Ledwie o tej publikacji (po raz drugi już z resztą, bo to kolejne wydanie) zaczęło stawać się głośno, a już z poranną pocztą dotarła do mnie cegła pt. Wine Trails. 52 Perfect Weekends od podróżniczego giganta Lonely Planets. Nie jest to książka ani dla mnie, ani dla wielu z moich branżowych znajomych, co muszę zaznaczyć od razu, a co wcale nie oznacza, iż nie przewertowałem jej z najwyższą, należną jej uwagą. Roi się tu od przedniej jakości informacji, perfekcyjnie przebranych i odpowiednio poukładanych, z możliwością szybkiego do nich dotarcia na wiele sposobów, czy to poprzez spis treści, indeks, czy choćby alfabetycznie.
Dlaczego raczej nie dla mnie – bo nie jestem raczej z natury winiarskim turystą, podróże odbywam grupowo, te dziennikarskie czy konkursowe, i raczej tak, by naładować się informacjami ile wlezie, pomijając przy okazji wszystko, co mi w tem przeszkadza, rozprasza. Przewodnik Wine Trails został zaś pomyślany tak, jak mniemam, by zaspokoić potrzeby osób, które zaplanowały sobie weekend, czyli spędzenie wolnego czasu w jakimś fascynującym miejscu winiarskim. Lub przebywając w interesach w jakimś urokliwym zakątku, zaznali tam (bo czas tego wymagał) spędzenia weekendu akurat w miejscowych winiarniach czy knajpkach. Trudno mi sobie wyobrazić, iż przemierzając cały glob i docierając na koniec świata, np. do nowozelandzkiego Marlborough, gdzie dalej już nic na ziemi nie ma, bym odwiedził raptem dwie winiarnie, zjadł dwa posiłki, przespał się w fajnym hoteliku, po czem spakował i wybrał w powrotny lot.
Specyfikacja mojego zawodu polega na tym, iż zazwyczaj w czasie podróży odwiedzam cztery, pięć winiarni dziennie, godzinami rozmawiam z winiarzami, a na koniec dnia jeszcze przy kolacji mam okazję spróbować jeszcze win od producentów, których nie odwiedziłem… Taka proza życia, pewnie podobnie jest w wielu innych zawodach.
To książka – jak wspomniałem – jest dla innych, choć napakowana wiedzą po brzegi, niemal w formacie encyklopedycznym… A właściwie właśnie w takowem. Z tym że w układzie „miększem”, bo i opisy są nieco bardziej „ludzkie”, gładsze i dużo fajniej przyswajalne, niż te z uroczej Encyklopedii PWN z przełomu lat 60–70. ub. wieku. Układ jest jednak twardy – miejsce ze wstępem, winiarnie do odwiedzenia, informacje, gdzie się zatrzymać oraz co i gdzie zjeść, ewentualnie poświętować z miejscowymi winiarzami. Nie sposób się pomylić – w ryzach trzymają nas ramki i kolory stron frakcji rozdziałów. No i jeszcze te zdjęcia i rewelacyjna szata ilustracyjna. Czyste kompendium, ale sprytnie podane…
Faktycznie zaś jest tak, iż jest to potężny, niemal nieprzebrany zbiór wskazówek. Co nie wyklucza, a nawet absolutnie zachęca do miksowania onych z innemi źródłami. Bo jeśli chcemy spędzić weekend np. w Douro, to niemal koniecznem wydaje, by jednak sięgnąć po bardziej szczegółowe materiały o lokalnych winach, ich klasyfikacji czy historii oraz te o walorach odwiedzanych siedlisk. Tak, by nasz pobyt uczynić bardziej efektywnym i nie przeoczyć rzeczy naprawdę ważnych. Poza tem – każde przedsięwzięcie powinno wymagać nieco wysiłku, by dać radość.
Lista autorów nie jest długa, ale ich nazwiska imponujące. Są ułożone alfabetycznie w stopce i podane bardzo skromnie, nawet bez tytułów. Nie chcę ich wymieniać, bo każda z tych osób jest równie ważna, no i jest znana ze specjalizacji w różnych regionach winiarskich (Oj, warto tam spojrzeć!). Ich wybory są szczególne i pokrótce uzasadnione przy wskazaniu każdej winiarni do odwiedzenia. Wiele z nich może zaskoczyć, ale takie proste to nie jest. Bo jeśli pójdziemy na skróty, to wystarczy sięgnąć po pierwsze internetowe zestawienie najbardziej utytułowanych winiarni w planowanym do odwiedzenia regionie lub po najbardziej okrzyczane miejscowe gwiazdy. Jednak by posmakować miejsca, to nie wystarczy – każde z nich ma wiele smaczków, zaułków, pionierów, ludzi z „drugiej linii”. Są więc i duzi i mali, ale zawsze tacy, gdzie warto, i to bynajmniej nie dlatego, że ich sala degustacyjna przypomina lobby hotelu Georges V w Paryżu. Słowo „trail” najszybciej tłumaczymy jako „szlak”, w tym wypadku więc to winne szlaki. Można zaś też jako „trop”, i ja w to wchodzę. To winne tropy, które powinny ułożyć się w całość i doprowadzić nas do celu z własnymi uzupełnieniami do materii.
To twardookładkowa, albumowa księga raczej z tych na półkę, raz dlatego, iż będziemy do nie wracać, dwa – bo waży ponad kilogram, a w liniach Finnair na pokład nie wniesiemy już nawet gazety, a inni przewoźnicy się do tego szykują. Naszą podróż i wizyty należy raczej zaplanować w domowym zaciszu, niż wozić ze sobą propozycje z całego świata w weekendowym torbie podróżnej, kiedy akurat jesteśmy w Piemoncie.
Wine Trails. 52 Perfect Weekends
Lonely Planet Food, 2023 (2. wydanie)
Liczba stron: 320
Cena: ok. 120 zł