Wyznania smakosza czyli… obłudnika

Gdy przed paroma laty miłośnicy zwierząt walczyli o wprowadzenie w naszym kraju zakazu hodowli gęsi na stłuszczone wątroby, poparłem ich bez wahania. Widziałem bowiem, jak dręczone są ptaki, zanim ich gigantyczne wątroby trafią na stół jako foie gras.

Ustawa została uchwalona i Polska przestała być potentatem na rynku produkcji i sprzedaży tego smakołyku. Ale… zostali inni. Foie gras produkowane są we Francji, na Węgrzech i w Izraelu. Ze wstydem muszę przyznać, że z tego korzystam. Moje łakomstwo powoduje zaburzenia pamięci i wyłącza wyobraźnię na widok olbrzymich zamrożonych wątrób, które przyrządzam dla przyjaciół i rodziny.

Na łowy!
To nie wszystkie moje słabości. Oto kolejny grzech, do którego popycha mnie łasuchostwo. Nigdy nie byłem na polowaniu. Widziałem tylko na filmach relacje z łowów. I zawsze robiły na mnie okropne wrażenie. Płaczące sarny, krzyczące zające!
Ale moja obłuda starego smakosza jest silniejsza niż oburzenie na myśliwych. W gruncie rzeczy oni za mnie odwalają tę krwawą robotę… Zając w śmietanie, comber sarni czy pieczone przepiórki lub kuropatwy łatwo zagłuszają wyrzuty sumienia. Zwłaszcza że mam poplecznika. I to najsłynniejszego spośród smakoszy!
Oto Anthelme Brillat-Savarin, XVIII-wieczny król gourmandów, tak opisał łowy: „Ze wszystkich okoliczności życia, w których jedzenie odgrywa rolę, jedną z najprzyjemniejszych jest popas na polowaniu; ze wszystkich możliwych antraktów ten może trwać najdłużej bez nudy. Po kilku godzinach polowania najsilniejszy nawet myśliwy pragnie odpoczynku. Twarz owiał mu wiatr poranny, nie zabrakło mu zręczności w potrzebie; słońce stanie wkrótce w zenicie; czas więc na przerwę, której nie nakazuje nadmierne zmęczenie, ale ów instynktowny impuls, co nas uprzedza, że aktywność nasza nie może trwać w nieskończoność. Przyciąga go miejsce cieniste; zasiada na murawie; szemrzące obok źródło zachęca, by ochłodził flaszkę, którą ugasi pragnienie”.

Ptaszki w kieszeni
Stary obłudnik piszący powyższe słowa sam nigdy nie doznawał tych rozkoszy. Nie polował. Owszem zjadał chętnie myśliwskie trofea. A tak lubił zapach dziczyzny, że w kieszeniach swego płaszcza nosił zawsze jednego lub nawet kilka ptaszków, by skruszały.
Nie ma jednak w życiu przyjemności, które przychodzą łatwo. Mając ochotę na pyszną dziczyznę, trzeba liczyć się chociaż z wyrzutami sumienia. Można je jednak zagłuszyć dobrym winem. W moim przypadku najczęściej jest to gigondasfrancuskie czerwone wino klasy AOC z południowej części ... (...). Zwłaszcza w przypadku kuropatw w śmietanie:

kuropatwa
sól
2 plastry słoniny
2 łyżeczki surowego masła
śmietana
2 łyżeczki mąki

Sprawioną kuropatwę posolić i owinąć plastrami słoniny. Obwiązać nitką, tak by plastry nie odpadały. Ułożyć w brytfannie, dodać masło i piec w gorącym piekarniku. Gdy ptak będzie prawie upieczony, zalać go śmietaną zmieszaną z mąką i piec jeszcze kilka minut, aż sos lekko zbrązowieje.