Z Krakowem związanych było wiele słynnych rodzin kupieckich: Kirchmajerowie, Feintuchowie (później Szarscy), Grossowie, Meinlowie. Mówiąc o nich, nie można użyć określenia „rdzennie polskie”.
Czasem historia polonizowania się trwała wiele pokoleń, bywało, że dokonywała się niemal z dnia na dzień, pod wpływem impulsu.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, co sprawiało, że ziemia polska wydawała się bardziej atrakcyjna niż inne, nawet dostatniejsze, obszary. Może powodowała to uroda polskich kobiet? Może korzystniejsze niż gdzie indziej stawki podatkowe? A może, po prostu, nagle okazywało się, że całe życie jest już związane z Polską? I stawało się ono zupełnie inne niż życie przodków.
Amory w Szarej?
Podobnie było z rodzinami żydowskimi ulegającymi asymilacji. Dziadkowie osób dorastających w dwudziestoleciu międzywojennym byli najczęściej mieszkańcami biednych ulic krakowskiego Kazimierza: Józefa, Jakuba czy placu Bawół. Ich dzieci przenosiły się do lepszych dzielnic: na Krowoderską czy Łobzowską. Stawali się coraz zamożniejsi, czytali Goethego i Schillera w oryginale, biegle władali kilkoma językami, lecz gdy nie chcieli, by ich sprzeczki były rozumiane przez dzieci, przechodzili na jidysz. A co robili potomkowie handlarzy z dzielnicy żydowskiej? Biegali na demonstracje patriotyczne, witali Piłsudskiego i płakali na jego pogrzebie, chodzili do polskich gimnazjów – i czuli się całkowicie Polakami (co później zweryfikował rok 1939, ale to już zupełnie inna historia). To narodowe i kulturowe pomieszanie spowodowało, że nie można już dzisiaj określić, kto i co od kogo zapożyczał – Polacy od Żydów czy Żydzi od Polaków sztukę pieczenia placków ziemniaczanych.
W przypadku Szarskich, właścicieli Szarej Kamienicy, mamy do czynienia z procesem szczególnym. To nie rodowe nazwisko nadało nazwę budynkowi, lecz jego mieszkańcy przyjęli nazwisko wywiedzione z nazwy miejsca, w którym przyszło im żyć.
Tradycja każe widzieć w Szarej Kamienicy dowód na kochliwość Kazimierza Wielkiego, który miał ów dom zbudować dla swej ukochanej Żydówki Sary. Historia jest jednak nieubłagana – lokuje początek Szarej Kamienicy w XIII wieku, czyli nieco wcześniej niż miały miejsce domniemane królewskie amory.
Legenda znajduje swoją kontynuację w kolejnych ważnych dla narodu wydarzeniach – nieco lepiej udokumentowanych. To w progach tej właśnie kamienicy – jakoby – pierwszy raz zatańczono poloneza. I w ten właśnie sposób dawny obrzędowy taniec ludowy miał wkroczyć na salony i w konsekwencji stać się naszym symbolem narodowym. Nazwę zawdzięcza Francuzom, których gościł wojewoda Piotr Zborowski. A rzecz działa się 23 lutego 1574 roku.
Następnymi właścicielami Szarej Kamienicy byli magnaci Zebrzydowscy, później jej posiadaczem był Jan Karol książę Czartoryski (wtedy dała ona schronienie Żydom chroniącym się przed tłumem). W dalszej kolejności władali nią hrabiowie Żeleńscy (Zelińscy). W 1794 roku, po ogłoszeniu insurekcji, miał tu swoją kwaterę Tadeusz Kościuszko, co upamiętnia umieszczona na niej tablica. W połowie XIX wieku jej losy mocno się powikłały – uległa poważnemu uszkodzeniu, pozostała bez właściciela.
I wtedy okazało się, że Szara Kamienica, która przez lata pozwalała zadawać szyku rodom magnackim – przeszła w ręce żydowskiej rodziny kupieckiej o nazwisku Feintuch.
Herbata z wieżyczką
Protoplastą rodu był Marcin Feintuch, posiadacz firmy spedycyjnej i kantoru wymiany walut w Wolnym Mieście Krakowie. W połowie XIX wieku Feintuchowie przeszli na katolicyzm. To właśnie dwóch synów Marcina – Stanisław i Leon August – zmieniło nazwisko na Szarski. Stanisław był założycielem firmy kupieckiej, której pierwotny kształt odbiegał znacznie od późniejszych wspomnień klientów składu kupieckiego „Szarski i Syn”. Początkowo w Szarej Kamienicy sprzedawano niemal dosłownie każdy towar – przysłowiowe szwarc, mydło i powidło.
Z pięciorga dzieci Stanisława Henryk został wiceprezydentem Krakowa za kadencji Juliusza Leo, córka Stefania zaś wyszła za mąż za inżyniera Władysława Klugera, który – będąc słynnym pionierem techniki – wyjechał do Peru, gdzie budował tamy wodne, kanały, mosty, wodociągi, wykładał na politechnice w Limie i wytyczył przez Andy słynną drogę do stolicy Boliwii La Paz. Niestety, zachorował na gruźlicę gardła i musiał wrócić do Krakowa, gdzie zmarł, mając zaledwie 35 lat.
Henryk Szarski po ukończeniu studiów aktywnie włączył się w działalność firmy. Rozbudował ją i określił jej profil – artykuły kolonialne – z naciskiem na handel kawą i herbatą. Dwaj synowie Henryka, Adam i Antoni, nadal rozwijali rodzinne przedsięwzięcie. Wobec panującej w Krakowie konkurencji (przy Rynku działały inne firmy delikatesowo-kolonialne: Hawełka, Jawornicki, Grosse, Meinl) sens miał prawie wyłącznie handel hurtowy. W piwnicach Szarej Kamienicy mieścił się ogromny magazyn, a w nim maszyny przeznaczone do pakowania herbaty oraz palarnia kawy, którą sprowadzono z Ameryki Południowej. Natomiast słynną „herbatę z wieżyczką” rodzina sprowadzała z Indii. Sam sklep był niewielki i zajmował pomieszczenia od frontu Szarej Kamienicy.
Bierut kończy sprawę
Synowie Leona Augusta zajmowali się już innymi dziedzinami życia niż ojciec. Jan Zawiejski, architekt, był twórcą gmachu Teatru im. Słowackiego, jego brat Mieczysław Zawiejski, ceniony rzeźbiarz, był współautorem posągów i rzeźb zdobiących budynek teatru. Wyrzeźbioną głowę Jana możemy oglądać na zworniku nad recepcyjnymi schodami.
Z czasem rodzina Szarskich przekształcała się coraz bardziej – mniej w niej było kupców, a coraz więcej uczonych, mecenasów, polityków, mężów stanu, profesorów, architektów.
Marcin Szarski to senator Rzeczypospolitej; jego syn Kazimierz Witalis (1904–1960) to profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, Stanisław Szarski (1888–1916) był doktorem filozofii i legionistą – by wspomnieć tylko kilku jej przedstawicieli.
Podczas okupacji Niemcy usunęli firmę z lokalu od frontu – wegetowała wtedy w małym pomieszczeniu przy ulicy Siennej. Ostateczny jednak upadek firma „Szarscy i Syn” zawdzięcza czasom demokracji ludowej – w 1950 roku doprowadzono do likwidacji rodzinnego przedsiębiorstwa. Rodzina Szarskich zaś rozjechała się po świecie.
Materiały prezentowane w artykule pochodzą z kolekcji Marka Sosenki – kolekcjonera i antykwariusza, właściciela Galerii ART – DECO. Kraków, pl. Dominikański 4, I p., tel. 012 423 22 46