potem odzyskania dla świata, ani nawet nie rezydująca tu niegdyś królowa, ale osoba pięknej dwórki małżonki portugalskiego następcy tronu i jego wielkiej miłości – Inês de Castro. Legenda mówi, że to właśnie w murach Santa Clara-a-Velha po śmierci swej kastylijskiej żony osiadł Dom Pedro wraz ze swą oblubienicą, którą ponoć nawet po kryjomu poślubił w Bragançy. Panujący wówczas ojciec Pedra, Alfons IV, z obawy przed knowaniami braci Inês i niebezpieczeństwem wciągnięcia Pedra w wojnę z Kastylią o sukcesję tronu postanowił pozbyć się Inês, przyzwalając na jej zamordowanie. Wyrok w klasztorze klarysek wykonało trzech królewskich dworzan przybyłych w tym celu do Coimbry pod nieobecność Pedra, któremu przyszło czekać aż dwa lata, by dokonać okrutnej zemsty. Po śmierci ojca i objęciu tronu kazał odszukać zabójców ukochanej, by poddać ich torturom, a następnie wyrwać jeszcze bijące serca, co udało się zrobić w przypadku dwóch z nich. Następnie polecił ekshumować ciało Inês, odziać w królewskie szaty i nałożyć na czaszkę koronę. Cały dwór został zobligowany do złożenia jej hołdu i ucałowania trupiej dłoni. Jej szczątki pochowano w grobowcu z alabastru po lewej stronie transeptu dwunastowiecznego klasztoru cysterskiego w Alcobaça. Dla Pedra przygotowano grobowiec po prawej, tak by w dniu zmartwychwstania kochankowie od razu spojrzeli sobie w oczy. Na obydwóch nagrobkach umieszczono inskrypcję: Até ao fim do mundo („Aż do końca świata”).
Jeszcze dalej na północ
Aby podróżować szlakiem wcześniejszych portugalskich stolic, trzeba się zapuścić całkiem daleko aż na północne rubieże kraju. Tutaj bowiem, w odległości niemal dwustu kilometrów od drugiej stolicy państwa, czyli Coimbry, w historycznym regionie Minho leży pierwsza – Guimarães.
Kiedy w lipcu 1109 roku na świat przyszedł syn Henryka Burgundzkiego i córki króla Kastylii Alfonsa VI – Teresy, niewiele wskazywało na to, że jako Alfons I Zdobywca stanie się on pierwszym królem Portugalii. Za jego panowania Guimarães przez jakiś czas było stolicą nowopowstałego państwa, która potem podyktowana potrzebami rekonkwisty została przeniesiona do Coimbry. Choć w mieście znajdują się zabudowania z wcześniejszych okresów historycznych, na plan pierwszy i tak wysuwa się XV-wieczny monumentalny pałac książąt Braganza, który po latach zaniedbania został odrestaurowany na polecenie Salazara i przekształcony w oficjalną rezydencję prezydencką. Dziś mieści się w nim muzeum z wielką kolekcją flamandzkich gobelinów, mebli i porcelany stołowej. Ale do Guimarães nie przyjeżdża się zwiedzać muzeów. O wiele przyjemniej jest pospacerować wąskimi, pełnymi zabytkowych budowli brukowanymi uliczkami, zajrzeć do ufundowanego przez Alfonsa I Zdobywcę kościoła Igreja de Nossa Senhora da Oliveira czy usiąść w którejś z kafejek na Praça de Santiago czy Largo da Oliveira, by popijać doskonałą portugalską kawę i w spokoju pokontemplować otoczenie, w którym na każdym kroku zderzamy się z historią.
Potem nie pozostaje już nic innego, jak zanurzyć się we wszechobecnej zieleni tego wyjątkowego, przepełnionego wpływami celtyckimi regionu. Odwiedzić rozrzucone po okolicy tradycyjne gospodarstwa, w ciągu ostatnich dziesięcioleci wielkim nakładem pracy podniesione z ruin i przekształcone we wspaniałe, pełne bogatej historii obiekty, nacieszyć oczy niecodzienną urodą zielonego wybrzeża, czyli Costa Verde, czy zawitać do Monção i Melgaço słynących z produkcji najlepszych vinho verde. Tak czy inaczej, każdy zainteresowany tym niewielkim nadatlantyckim krajem kiedyś powinien dotrzeć do Minho, bo przecież Portugal nasceu aqui – tutaj narodziła się Portugalia.
Wybierz się z nami do źródeł Porto