Spośród 150 win z największego austriackiego okręgu Weinviertel, które przetestowaliśmy na miejscu w zeszłym tygodniu, ledwie 3–4 proc. było zamkniętych tradycyjnym korkiem.
A i to już tylko prawdopodobnie „końcówka linii”. Wszyscy deklarowali, że definitywnie kończą ze starą tradycją – korki zostaną jeszcze przez jakiś czas w butelkach eksportowanych do niektórych krajów, w których konsumenci ciągle są do nich przywiązani.
W tej zmianie nie chodzi nawet o choroby powodowane przez naturalne zamknięcie, ale o brak homogeniczności win w poszczególnych butelkach. – Kiedy otwieram dziesięć butelek swojego grünera, nigdy nie jestem w stu procentach pewien, czy dane winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) jest w optymalnej kondycji, czy też coś złego zaczyna się w nich dziać. Każde jest minimalnie inne, co trudno mi wytłumaczyć kolejnym degustującym i klientom – mówił nam Chistopher Bauer z Jetzelsdorf.
Najciekawsze jest to, że metalowe zamknięcie zupełnie nie przeszkadza w wieloletnim dojrzewaniu wina, co było do niedawna głównym argumentem przeciwników tej metody. Już trzyletnie wina dojrzewane w butelkach z oboma rodzajami zamknięć, które ocenialiśmy, wykazywały się rewelacyjnymi cechami starzenia, czasami z wyraźną przewagą nowych zamknięć. Nic nie brakowało także najstarszym, 9-letnim winom z zakrętkami, jakie udało nam się „wydobyć” z piwnic producentów. Wiele „kapsli” ocenialiśmy bez wahania na grubo ponad 90 punktów!
Ciekawe jest także to, że zakrętki są często (zwłaszcza w przypadku mniejszych producentów) droższe o od zamknięć korkowych. Bardzo kosztowne są nowoczesne maszyny, a zwłaszcza ich ciągła konserwacja, a także ciągła konieczność utrzymywania dwóch linii rozlewniczych – tradycyjnych i nowych. Ale austriaccy winiarze mają spore doświadczenie w łączeniu sił i wspólnym kupowaniu maszyn dla kilku posiadłości.
O samych z winach z Weinviertel – wkrótce w „Czasie Wina”.
Wojciech Gogoliński
Anna Miodońska
Wiedeń/Retz/Poysdorf/Wolkersdorf