Człowiek Roku 2012

Droga i Szanowna Patrycjo, Drodzy i Szanowni Państwo,
Chciałbym zacząć tę laudację nietypowo, bo od pochwalenia samego siebie. Ileż w końcu mamy w życiu okazji, by być chwalonymi w tak znakomitym gronie i w tak podniosłej atmosferze. Grzechem byłoby nie skorzystać.

Zacznę więc od siebie, a potem już tylko o Patrycji.

Otóż trzeba Państwu wiedzieć, że nigdy jeszcze tak gruntownie nie przygotowałem się do spotkania z winiarzem. I nie myślę tu o odświeżeniu informacji o apelacji bergerac, nie myślę o prześledzeniu zdobytych przez Clos d’Yvigne nagród i zaszczytów, nie myślę nawet o przeczytaniu książek Patrycji – to się samo rozumie. Myślę o przyspieszonym kursie literatury francuskiej, jaki sobie zafundowałem, żeby zrozumieć wina Patrycji. Bez tej znajomości etykiety Clos d’Yvigne, ale i same wina pozostałyby milczące i nieodkryte.
Zadałem sobie ten trud, bo Patrycja nie jest tylko winemakerem, któremu moglibyśmy wręczyć nagrodę za wspaniałe winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...). Nie jest też tylko pisarką, której moglibyśmy wręczyć nagrodę za wzruszające powieści autobiograficzne. Nie jest też tylko miłośniczką francuskiej powieści, którą nagrodzilibyśmy za niezwykły sposób jej popularyzacji w świecie. Jest wszystkim tym naraz, ma wszystkie trzy wspomniane kompetencje, a ja dodałbym jeszcze czwartą: jest wspaniałą, pogodną, pełną dowcipu osobą.

Fot. Anna MiodońskaZatem i nasza nagroda łączy w sobie wszystkie jej zasługi, których ma aż nadto. Drodzy Państwo, pozwólcie mi powiedzieć, że Patrycja Atkinson to materiał – że się tak nieprzystojnie wyrażę – na trzy kolejne „Człowieki Roku”. Mam zresztą taki pomysł, którego jeszcze nie przedyskutowałem z kolegami, żeby za rok znów nagrodzić Patrycję…

Chciałbym w tej laudacji podkreślić właśnie tę wielowymiarowość tegorocznej laureatki. Bo wino, autobiografia i francuska literatura tworzą w jej przypadku amalgamat wprost niezwykły.

Większość win, które wypijamy w swoim życiu, wypijamy mniej lub bardziej anonimowo. Pewnie – coś tam wyczytamy na etykiecie, większość z nas na tej sali bez trudu rozezna się w regionie, odmianach i apelacjach, ba: jako dziennikarze piszący o winie nierzadko coś tam wiemy o producencie, może nawet znamy go osobiście. Ale to są raczej wyjątki niż reguła. Wina krążą po świecie i gubią swoją historię, gubią swoją opowieść, oddalają się od swoich twórców, od ich życia, od ich pracy.

Kto pracuje z winem, dla kogo wino to coś więcej niż jeden z rodzajów alkoholu, ten wie doskonale, że win nie można oceniać na jednej wspólnej skali, nie można zbudować z nich pionowej hierarchii jakości wedle jednolitych, ustandaryzowanych kryteriów. Wie wreszcie, że sama wyabstrahowana jakość wina również nie oddaje do końca jego wartości. Wina zawsze tracą lub zyskują na wartości zależnie od tego, z kim je pijemy, do czego je pijemy, kiedy je pijemy i jak je pijemy. Najwięcej zaś zyskują wówczas, gdy stoi za nimi opowieść, a w tej opowieści żywy, bliski człowiek.

Fot. ArchiwumTakich win doświadczamy wszystkimi zmysłami, i więcej nawet – dotykamy ich ponadzmysłowo. Oczy, nos, usta, dłonie – w sposób oczywisty zaangażowane są w smakowanie wina. Kiedy człowiek spostrzegł, że brakuje tu właściwego miejsca na ostatni ze zmysłów, słuch, powołał do życia zwyczaj stukania się kielichami. Ale prawdziwa przygoda z winem rozpoczyna się tam, gdzie obok naszych zmysłów w jego smakowanie włączymy się myślą i wyobraźnią, gdzie za aromatami odnajdziemy to drugie dno, historię konkretnej etykiety, opowieść winiarza, jego życie i pracę.

Trudno mi wyobrazić sobie bardziej komfortowe okoliczności smakowania wina od tych, które stworzyła nam Patricia Atkinson. Dała nam wina, które nawet pite anonimowo, zasługują na gwiazdki w przewodnikach. Wpisała je w obrazy literackie, które uruchamiają wyobraźnię. Odkryła przed nami opowieść o sobie, swoim życiu, z wszystkimi jego radościami i smutkami, z ciężką pracą, przyjaźnią i miłością, której doświadczyła w obcym kraju.

Patrycjo, wykonałaś kawał porządnej roboty. Jej efekt jest taki, że znamy Cię lepiej niż większość własnych krewnych, że możemy pić Twoje wina wszystkimi władzami poznawczymi, w jakie nas wyposażyła natura, i rozprawiać o ich historii do białego rana. Sprawiłaś, że w ciągu tygodnia przeczytałem trzy francuskie romanse, w których uwiedziono dwa tuziny wytwornych dam, i Bóg mi świadkiem, sam już nie wiem, kto, z kim i kiedy.
Za tę robotę, za tę przyjemność, którą nam dałaś swoimi winami, książkami, a najwięcej swoją obecnością tutaj dzisiaj, przyjmij od nas serdeczne brawa.

 

Laudacja wygłoszona 15 Listopada 2012 roku przez Michała Bardela, redaktora naczelnego „Czasu Wina”, podczas uroczystej gali „Człowiek Roku”