Życie towarzyskie na śmietniku

Nigel Kennedy, wybitny skrzypek angielski od lat mieszkający w Krakowie, grywa czasem w towarzystwie śmietnikowych meneli.

Zdarzało się, że po koncertach w filharmonii, zamiast wracać do domu, szedł do śmietników osiedlowych, gdzie koncertował niemal do rana. Życie towarzyskie na śmietnikach stało się swego rodzaju modą. Wydawało się jednak, że ogranicza się ono do ekscentrycznych muzyków. Tymczasem…

Niedawno na jednym z festiwali filmowych o tematyce żywienia objawieniem stał się obraz wyprodukowany przez młodych Amerykanów, którzy z dumą udowadniali, że doskonale można się wyżywić, korzystając właśnie ze śmietników. Wybierali oni produkty żywnościowe wyrzucane na śmietniki z powodu zbliżania się terminu ich ważności do spożycia bądź to wręcz przeterminowania. Zaletą tej metody było oszczędzanie na wydatkach, a także zmniejszenie marnotrawstwa żywności, które jest poważną plagą dzisiejszego świata. Ten sposób walki z głodem, mimo pozorów szlachetności, wywołuje we mnie jednak odruch obrzydzenia. Racjonalne kupowanie i niemarnowanie żywności – tak. Grzebanie w pojemnikach – nie!

Kolejną modą opanowującą świat kulinarny jest dzielenie się resztkami z własnego stołu. Do dobrego tonu w dobrym towarzystwie zaczyna należeć ogłaszanie w internecie, że nierozsądna gospodyni lub domowy kucharz kupili zbyt dużo makaronu, baraniny czy przyrządzili zbyt dużą, jak na potrzeby rodzinne, pizzę. Teraz więc czekają na głodnych chętnych, z którymi resztkami z pańskiego stołu mogą się podzielić. Liczą widocznie na to, że dzięki ich szlachetności zmniejszy się liczba głodujących na naszym globie.

Powstają także jak grzyby po deszczu witryny internetowe i sklepy skupujące np. niesprzedane pieczywo, wyroby garmażeryjne lub dania restauracyjne, których nie zjedli klienci renomowanych nawet lokali, by odprzedać je chętnym za niewielkie pieniądze. Z niewielkim zyskiem rzecz jasna.

Te metody wywołują we mnie i wściekłość, i obrzydzenie. Tak jak i bale charytatywne, na których bogata publiczność zjada kawior i ostrygi, by ze składkowych pieniędzy kupić suchary lub w najlepszym razie razowy chleb dla ubogich.

Na koniec tych wyrzekań niezbędne jest zdanie wyjaśnienia: nie jestem przeciwnikiem oszczędnego gospodarowania żywnością, a także wspomagania tych, którzy pomocy wymagają. Jednak zamiast chwalić się swą szczodrością i odwagą grzebania w śmieciach, lepiej jest racjonalnie robić zakupy, wykorzystywać we własnym domu i dla własnych potrzeb wszelkie produkty i wspierać potrzebujących tej pomocy, lecz nie karmiąc ich przeterminowanym jedzeniem, ale kupując produkty świeże, apetyczne i takie, które sami zjadalibyśmy z zadowoleniem.

Życie towarzysko-śmietnikowe zostawmy więc brytyjskiemu skrzypkowi, który grywa w blokowych wysypiskach dla własnej przyjemności, oddając zresztą przebywającym tam melomanom nie marne resztki swego talentu, ale to, co ma najlepszego!!