Wszyscy mają nadzieję, że właśnie chwilowe. Walka z pandemią skłania chińskie władze do stopniowego zamykania największych miast, w tym tych portowych. Jak oceniają specjaliści, gospodarka Państwa Środka jest w tej chwili unieruchomiona w blisko czterdziestu procentach. Tamtejszy rynek winiarski może ucierpieć jeszcze bardziej – w tej chwili nikt nie jest w stanie tego ani przewidzieć, ani policzyć.
Korespondent „Le Monde” pisze, że w przepełnionym, prawie 26-milionowym Szanghaju, w ciągu dziesięciu minut zauważył ostatnio… jedną ciężarówkę. Jak podaje z kolei wysłanniczka „The Guardian” w jej bloku ona i sąsiadki wychodzą na korytarze i wymieniają się produktami spożywczymi. Stany Zjednoczone odwołały z miasta swój personel konsularny, za wyjątkiem osób niezbędnych dla podtrzymania funkcjonowania placówki. I nie ma to akurat związku z polityką – po prostu te osoby nie są w stanie pracować w takich warunkach.
Wynika to z faktu, że Chiny twardo trzymają się opcji zero i chcą całkowicie zwalczyć pandemię, co jest powszechnie kontestowane choćby przez kraje europejskie, gdzie właściwie wszelkie obostrzenia przestały już obowiązywać. Dziś 373 miliony ludzi, ponad jedna czwarta chińskiej populacji, zostało objętych restrykcjami, od ograniczeń w podróży po całkowite zakazy przemieszczania się lub nawet wychodzenia z domów.
Szanghaj, największy chiński port, i inne wielkie miasta są zamykane kwartał po kwartale, zależnie od tego, gdzie zostanie wykryte nawet najmniejsze ognisko covidu. Żywność jest rozwożona przez specjalne służby, ale – oczywiście – nie winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...). Na obszarach wyłączonych zamknięte są restauracje, powoli zamyka się także sklepy, bo nie ma komu dostarczać im towarów.
Niewielu może pracować w domach i zamawiać wino oraz mocniejsze alkohole przez internet. Ta branża jest w Chinach bodaj najlepiej rozwinięta na świecie, jednak ten segment rynku odbiorców to w sporej części nie te osoby, które są najbardziej winiarsko wyedukowane. Wino dla nich nie jest produktem absolutnie podstawowym, przynajmniej nie na tyle, by go zamawiać w sieci. Raczej spożywali go okazjonalnie, właśnie w czasie celebracji różnych okazji w restauracjach lub traktowali je jako świetny podarunek.
W Chinach problemem jest to, że kiedy mówimy, iż jakaś grupa zakupowa zmniejszyła się o kilka procent, to na myśli mamy nie tysiące, ale często dziesiątki milionów osób. To powoduje ból głowy u europejskich i kalifornijskich dostawców, zwłaszcza po lekcji australijskiej, gdy Pekin wypowiedział w styczniu 2019 roku Canberrze winiarsko-węglową wojnę celną. Z kolei sytuacja polityczna na świecie (i w Chinach) powoduje odruchy o podtekście patriotyczno-nacjonalistycznym, w efekcie czego konsumenci coraz częściej poszukują własnych, chińskich win, szczególnie zaś ci, którzy kupują wino okazjonalnie. I nie jest ważne, że jest ono często droższe, ale jest, i to zwykle bardzo dobre.
Pozachińscy wytwórcy ciągle mają nadzieję, że ten stan jest przejściowy. Ale czy tak istotnie będzie? Czas przyniesie odpowiedź…
Źródła: m.in. wineintelligence.com, lemonde.fr, vino-joy.com, wyborcza.biz, theguardian.com