Halloween

Czymże jest genialny, idealny pobyt aktora na scenie?
Dobrowolnym poddaniem się opętaniu. Ja, aktor, człowiek z krwi i kości, użyczam swojej organiczności duchowi, jakim jest nasz zmyślony bohater.

Fot. Archiwum Błażej PeszekPojmując jego motywację zachowań i działań, pozwalam mu powodować moimi emocjami i odruchami w imię sprawy, o którą walczy. Opętanie daje nam bilet na kolejkę strachów z wesołego miasteczka. Możemy poszaleć. Możemy pobać się i postraszyć. Ciekawe jest też wcielanie się w postaci duchów jako takich. Możemy więcej. Nie ograniczają nas ogólnie przyjęte zasady i normy kulturowe oraz społeczne. Stajemy się nieobliczalni. A kiedy do tego dochodzi na przykład chęć zemsty – bo najczęściej duchy w dramatach i filmach pragną zadośćuczynienia krzywd, jakie im wyrządzono za życia, z powodu których odeszli z naszego świata – to mnie fascynuje i niezwykle ekscytuje! Czad! Przenikanie przez ściany, wędrówki po sufitach, obracanie głową dookoła szyi, bieganie po schodach na czworaka brzuchem do góry – łamanie zasad! Kiedy miałem okazję wcielić się w rolę upiora – słynnego Kruka, Brandona Lee, zamordowanego na planie filmowym, z nieokiełznaną frajdą przyglądałem się otaczającemu światu z perspektywy istoty szalonej, nieskrępowanej konwenansem – więc prowokacyjnej i bezkarnej.

A czym są halloweenowe wygłupy, jak nie realizowaniem marzeń o łamaniu zasad. „Cukierek albo PSIKUS”! Psikusy nam się marzą! Nudna mdła zupa dyniowa? Nie, egzotyczna i pikantna… Z białym winem i kokosem. Dynia umyta i dokładnie obrana ze skórki? Nie, dokładnie umyta, ale ZE skórką! Zupka podlana śmietanką? A psikus – zalana mlekiem kokosowym. Łagodna w smaku? Ha, zaprawiona pastą z papryczek chili! Zakwaszona cytrynką? Skądże! Szklanką wytrawnegookreślenie wina, w którym, teoretycznie, cały cukier na d..., cierpkiego białego wina (resztę wypijamy w trakcie gotowania). Kolor piękny i złocisty. Dlaczego? Bo to specjalna odmiana dyni o nazwie Hokkaido. Na oliwie duszona z wcześniej zeszkloną cebulą i zrumienionym – nieprzypalonym, bo gorzkim wtedy – czosnkiem. Doprawiona solą, imbirem, gałką muszkatołową, kuminem i kurkumą. Na końcu zmiksowana i zalana mlekiem kokosowym. Posypana na talerzu prażonymi pestkami własnymi. Dla piękności ubrana liśćmi kolendry. Smak genialny. A geniusz – jak nam podpowiada z zaświatów Antoni – jest spokrewniony z szaleństwem. Szalone zestawianie do drugiego dania (polecam wieprzowinę) to łagodna siekana dynia w kosteczkę o konsystencji i nucie SMOOTH JAZZ zalana marynatą octową w tonacji ROCK. Oh yeah! Ja, Kruk, o twarzy smutnego Jokera gram sobie rocka. Pikle dyniowe odlotowej ciotki Beci, od której pożyczoną winylową płytę Floydów przed dwudziestoma pięcioma laty do dziś posiadam i nie zamierzam oddać. Dynia krojona, gotowana aż do utraty koloru, ale broń Boże nie doprowadzona do konsystencji ciapy, zalana w słojach marynatą z octu jabłkowego, wody z cukrem, doprawiona goździkami, Fot. Archiwum, zielem angielskim, solą i liściem laurowym. Pozaziemskie doznania wręcz. Znów smaki genialne. „A skąd masz pewność, że ludzie genialni, którym wierzy cały świat, nie widzieli zjaw?” Widzimy zjawy? Może po grzybach… Polecam te mniej halucynogenne. Na przykład kurki. Bo to teraz właśnie mamy jesień, a jesienią rosną grzyby w lesie.

Pomarańczowe kurki do pomarańczowej zupy. Kurki w śmietanie – tym razem do polania kotlecików z polędwicy wieprzowej. Kotleciki jak to kotleciki: kroimy, tłuczemy, smażymy, sól, pieprz, zrumieniona wcześniej na tej samej patelni gałązka rozmarynu. Do sosu z kurek reszta Chardonnayfrancuska odmian białych winogron, jedna z najbardziej rozp... de Reserva – wina (tego, którego nie wypiliśmy, oczywiście, w trakcie gotowania), to znaczy nie reszta – tylko pół szklanki, bo resztę właśnie wypijamy. Kurki, nie mylić z „kruki”, duszone na maśle klarowanym z cebulką. Najdorodniejsze egzemplarze po podduszeniu czekają na finał. Reszta zmiksowana z solą i odrobiną pieprzu. Odrobiną, bo kurki same w sobie są pieprzne – uch… z dolewką śmietany ozdobione drobno siekaną zieloną pietruszką i tymi najdorodniejszymi, otulają mięso. Po prostu szaleństwo. Szaleństwo spokrewnione z geniuszem. Deser? Nie, nie, to byłoby CZYSTE szaleństwo.

PS. Jakby co, zawsze można przygotować ciasto dyniowe.

A skąd masz pewność, że ludzie genialni, którym wierzy cały świat, nie widzieli zjaw? Przecież dzisiaj uczeni twierdzą, że geniusz jest spokrewniony z szaleństwem.
Antoni Czechow