Cuda nad Wisłą

W ostatnią niedzielę zakończył się IX Konwent Winiarzy Polskich w Sandomierzu.

Konwent, zorganizowany przez Polski Instytut Wina i Winorośli oraz Sandomierskie Stowarzyszenie Winiarzy Polskich, zgromadził blisko 150 wytwórców i zaproszonych gości. Największa sala sandomierskiego zamku pękała w szwach. I to nawet podczas kończących imprezę niezwykle ciekawych wykładów seminaryjnych. Krótko mówiąc – tak dobrze nie było nigdy, i jest to w zasadzie trend stały. Ci, którzy byli świadkami konwentu pierwszego ze zdumienia przecierali oczy, wspominając początki tej imprezy. – Nigdy się nie spodziewałem, że ewoluuje to w tym kierunku – mówił mi Roman Myśliwiec, nestor polskiego winiarstwa i winogrodnictwa. Podobne zdania pojawiały się w kuluarach bardziej niż często.

Najważniejszym punktem wydarzenia była jak zwykle komentowana degustacja panelowa prowadzona przez zaproszonych gości. W komisji zasiedli: Magda Wrzesińska, Monika Bielka-Vescovi, Sławek Chrzczonowicz, Wiktor Bruszewski, Mariusz Kapczyński, Tomek Prange-Barczyński, Wojtek Bosak oraz niżej podpisany.

Miała ona dać wszystkim zgromadzonym – przynajmniej w zarysie – obraz polskiego winiarstwa, jego poziom i miejsce, w którym się znajduje dziś. Komentowaliśmy „w ciemno” 70 win z różnych regionów kraju, oceniając zarówno ich wady, jak i zalety.Dla mnie bezwzględnym zwycięzcą okazały się wina białe.

Tak długich setów dobrych i świetnych polskich win jako żywo nie pamiętam w moich potyczkach z krajowymi wyrobami. Aż miło było brać do rąk kolejne próbki do smakowania. A były to wina bardzo różne, z różnych odmian i regionów, odmienne typologicznie, gdzie właśnie wysoka jakość stanowiła jedyny wspólny wyróżnik. Kilka win „wpadkowych” nie zaciemniało jasnego obrazu.Wszystkie wina różowe były porządnie zrobione, ale było ich zaledwie kilka, więc trudno się tu pokusić o wyciąganie ogólnopolskich wniosków.

Znacznie gorzej wypadły wina czerwone, co wywołało długie kuluarowe i podegustacyjne dyskusje i spory. Wiele win było nieskończonych, z przerwaną fermentacja jabłkowo-mlekową, niestabilnych lub po prostu z ewidentnymi wadami, robionymi z niedojrzałych owoców. Doszedł do tego zły rocznik 2013, z którego pochodziło większość próbek – październikowy przymrozek zastał wiele owoców niedojrzałymi, stąd bardzo wysoka kwasowość większości win, niekiedy bardzo agresywna. – Szkoda, że w takim przypadku część winiarzy nie zdecydowała się na zrobienie win różowych z takich owoców – szeptaliśmy w komisji. Wniosek był jednak taki: spora część próbek czerwonych win nie powinna była w ogóle trafić na stoły uczestników Konwentu.

Pokonwentowe dyskusje biegły w zasadzie w jednym kierunku: czy aby delikatnie nie zmienić formuły tych spotkań. Czy nie rozdzielić win komercyjnych, już sprzedawanych od tych „altankowych”, robionych hobbystycznie, czy też komercyjnych, ale nietrafiających do sklepów i pokazać oba nurty na osobnych degustacjach. Czy do głównego panelu nie powinny trafiać tylko te wina, które można kupić, nie zaś te z zapasów lub robione w bardzo krótkich seriach. – Jaki sens ma porównywanie moich win, skończonych, stabilnych, odleżakowanych, zabutelkowanych i sprzedawanych, z winami, które ktoś ściągnął ze zbiornika na dwa dni przed Konwentem – mówił mi jeden z winiarzy – to zupełnie inna jakość, inna kategoria.Padały propozycje, by wśród czerwonych win nie pokazywać tych z ostatniego rocznika. Ale wówczas część winiarzy nie będzie miała już win, sprzedaż kończy się u nas dość szybko. Pytań jest wiele, odpowiedzi na nie bardzo trudne.

Najważniejsze jest wszakże, by – wśród mnogości lokalnych stowarzyszeń winiarzy – Konwent pozostał wydarzeniem integrującym całe polskie środowisko winiarskie, aby nikogo nie wykluczać poza nawias a priori, aby było takie miejsce i czas, gdzie co roku wszyscy mogą się spotkać. By Konwent pozostał Konwentem takim, jakim był z założenia…A następny, jubileuszowy już za rok w Jaśle. No, może nieco więcej niż rok, bo w prawdopodobnie w sierpniu.

Czas Wina był patronem medialnym wydarzenia.

Wojciech Gogoliński

fot.1 – P. Karwowski, pozostałe: J. Suchocka