Czy sztuka życia może być smakowita?
In memoriam padre Pavlischi

„Wszystko umiał i na wszystkiem się znał; kto go będzie strofował, że nie było w całej Polsce człowieka eksperta, któryby umiał smaczniejszy zarządzić obiad a przez kogo innego zarządzony mądrzej skrytykować?”.

Dokładnie przed stu laty takie słowa o jednym z mieszkańców Krakowa wydrukowano w Chicago. Dalsza część wspomnień jest jeszcze bardziej interesująca: „Nieobcem mu było, co na swoich sympozyach jadali i pijali Grecy i Rzymianie; znane mu były obyczaje wszystkich cywilizowanych narodów i pod kuchennym względem”. W kwietniu tego roku minęła setna rocznica śmierci ks. Stefana Zachariasza Pawlickiego CR – niezwykłego krakowskiego filozofa, który już za życia obrósł legendą.

Fot. opublikowano dzięki uprzejmości Archiwum Prowincji Polskiej Zmartwychwstańców w KrakowiePawlicki zawsze jawił się jako człowiek paradoksów: cichy i skromny zakonnik zmartwychwstaniec, którego uwielbiał cały inteligencki Kraków; człowiek głębokiej pobożności, doskonały apologeta, znany jednak z wyjątkowej jak na swe czasy łagodności i tolerancji. „Doskonale towarzyski – i w gruncie rzeczy samotnik”. Myśliciel ceniony przez papieża Leona XIII, który określił go mianem: „Dottissimo padre Pavlischi”, słusznie przeczuwając, że niektóre jego pomysły filozoficzne znacznie wyprzedziły epokę. W znanych wspomnieniach Adam Grzymała-Siedlecki zanotował natomiast: „domieszkę świeckości doskonale wzmagało w nim jego nieukrócone smakoszostwo, kult dobrej kuchni”. Pawlicki nie cenił jednak ilości – interesowała go wyłącznie jakość. Był z pewnością najlepszym filozofem wśród smakoszy i najwykwintniejszym smakoszem wśród filozofów w Polsce.

Krążyły o nim różne smakowite opowieści, jak choćby ta odnotowana przez Grzymałę-Siedleckiego dotycząca porad dla sędziego dra Hausnera, który zamierzał urządzić przyjęcie dla krakowskiej socjety:
„Ze względu na to, że Kościół katolicki nakazuje pościć w ten dzień – zwraca uwagę duchowy doradca – przyjęcie musi być bezmięsne.
– Cóż dać?
– Jako wstęp ostrygi – decyduje o. Autorytet.
Amfitrion strapiony ewentualnym kosztem (ostryg dla circa 50 osób!) chce się wymigać:
– Po ostrygach, proszę ojca, musiałbym przecie dać szampana!
– Przeciw szampanowi w dni postne Kościół katolicki nic nie ma – uspokaja go kompetentny teolog”.

Jeśli komukolwiek historia filozofii kojarzyła się z nudnym obowiązkowym wykładem, niech zerknie do podręcznika ks. Pawlickiego. Treści ideowe łączył wprawnie z tłem kulturowym – wychodziły z tego mixtum żywe, smakowite i barwne obrazy. I jeśli dziś interesują nas wiadomości o antycznej kulturze wina (tak często goszczące na tych łamach), nie możemy zapomnieć, że pierwszym, który krzewił u nas tę wiedzę, był właśnie ks. Pawlicki.

Zasłynął jako historyk filozofii starożytnej, nie można zatem nie wspomnieć o jego ujęciu słynnej Uczty Platona. Oczywiście nie mogło zabraknąć w niej motywów gastronomicznych, od których abstrahuje większość współczesnych fałszywie skromnych komentatorów.

Pawlicki był rzetelnym uczonym, poddał więc metodycznej i krytycznej rozwadze nawet pogłoski, które nagromadziły się przez wieki wokół Platona, jak choćby tę, że „kuchnię sycylijską nad miarę lubił, a w domu kosztownym otaczał się zbytkiem”. Krakowski duchowny skomentował to następująco: „Zarzuty te znajdują się wszystkie u późniejszych pisarzy. […] Że lubił oliwki, figi i winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) […], nie jest żadnym grzechem. O skromnych obiadach w Akademii wspomnieliśmy wyżej”.

Z braku miejsca warto wspomnieć tu tylko niezwykłą analizę słynnej mowy Alcybiadesa: „Mówi [Alcybiades] w stanie podchmielonym, co jest śliczną inwencyą, pozwalającą mu dotknąć śmiało pewnych szczegółów, zwykle po trzeźwemu bacznie omijanych. Wino robi go szczerym i prawdomównym; wypowie zatem wszystko, co wie i co czuje, a że jest podochocony, będzie mówił trochę niedbale, bez planu z góry obmyślonego, w zdaniach krótkich, dobitnych, szybko po sobie następujących, które tylko niekiedy przechodzą w okresy dłuższe, prawdziwie natchnione uczuciem gorącem, nigdy jednak nie pozbawione prostoty klasycznej ni miary”. Na koniec Pawlicki dodaje swym typowym tonem, zabarwionym nutką powściągliwej ironii: „Wychowaniec Peryklesa nawet po pijanemu nie zapomina o prawach eurytmii i dobrego smaku”. Kto dziś jeszcze potrafi tak patrzeć na kulturę? Czy dziś ktoś jeszcze tak potrafi ożywiać filozofię?

Był Pawlicki bywalcem krakowskich salonów, był również stałym bywalcem kawiarni Maurizia przy krakowskim Rynku, gdzie zjawiał się zawsze o godzinie pierwszej po południu, co uwieczniła sympatyczna karykatura z kabaretu Zielony Balonik (powyżej). Kulturowo – Europejczyk najpełniejszą miarą, czerpiący odważnie z całego dorobku Europy, żyjący wzorami klasycznymi. Sercem – wielki, cichy i mądry patriota „nie wzywający imienia Polski nadaremno”. Człowiek, o którym uczniowie wspominali, że „radością było patrzeć na Pawlickiego, gdy czynnie chwalił Pana Boga, stwórcę smacznych rzeczy”.

Jeśli szukamy duchowej odtrutki na banały konsumpcjonizmu, warto poczytać pisma Pawlickiego, nawet jeśli styl może wydać się nieco archaiczny. Między wierszami podawanych nauk uczył jednak przede wszystkim tego, jak dobrze żyć. Czyż sztuka życia musi być sucha i niesmaczna?

Korzystałem z książek: A. Grzymała-Siedlecki, Niepospolici ludzie w dniu swoim powszednim, T. Misicki, Najuczeńszy z ludzi: in memoriam ś.p. X. Dra Stefana Pawlickiego, S. Z. Pawlicki, Historya filozofii greckiej od Talesa do śmierci Arystotelesa.

 

Na fotografii:
Karol Frycz, Ks. Prof. Dr Pawlicki. Sympatyk Ziel[onego] Balonika, słynny gourmand i gastronom unosi o 1-szej ostatnie 6 pasztecików od Maurizia na [linii] A-B [przy Rynku Głównym w Krakowie]. „Doctissimo padre Pawlicki”, Leon XIII Papa, Kraków 1907, grafika APPZ Paw. 2.

Fot. opublikowano dzięki uprzejmości Archiwum Prowincji Polskiej Zmartwychwstańców w Krakowie