Wśród antenek i tannatów

  Przyjmując propozycję pracy w Gaskonii, nie wiedziałam o niej nic. Kojarzyła mi się mgliście z Dumasem i tyle. Zresztą nie miałam czasu zastanawiać się nad tym, co zastanę w tej południowo-zachodniej części Francji, mając na głowie nowozelandzkie pinoty, które jak na złość nie chciały dojrzewać.   Przez myśl przemknęło mi tylko: „Jak ja, do licha, upchnę w angielskiej wersji CV…

Chcesz czytać więcej?