Trzynaste wydanie Mundus Vini, jednego z największych konkursów winiarskich na świecie, rozpoczęło się w zeszły weekend w palatynackim Neustadt an der Weinstraße.
Czy można jeszcze w ogóle zrobić złe winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...)? Uspokajam, można. I w dodatku zgłosić go do światowego konkursu. Przekonali się o tem ponownie sędziowie tegorocznego wydania konkursu Mundus Vini. Ale ogólnie nie było tak źle – kolejne zderzenie z przypadkowymi winami z 43 krajów świata wypadło znacznie korzystniej niż poprzednie. Choć win było (będzie) znowu więcej – bo aż 6212 – to tych zdecydowanie dobrych było bez wątpienia więcej. Piszę „będzie”, bo konkurs trwa. Połowę win ocenialiśmy przez ostatnie trzy dni poprzedniego weekendu, druga część pojawi się między piątkiem i niedzielą tego tygodnia.
Jak było? Rozdania były różne, niekiedy luksusowe, czasami jurorzy musieli niemal walczyć o przeżycie. Coraz częściej można było dostać wina naprawdę dopracowane, ale były i takie sety, kiedy cała seria win była ewidentnie robiona z moszczów macerowanych w miazdze razem z gumiakami i podkoszulkami zbieraczy.
Raz wszystkie wina w zestawie oscylowały w granicach 90 punktów, innym – trudno było nawet na horyzoncie zobaczyć majaczącą granicę osiemdziesiątki. Ale tak to już bywa na otwartych konkursach, gdzie – co naturalne – prawo zgłoszenia swoich win mają wszyscy. Nic – póki co czekamy na II etap, który – jak wspomniałem – odbędzie się w najbliższy weekend oraz na ostateczne wyniki – te poznamy w połowie września.
Wojciech Gogoliński
Neustadt an der Weinstraße