To, co kiedyś będzie brunellem… Jak dojrzeje

Atto a divenire brunello – takie włoskie napisy znajdziemy na beczkach we wszystkich piwniczkach w okolicach toskańskiego miasteczka Montalcino.

Chyba, że… nie dojrzeje. Bo producent się rozmyśli i je zdeklasyfikuje do apelacji Rosso di Montalcino lub Sant’Antimo, wina regionalnego albo zasekwestruje mu je policja przysłana przez sąd, lub też wyleje mu je do ścieków zła ręka zawistnego pracownika.

Na kanwie tej jednej z najgłośniejszych afer winiarskich ostatnich lat jawi mi się kilka pytań. Choćby takie, jak to: czy brunello zawsze jest lepsze od wina regionalnego (a nie jest przecież!)? Czy winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) typologicznie kupażowane jest lepsze od niemieszanego, nawet jeśli owoce użyte do ich wyrobu pochodzą z tej samej parceli (raczej – nie)? Nareszcie, czy można o charakterze jakiegoś wina, pochodzącego z jednej apelacji stwierdzić, że jest ono dla niej typowe lub taką „typowość” wykluczyć? Takie określenia i porównania spotkać można często – moim zdaniem, zbyt często.

Osobiście nie znam przyczyny, dla której stuprocentowe wino odmianowe miałoby być z zasady lepsze od takiego, które jest kupażem lub też kupażem z dominantą jednej odmiany. Rzecz jasna wielce szanuję i nawet więcej – głęboko cenię – wybór lokalnych winiarzy, którzy narzucili sobie sami obostrzenia, że będą wytwarzać wino wyłącznie z jednego szczepu. To ich wybór. Ale tu z kolei zawsze dręczą mnie następne dwa pytania dotyczące chwytów reklamowych (i nie tylko, bo dotyczy to też szeptanej popularyzacji), kiedy w uzasadnieniu ceny flaszki słyszę od producenta niemal zawsze: „wiesz, to stuprocentowe sangiovese”, albo: „to czyste tempranillo! Żadnych dodatków! Wiesz, o co chodzi!” I zostaję poczęstowany jeszcze uśmieszkiem i przymrużonym okiem.

„Goń się” – to pierwsze, co przychodzi mi wówczas na myśl. „Twój sąsiad po drugiej stronie ulicy robi kupaże i obiektywnie są to znacznie lepsze wina od twoich, mistrzu”. Ale milczę – choć właściwie całą energię skupiam na tym, by nie ryknąć ze śmiechu. Bo nie przyjmuję do wiadomości faktu, że jednoszczepowe jest z zasady lepsze lub gorsze od kupażowanego. Cóż to za dziwny argument! W dodatku sugerujący, że wina takie powinniśmy ocenić wyżej, bo to klasyka! Bzdura!

Wtedy rodzi się w mojej głowie jedna z owych podchwytliwych myśli: a co by było, gdyby jednak takie wino „poczęstować” niewielką domieszką innej odmiany? Takie rozważania dopadają mnie najczęściej, gdzie winiarze robią jednocześnie wina w jednej apelacji, kupażowane lub odmianowe, a przy okazji na przykład… odmianowe lub kupażowane wina regionalne (IGT). Przy czem te ostatnie kupaże są robione w innych proporcjach niż przewiduje prawo apelacyjne. Tu skojarzenie nasuwa się samo – Toskania i supertoskańska rewolucja. Tanie lub droższe chianti oraz zwykle droższe od nich wina regionalne lub też odjechanie drogie.

Zaś drugie pytanie klasyki owej właśnie dotyczy. Coraz trudniej przychodzi mi używanie przymiotników „typowe”, „klasyczne”, „tradycyjne”, itp. Nie dlatego, że przestały mi się one podobać, ale przez to, że nie oddają już właściwego rzeczy stanu. Ale są miejsca, co do których od początku nigdy takich przymiotników nie potrafiłem dopasować – wbrew urzędnikom z INAO, którzy to wszystko wiedzą dokładnie.

Jak choćby z wina z Południa Francji. Nie mogłem bowiem pojąć, jak ustalić wspólne, podstawowe i klasyczne cechy – dajmy na to – dla châteauneuf-du-pape, skoro jedni w tej apelacji tworzą wina niemal odmianowe, a inni korzystają z usług kilkunastu szczepów. Nawet zanim miałem okazję spróbować swojego pierwszego „papieskiego zamkowego”, już wiedziałem, że to bzdura i śmiech czysty. Można porównywać wina z różnych roczników od jednego producenta – OK, ale od wszystkich? „Bzdura! Rząd nie ma pieniędzy na magazynowanie zboża!” – twierdził minister Jaszuński usłyszawszy po raz pierwszy propozycję Dyzmy. „Bzdura!” mówię i ja, bo każde otwarcie nowej butelkityp butelek o różnym kształcie, pojemności i kolorze, pr... châteauneuf-du-pape to dla mnie wyzwanie i żadnej „klasyczności” tu nie oczekuję.

Kilka dni temu szacowne Château Pontet-Canet straciło prawo do używania apelacji Pauillac dla swojego drugiego wina – Les Hauts de Pontet z rocznika 2012, bo nie było… „typowe”. Właściciele Pontet-Canet, rodzina Tesseron, byli bardzo zdziwieni tą decyzją, ale też i ubaw mieli przedni – funkiel nówka Les Hauts de Pontet 2012 sprzedało się w całości en primeur(fr.) system sprzedaży stosowany głównie w Bordeaux i pra... (...) na pniu. Nabywcy zatem będą mieli rewelacyjną pamiątkę, kiedy na butelkach ich dawno kupionego wina miast „Pauillac” pojawi się określenie „Vin de France” (czyli wino stołoweprzeważnie lekkie, różnej jakości wino przeznaczone do c... (...)). Moim zdaniem jedną flaszkę powinno się wysłać „ku przestrodze” do Paryża, do siedziby INAO (12, rue Henri Rol-Tanguy), który od 1974 roku każe komisjom panelowym sprawdzać „typowość” win we wszystkich apelacjach. Cóż – „szukanie złota w błocie wymaga wielkiej roztropności” jak pisał Święty Hieronim.