Czasem udaję Greka…

… bo mam do tego prawo. I do tego prawo naturalne, na które tak często powołują się księża i politycy (niektórzy rzecz jasna).

Moim argumentem jest babcia o wdzięcznym imieniu Eufrozyna, przywieziona do Polski z greckiego chutoru na Ukrainie, w którym dziadek Jerzy, podówczas młody lekarz wcielony do carskiej armii, zauważył 18-letnią pannę pędzącą konno, z czarnymi warkoczami łopoczącymi z tyłu i biustem numer pięć falującym z przodu.

Tak go to podekscytowało, że wziął ją w jasyr i uciekając przed Armią Czerwoną dotarł do rodzinnego domu w Warszawie. Babcia szybko nauczyła się polskiego, ale charakter miała grecki: lubiła gotować i ucztować, śpiewać i opowiadać piękne historie. Nie lubiła natomiast historii oczerniających innych ludzi. Zwłaszcza członków rodziny i przyjaciół. Powoływała się wówczas na grecką tradycję filozoficzną pochodzącą wprost od Sokratesa.

W starożytnej Grecji Sokrates był uważany za człowieka, który posiadł wielką mądrość i wiedzę. Pewnego dnia spotkał znajomego:
– Sokratesie, wiesz, czego właśnie dowiedziałem się o twoim uczniu?
– Zaczekaj chwilę – odpowiedział Sokrates. – Zanim mi o tym powiesz, przepuścimy twoją informację przez potrójny filtr.
– Potrójny filtr?
– Właśnie. – kontynuował filozof. – Nim powiesz mi coś o moim uczniu, sprawdźmy tę informację pod trzema kątami. Pierwszy to prawda. Czy jesteś całkowicie pewien, że to, o czym chcesz mi powiedzieć, jest prawdą?
– Nie – odpowiedział znajomy. – Właściwie to dowiedziałem się o tym od kogoś…
– W porządku. – przerwał mu Sokrates. – Teraz drugi filtr:  czy chcesz mi powiedzieć o tym uczniu coś dobrego?
– Nie, wręcz przeciwnie…
– W takim razie chcesz mi powiedzieć coś złego o nim, ale nie jesteś pewien, czy jest to prawda. Został jeszcze filtr pożyteczności. Czy to, co chcesz mi powiedzieć, jest dla mnie pożyteczne?
– Nie, właściwie to nie…
– A więc – skonkludował Sokrates – jeśli to, o czym chcesz mi powiedzieć, może nie być prawdziwe, nie jest dobre ani nawet przydatne dla mnie, to po co o tym w ogóle mówić?

To wyjaśnia, dlaczego Sokrates był wielkim filozofem oraz dlaczego nigdy się nie dowiedział, że Platon był kochankiem jego żony.
Filozofia bowiem ma i swoje ciemniejsze strony.

A z greckich tradycji babci Eufrozyny trzyma się mnie szczególnie miłość do kobiet z pięknymi włosami i imponującym biustem, niechęć do plotkowania o przyjaciołach, apetyt na souvlaki, kleftiko, kefalaki i oliwę z Krety.  
Czy widać, że jestem Grekiem?
Jeśli tak, to należą mi się wyrazy wdzięczności. Za sprytnych i inteligentnych przodków, dzięki którym winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) z Kaukazu, bo tam pięć tysięcy lat temu rozpoczęto jego produkcję, rozprzestrzeniło się w całym basenie Morza Śródziemnego. Greccy żeglarze handlowali nim, wożąc ten nektar najpierw w amforach, a potem, gdy zbyt dużo wina pochłaniał Neptun, wywołując burze i tłukąc gliniane naczynia, pomyśleli o drewnianych beczkach uszczelnianych żywicą sosnową. I tak powstało najbardziej typowe greckie wino – retsinabiałe (rzadziej różowe) wino greckie o antycznych korzen... (...).

Także Grekom zawdzięczamy jedno z najwspanialszych win południa Włoch. To oni bowiem zawieźli pierwsze szczepy aglianico do Basilicaty i Kampanii. Dzięki temu dziś z winnic na stokach wulkanów możemy raczyć się winem o barwie niemal granatowej i zapachu piekła, który po zaczerpnięciu –  w karafce bądź kielichu – tlenu daje nam prawdziwy przedsmak raju.

Gdyby Sokrates tego posmakował…