Kiedy Warren Winiarski w 1968 roku wspierał ustanowienie Doliny Napa jako rezerwatu przyrody, nie wiedział jeszcze, jak ogromny wpływ będzie to miało na wydarzenia z roku 2020.
Miłe złego początki
Rozpoczął się on piękną, słoneczną zimą z niskimi opadami deszczu, co spowodowało braki zapasów wody, jak również przesuszenie krzewów winorośli, które nie miały możliwości pełnej regeneracji w czasie zimy. Mimo braku wody warunki pogodowe sprzyjały, a ciepłe – ale nie gorące – lato przyczyniło się do niemal idealnych warunków wzrostu winorośli i dojrzewania winogron. Zbiory zapowiadały się naprawdę dobrze i zaczęły się już w połowie sierpnia (białe winogrona do produkcji wina musującego). To miał być wyjątkowo dobry rocznik.
W tym samym czasie winiarze i pracownicy winnic mierzyli się z pandemią. Sale degustacyjne opustoszały. Od czasu do czasu pracownicy w maskach wystawiali wina na krawężnik do osobistego odbioru. Kiedy jednak obostrzenia złagodzono, na początku wakacji okazało się, że degustacje i biesiadowanie na łonie natury to jedyny bezpieczny sposób wspominania „normalności”. Winiarnie ponownie ożyły, zaczęły odpoczywać finansowo, lato było w pełni, a wyjazd do winnicy pozwalał na chwilę zapomnieć o szalejącej pandemii.
Jedenaście tysięcy piorunów
Kiedy w środowy wieczór 18 sierpnia jedliśmy kolację na tarasie, podziwiając pasmo górskie Mayacamów w zachodzącym słońcu, zaobserwowaliśmy kilka błyskawic, które groźnie przeszyły niebo. Rano pojawiła się łuna palącego się ognia, która do wieczora rosła na naszych oczach z godziny na godzinę, przerażając nas coraz bardziej. Niby daleko, 15 kilometrów od nas, a jednak bardzo blisko. Według raportu kalifornijskiej straży pożarnej w ciągu 72 godzin zarejestrowano jedenaście tysięcy piorunów, które zainicjowały 367 nowych pożarów. Pożar Hennessy pochłaniał sukcesywnie doliny Pope i Chile wraz z najstarszą rodzinną winiarnią w Napa Valley – Nichelini. Pożary szalały także w hrabstwie Sonoma. Winiarze monitorowali dojrzewające winogrona, mając nadzieję, że wiatry przewieją dym, który kładł się na winnicach jak ciepły koc, nadając winogronom dymnej nuty, zbliżonej do aromatu popielniczki i tak bardzo niepożądanej w winie.
Strażacy i winogrodnicy walczyli ramię w ramię żeby ugasić pożary i ochronić winnice. Później przyszedł czas niepewności o byt. Laboratoria pracowały jak szalone sprawdzając poziom gwajakolu, substancji odpowiedzialnej za aromaty dymne w winie. Prawnicy winiarni wystawiali aneksy do umów, żeby zabezpieczyć się przed kupnem odymionych winogron. Winogrodnicy mieli jednak największy dylemat. Zostawić winogrona na krzewach winorośli i uzyskać środki z ubezpieczenia, jeżeli w nie zainwestowali, czy też sprzedawać po niższej cenie ze stratą, aby odzyskać część poniesionych kosztów.
Rynek wtórny pracował na pełnych obrotach. Dla tych, którzy mieli wina w tankach z poprzedniego rocznika, otworzył się intratny rynek nabywców. Ceny poszły w górę. Nastała cisza przed burzą.
27 września 2020 rozpoczął się najstraszniejszy „szklany pożar” (ang. glass fire), który trwał niezmiennie przez 23 dni. Niebo w ciągu dnia było w kolorze pomarańczowo-szarym, widok iście marsjański, na ziemię spadał popiół jak z poruszonego ogniska – Dolina Napa płakała. Dusiliśmy się w dymie. Dostaliśmy zakaz wychodzenia na zewnątrz z powodu bardzo złej jakości powietrza. Kilka razy dziennie pojawiały się wiadomości o przyjaciołach, znajomych, którzy stracili dach nad głową, pracę, dorobek życia. Pożar zniszczyły 31 winiarni w tym słynne Castello di Amarosa, Cain Vineyards Spring Mountain Vineyards oraz restaurację z trzema gwiazdkami Michelina Medowood. Smutek wkradł się w serca mieszkańców Napa. Pandemia nabrała nowego oblicza o ognistej twarzy.
Co zostanie po 2020?
Kiedy pod koniec października zbiory mały się ku końcowi, a w powietrzu czuć było aromat fermentującego moszczu, pandemia ponownie zaczęła się nasilać. Ci, którym udało się zrobić wina, uważają, że 2020 będzie bardzo dobrym rocznikiem, choć prawdopodobnie drogim. Obostrzenia stopniowo wróciły. Winogrodnicy i winiarze zaczęli przygotowania do zimy oczyszczając winnice z suchego drewna i traw. „Winnice to idealna bariera przeciwogniowa” – mówi Phil Coturri z Oakville Ranch. Ochrona winnic i terenów rolnych trwająca już od 1968 roku nie tylko zakazuje zabudowy terenów, ale chroni to co najważniejsze, czyli lokalną przyrodę. Winiarze w Napa doskonale wiedzą, że dbałość o otoczenie to jedyny sposób na wieloletni sukces, stąd też 90 procent winnic w Napa Valley posiada certyfikat Napa Green Certified Land, a 89 winnic to Napa Green Certified Wineries. Ochrona tego, co zostało i nie spłonęło, współpraca i bezinteresowna pomoc dała winiarzom w Napa moc do działania, pozytywną energię, by patrzeć w przyszłość. Winnice właśnie są w trakcie zimowego cięcia, temperatura rośnie, a łozy zaczynają płakać. Wkoło kwitną kwiaty gorczycy, a to znak rozpoczynającej się wiosny i nowej czystej białej karty w historii Doliny Napa, która zapisze się jako rocznik 2021.