„Białe” małżeństwo

Nie mogę powiedzieć, że dobrze poznałem Manfreda Ebenauera. Właściwie to wcale go nie poznałem. Kiedy przyjechaliśmy, wyszedł jedynie na chwilkę z piwnicy, by się przywitać.– Dziś filtrujemy, jutro będziemy butelkować – dodał przepraszająco i zostawił nas w rękach swojej pięknej żony Marion oraz czujnego młodego labradora. Mimo że w Weinviertel byłem tyle razy, nigdy nie trafiłem do Ebenauerów. Nie…

Chcesz czytać więcej?