Wino na krawędzi…

Coraz chętniej czytam teksty, które nazywam na własne potrzeby crossoverami. To takie dzieła, pisane najczęściej przez ludzi zwykle na co dzień z branżą niezwiązanych, które pokazują, jak wygląda świat wina postrzegany oczami osób stojących „z boku”.

Dlatego tak chętnie zaglądam na blog Matta Kramera, z tego też powodu bez dania pardonu zabrałem Wojtkowi Bosakowi bestsellerową książkę Wine Wars: The Curse of the Blue Nun, the Miracle of Two Buck Chuck, and the Revenge of the Terroirists Mike’a Vesetha i przeczytałem ją z wypiekami. Zresztą zdaje się nie tylko ja
– Jancis Robinson uznała ją za książkę roku 2011.

Kiedy przed ostatnimi świętami Bożego Narodzenia dowiedziałem się od Wojtka, że wychodzi następna książka Vesetha, i że on ją już zamówił, postanowiłem nie czekać, kiedy ją przeczyta i Extreme Wine: Searching the World For the Best, the Worst, the Outrageously Cheap, the Insanely Overpriced, and the Undiscovered zdobyłem własnymi kanałami.

Kim zatem jest Mike Veseth oprócz tego, że ma upodobanie do „ekstremalnie” długich tytułów? Otóż jest on emerytowanym profesorem ekonomii politycznej na Uniwersytecie Puget Sound w Tacoma (stan Waszyngton). Razem z żoną prowadzi też stronę internetową „The Wine Economist”. A prywatnie, rzecz jasna, jego hobby jest winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...). Ale niedokładnie w naszym rozumieniu, bo oprócz delektowania się zawartością wybranej flaszki Veseth patrzy na nią właśnie oczyma człowieka „z boku”, a więc: dlaczego tyle kosztuje, skąd taka, a nie inna etykieta, jak utwierdzić się w przekonaniu, że to, co na etykiecie, jest zgodne z prawdą, jak i którędy dane wino trafiło do tej konkretnej butelkityp butelek o różnym kształcie, pojemności i kolorze, pr... oraz dlaczego ktoś właśnie jemu ją zaoferował w sklepie czy też restauracji.

Już we wstępie Michael Veseth zastanawia się nad szczytną ideą olimpijską, gdzie szlachetne współzawodnictwo coraz częściej zastępuje walka o zwycięstwo za wszelką cenę, z czym często łączą się pokaźne apanaże, bo sportowcy dawno już przestali być przecież amatorami. Coraz większą popularność zyskują tzw. sporty ekstremalne, w których im więcej hałasu, narażania życia i wypadków, tym lepiej i… ciekawiej. Dalej zastanawia się, co by było, gdyby w takim widowisku umieścić np. nudną zazwyczaj transmisję z biathlonu. Autor przeciwstawia to hipotetycznemu wydaniu biathlonu w wersji ekstremalnej, gdzie „sportowcy” mkną z ogromną prędkością po stoku na deskach snowboardowych, skaczą, wykonują ewolucje i jednocześnie „grzeją” do siebie nawzajem z kałasznikowów. Od razu byłoby wiadomym, kto wygrywa, a kogo na mecie już nie należy się spodziewać. I co za emocje przy oglądaniu!

Te spostrzeżenia przenosi Veseth na świat wina. Za The Oxford Companion to Wine pokazuje tzw. wine belt, czyli rozkład tradycyjnego pasa upraw winiarskich na tle ziemskiego globu. Ale od razu zadaje pytanie – skoro tak, to czy gdzie indziej wina nie można produkować? Uprawiać winorośli? A choćby i w Kenii czy Zambii, albo w Nepalu? Można, tam też sadzi się winnice. I to właśnie są ekstrema, które zaskakują i ekscytują autora. Czy takie wina nie mogą liczyć na zbyt? Ależ oczywiście! Choćby z ciekawości.

Czy trudne warunki mogą być przeszkodą? Też nie. Na Lanzarote właściwie nie ma gleby, wieje saharyjski gorący wiatr, a wina są przednie. Czy wysokość może stanowić trudność? Absolutnie nie! Argentyńskie, andyjskie Cafayate jest tego świetnym przykładem – przekroczyliśmy już granicę trzech tysięcy m n.p.m. Chodźmy zatem dalej – to już dodaję od siebie – jeśli można już dziś zbierać winoroślVitis vinifera.. opuszczając się na linach, to dlaczego nie spróbować wyposażyć winogrodników w maski tlenowe?

I jeszcze – czy ktoś kiedyś pomyślałby, że Kanada będzie poważnym graczem na światowej mapie winiarskiej? Oczywiście, nikt! A dziś jest, robi nie tylko swoje „normalne” wina, ale wyspecjalizowała się szczególnie w winach lodowych, daleko pozostawiając w tyle pod względem wielkości produkcji Austrię i Niemcy. Wina te w cenach 50–500 dolarów za półbutelkę sprzedają się zwłaszcza w krajach Azji wyśmienicie. W Kanadzie jest monopolistycznie i drogo, więc np. odwiedzający Kanadę Japończycy kupują je strefach wolnocłowych, opuszczając kraj klonowego liścia. Ale nie muszą ich, broń Boże, dźwigać – kanadyjskie winiarnie mają wolnocłowe składy i w Tokio, i w Osace. Więc Japończyk płaci, wylatując np. z Montrealu, a odbiera swoją buteleczkę np. na lotnisku Narita, która czeka na niego już od dawna na miejscu.

I to jest tylko, proszę drogich Czytelników, wstęp do książki Extreme Wines. I więcej nie powiem już nic, by nie odbierać Państwu niebywałej radości z czytania takich właśnie crossoverów Mika Vesetha. Ale nim do zakończenia dojdzie, napotkamy wiele ekscytujących i zaskakujących skojarzeń autora nie tylko z punktu widzenia ekonomisty, ale także zwykłego konsumenta. Bo Mike Veseth ilekroć widzi butelkę wina, zaczyna się zastanawiać, czy… Miłej lektury!

Extreme Wine
Mike Veseth
Rowman & Littlefield
Cena: 24,95 $