Tę książkę należy polecić od razu i bezpardonowo. Jest to bowiem jedna z niewielu pozycji z dziedziny kulinarno-przepisowej, którą można poczytać. I to z zapartym tchem.
Sam nie gotuję (co – jak postanowiłem – wkrótce ma się zmienić), ale kulinarne zbiory przeglądam ochoczo. Głównie z uwagi na piękne fotografie. Do poczytania tam z reguły niewiele, a już osobistych odkryć – jak na lekarstwo.
Książka Smaki świata nie należy do takich pozycji. Dwoje jej autorów spotkało się przypadkowo, na bazarze w Marsylii. On Australijczyk, gotujący na różnych statkach pływających po świecie, ona Polka z kucharskim zacięciem mieszkająca na antypodach. To, że spotkali się na bazarze i rozpoczęli przypadkową, choć pełną pasji dyskusję, zaważyło na całej książce oraz na fakcie w ogóle, że ją napiszą.
Dzieło to jest chyba najlepszym przewodnikiem po najbardziej znanych „kleparzach” świata. Każdy rozdział to osobne państwo. Każde państwo to inny bazar. Właściwie nic innego ich nie interesuje, bo cóż może być ciekawszego niż miejscowy targ. Tutaj widać całe miasto, całe państwo. To, co ludzie jedzą, świadczy o ich kulturze, kraju, przyzwyczajeniach. O lokalnej społeczności, jej zwyczajach, historii, wojnach, sąsiadach i różnych wpływach z wojen lub migracji wynikających.
Lubię ten styl, bo ja też tak mam. Buszowanie po bazarach, od adelajdzkiego Central Market po barcelońską Boquerię stosuję pasjami. Uwielbiam włoskie, poranne targi, ale i dzielnicowe sklepiki w małych miasteczkach, często taką rolę spełniającą. To tu skupia się życie miejscowej społeczności. W spożywczaku zawsze na ladzie leży kilka rzeczy do spróbowania. Więc i można coś przekąsić, ale to nie fair myśleć, że na tym można poprzestać. Trzeba pogadać ze sklepikarzem lub jego żoną. Posłuchać najnowszych plotek i pokosztować salcesonu, wielkiej jak świniak mortadeli, uszczknąć sera i gadać, gadać, gadać o tym, co się próbuje. Sprzedawca tylko na to czeka, czasem wydaje mi się, że to ważniejsze od samego aktu zakupu, choć zawsze coś wezmę, choćby na prezent.
Na targowiskach de Gor i Baxter autorzy czują się jak ryby w wodzie. Ale w kuchni też! Gotują z przejęciem i pasją. Domyślam się, jak trudno było im wybrać tych kilka dań, które mają nam pokazać jakiś kraj, ale zrobili to chyba dobrze. A przynajmniej ja czuję się z ich wyborami dobrze, bo zdecydowaną większość tych potraw znam.
Książka ma niezwykły układ – polski i angielski tekst przenikają się, jak w kalejdoskopie. Zastanawiałem się, czemu tak? Anglik nie będzie zainteresowany polskim tekstem, Polak angielskim. Może to dla mieszanych małżeństw (świetny pomysł!), może, by nadać potrawom międzynarodowego sznytu. A jednak coś w tem jest. Bowiem zdjęcia w obu wersjach nie są powielane, są inne i osobne. W dodatku wszystko jest piękne i świetnie skomponowane. A więc – czytać tę książkę należy także oczyma!
Smaki świata. Flavours of the World
Evita de Gor, Gavin Baxter
Gruner+Jahr Polska
Cena: 59,90