Jesteśmy ludźmi renesansu

Rozmowa z księciem Robertem Louisem François Marie Luksemburskim, szefem Château Haut-Brion

Powód podróży księcia Roberta Luksemburskiego po świecie był dość oczywisty – koniec obchodów 75-lecia nabycia Château Haut-Brion, który jest obecnie w posiadaniu rodzinnego holdingu Domaine(fr.) posiadłość, majątek, gospodarstwo.. Clarence Dillon. Zarządza nim książę Robert. Przyczyna wizyty w Warszawie – osobista. Jego przodek miał na imię Bolesław i wyemigrował z Łomży do Teksasu w latach 40. XIX wieku. Wyszło to na jaw dopiero dwa lata temu dzięki badaniom archiwalnym.

Marta Śmietana: Jakie były powody tej emigracji?
KSIĄŻĘ ROBERT LUKSEMBURSKI: Polityczno-ekonomiczne. Sytuacja w Polce była wtedy dość złożona. Nazywał się Dulon lub Dylan i jest przodkiem Clarence’a Dillona, który w 1935 roku kupił Château Haut-Brion.

Fot. HautBrionimgCo kierowało Amerykaninem, że spośród wielu możliwości wybrał zakup akurat tej posiadłości? Wiedział, co dokładnie kupuje?
Oczywiście. Mój pradziadek był człowiekiem renesansu. Dodatkowo miał francuskie korzenie, jego matka pochodziła z Francji, biegle mówił w tym języku. Z zawodu był bankierem, ale interesowało go mnóstwo rzeczy. Studiował architekturę, sztukę, zoologię, historię, uczył się nawet gotowania w Cordon Bleu. Był zafascynowany Francją do końca swoich dni. A żył długo – miał 95 lat, gdy umarł.

Ale czy był jakoś dodatkowo zaangażowany wcześniej w winiarski biznes?
Tak, co też okazało się niedawno. W latach 20. robił interesy w Szampanii i trochę w pozostałych regionach Francji – również w Bordeaux.

Tylko czy nabycie Château Haut-Brion to była szansa na zysk, czy kupowanie marzenia – historii, tradycji, kultury?
I jedno, i drugie. Europa w latach 30. była w kryzysie. Ale pradziadek znał się na robieniu pieniędzy, wiedział, jaki potencjał ma Haut-Brion. A że był to potencjał również historyczny – to musiał wierzyć w legendę. Ta inwestycja wynikała przede wszystkim z pasji i była radością. Bo finansowe zyski na dużą skalę to kwestia ostatnich lat.

Gdy patrzę na Pana, dostrzegam podobieństwa do Clarence’a Dillona. Szerokie zainteresowania poza winem i biznesem, ale i twarde stąpanie po ziemi.
Może. Ale ja nie gotuję (uśmiech). Choć jedzenie to przecież radość.

To może również dlatego powstała nowa linia win – Clarendell – bo łatwiej dopasować ją do kuchni? Clarendell jest trochę nowoświatowe.
Nie, to winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) w starym, bordoskim stylu. Bardzo dobra jakość, odpowiednie dojrzewanie – choć szybciej dostępne na rynku. Proces starzenia jest krótszy niż w przypadku pozostałych win – nie 10, a tylko 2–3 lata. Pozwala to oczywiście docierać do nowych odbiorców, ale też trafia do świetnych restauracji na całym świecie.

No dobrze, ale ciągle mam wrażenie, że Clarendell nie jest tej samej jakości, co wina z Château Haut-Brion i La Mission Haut-Brion. Które z nich są dla Pana najważniejsze?
Wszystkie. Różni je docelowy odbiorca – oba Haut-Brion to wina butikowe, a Clarendell jest do picia na co dzień. To ma być wino, które dotrze tam, gdzie raczej nie pojawi się Haut-Brion, czyli na szeroko rozumiany rynek międzynarodowy. Dlatego uprościliśmy etykietę.

I ceny się zdecydowanie różnią.
Tak – od 15 euro za Clarendell do kilkuset za Haut-Brion. To pierwsze ma być winem szeroko dostępnym. Ja przecież też nie piję Haut-Brion do obiadu, tylko Clarendell.

A nie woli Pan jednak białych win szwajcarskich, jak przyznał Pan w jednym z wywiadów?

Lubię je również, to odkrywanie lokalnej produkcji. A przecież weekendy spędzam w Szwajcarii. Swoją drogą – zawsze staram się pić wino z regionu, do którego jadę. Teraz czekam na polskie wino.

Trochę to potrwa, jak myślę, szybciej będzie trzeba wskazać następcę w Domaine Clarence Dillon. Czy któreś z trójki pańskich dzieci interesuje się winem?
Niespecjalnie. Ale mają jeszcze czas.

Pan zaczął w wieku 18 lat.

Tak, ale to była inna sytuacja. Ja tam dorastałem, a osobą odpowiedzialną za całość była moja matka. Zresztą w jakimś sensie uciekłem z château. Podróżowałem: Nowa Zelandia, Stany – tam poznałem żonę, studiowałem, pisałem nawet scenariusze w Hollywood. Dopiero po tym wszystkim wróciłem do Europy i zająłem się Haut-Brion.

Czy był Pan wcześniej w Polsce?
Nie, to moja pierwsza wizyta.

Pańska rodzina była wielokulturowa. Podobnie Polska była kiedyś krajem wielu nacji i kultur – Żydzi, Ormianie, Ukraińcy.
Różnorodność jest bardzo ważna. Również moja rodzina ma pierwiastek żydowski. Ojciec Clarence’a Dillona nazywał się Samuel Lechowski. A nazwisko Dillon przejęli po matce z francuskim zapleczem.

To przedstawicielem którego narodu Pan się czuje?

Luksemburczykiem. Stanowczo!

Jak to? A Haut-Brion?
Owszem, dorastałem w château, ale potem mieszkałem w Luksemburgu. Teraz mieszkam w Szwajcarii, choć prowadzę francuską firmę, a moi przodkowie pochodzą ze Stanów. Wiele też podróżowałem i nadal to robię – to wymogi mej pracy. W sumie więcej czasu spędzam w podróży niż w Szwajcarii. Więc chyba mam międzynarodowe obywatelstwo. Z polskimi korzeniami.

Powiedział Pan kiedyś, że czuje się cudzoziemcem w Bordeaux. Jak to możliwe?
Rzeczywiście, raczej jesteśmy cudzoziemcami. Czuć a być – to różnica. My naprawdę pochodzimy z różnych części świata.

Czy szukacie nowych posiadłości?
Co roku, ale nie mamy ochoty – inaczej niż część producentów bordoskich – szukać nowych winnic w Europie (poza Bordeaux oczywiście), a już na pewno nie w Nowym Świeciepopularne, zbiorcze określenie pozaeuropejskich państw win....

Dlaczego?
Bo w Bordeaux jest ogromny potencjał i to nam wystarczy. I wciąż mnóstwo do odkrycia – tak było z Clarendell. Ale nigdy nie należy mówić „nigdy”. Poza tym praca w Europie jest równie zajmująca jak wyprawa do Nowego Światapopularne, zbiorcze określenie pozaeuropejskich państw win.... Ciągle jest tu mnóstwo do zbadania, wciąż trzeba poszukiwać i pilnować jakości. Bordeaux jest fascynujące…

Ależ emocjonalna wypowiedź!
Emocjonalna i racjonalna. 80 procent mojej aktywności zawodowej to podróże. Mogę więc czasem spojrzeć na życie z dystansu. I wiem, że nikt w Bordeaux nie zrobiłby takiego wina jak Clarendell jeszcze 60 lat temu – a ja pomyślałem: czemu nie. Podobne wina powstają teraz wszędzie. A Bordeaux to 200 najlepszych posiadłości świata, 15 tysięcy producentów win, gigantyczna wiedza przekazywana przez pokolenia. I my z tego korzystamy. A presja ekonomiczna jest wielka – ludzie, głównie młodzi, chcą tańszego wina. Clarendell takie jest – i nie traci nic na jakości. A co do emocji – pasja pozwala mi pracować z entuzjazmem. Pomaga też wizja wciąż nowych możliwości ekonomicznych.

Czy pracował Pan kiedyś jako enolog?
Nigdy. Mam młody, mądry zespół, najlepszych enologów – wystarczy.

Jak to się stało, że były zawodnik rugby Pascal Baratié dba o Pańskie krzewy?
Pascal jest w château już ponad 20 lat. Kiedyś był sławnym graczem, zresztą rugby jest bardzo popularne na południu Francji. Zresztą u mnie pracuje bardzo wielu byłych rugbistów. To dobrze robi winom…

Jak to? Rugby?
Bo rugby to dżentelmeńska gra zespołowa – zachowuje się zasady, nie ma nadmiernej agresji, wspólnie spotyka się po rozgrywkach. Ja sam byłem rugbistą w młodości…

Jak to jest być księciem oraz właścicielem jednej z najlepszych i najstarszych marek na świecie, nie tylko w winiarskim sensie?
Po pierwsze – to nie moja wina. Ja się urodziłem Luksemburczykiem w Haut-Brion (śmiech). Nie jestem winemakerem, ale widzę cały czas potencjał tego miejsca. I wiem, że zaplecze sięga XV wieku. Trzeba to przekazać potomnym. Po prostu.

 

Domaine Clarence Dillon (DCD)rodzinna firma skupiająca w sobie Château Haut-Brion (od 1... (...)

Rodzinna firma skupiająca w sobie Château Haut-Brion (od 1935 r.), Château La Mission Haut-Brion (od 1983 r.) oraz nową linię win bordoskich – Clarendell. Za twórcę Château Haut-Brion uznawany jest Jean de Pontac, który od 1549 r. poświęcił się rozbudowie i rozwojowi posiadłości. Dzięki staraniom rodziny Pontac wino z Haut-Brion stało się pierwszym kultowym winem bordoskim.
Obecnie obowiązki prezesa DCD pełni książę Robert Louis François Marie Luksemburski, prawnuk Clarence’a Dillona. Rok 2010 i początek 2011 poświęcone były 75. rocznicy powstania firmy.

Więcej o historii Château Haut-Brion na:  Haut-Brion (Château Haut-Brion) w ABC wina.