Dirty Bastard (scotch ale – wee heavy)

Nie dość, że wyspiarze, to jeszcze górale. Chyba od tego wszystkiego może pomieszać się w głowie, bo Szkoci to naród jeszcze dziwniejszy niż Anglicy.

Ubierają się dosyć frywolnie jak na masywnych rudych brodaczy, ich muzyka to kakofoniczny zlepek dziwnych dźwięków dud, a na domiar złego zajadają się jakimiś haggisami (owcze podroby duszone i zaszyte w żołądkach). Chyba jedynym, co ich jakoś ratuje, jest uisge beatha, woda życia, czyli słynne whisky. Jakie więc może być szkockie piwo? Cóż, odpowiedzi może dostarczyć butelkatyp butelek o różnym kształcie, pojemności i kolorze, pr... Dirty Bastard z amerykańskiego browaru Founders Brewing Company.

Fot. ArchiwumTzw. szkockie ale zaczęto warzyć w Edynburgu i okolicach na początku XIX wieku, żeby postawić tamę zalewowi brytyjskiego piwa. W Szkocji nie uprawia się raczej chmielu, dlatego też jedynym wyjściem był import tego surowca. Ponieważ Szkoci słyną z przysłowiowej wręcz oszczędności, a już na pewno nie chcieli dawać Anglikom ani pensa więcej niż to konieczne, mocno owego chmielu poskąpili. Dlatego w piwie na pierwszy plan wysuwa się mocna słodowa nuta i przyjemnie rozgrzewający alkohol. Są w nim smaki toffi, melasy i sugestywny posmakposmak jest ostatnim wrażeniem, jakie pozostawia w ustach k... (...) whisky, ale bez żadnego torfu. Zapach lekko owocowy (rodzynki, figi?), lekko ziemisty (ziemia z Highlands?), czuć w nim słodowość, delikatne palone nuty, no, może lekka sugestia dymnych. Ma wspaniały dojrzały rubinowy kolor. Piwo dobre i wymagające sporej dozy uwagi. Na pewno nie jest to jedno z tych piw, po których będziemy chcieli pomalować twarz na niebiesko i za Williamem Wallacem krzyknąć: „Freedom!”; raczej jedno z tych, które wprawiają w lekko melancholijny nastrój i pozwalają w zadumie kontemplować tężejącą mgłę na wzgórzach. Piwo krzepkie, proste, a zarazem skomplikowane i harde jak wszyscy Ludzie z Gór. Moc szkockiego ale tradycyjnie określa się w szylingach – i tak: 60/- jest najlżejszym, około pięcioprocentowym piwem, podczas, gdy mocarne wee heavy, mogące poszczycić się ponad ośmioprocentową zawartością alkoholu, ma oznaczenie 90/- lub 160/-.

Piwo zyskało dużą popularność w USA oraz w Belgii, gdzie prosząc o „szkocką” (scotch), otrzymamy raczej jedno z piw w stylu wee heavy aniżeli klasyczną whisky. Amerykański browar Founders Brewing został założony w 1997 roku. Wydaje się być bardzo młody w porównaniu do istniejących od setek lat browarów belgijskich czy niemieckich, ale trzeba pamiętać, że w Ameryce wszystko jest skondensowane i w pigułce. Zaledwie dwudziestoletnie istnienie na scenie piwowarskiej nie przeszkodziło zespołowi z Michigan stać się jednym z głównych graczy na scenie piw nowofalowych. Współtworzyli piwną rewolucję, kiedy w Polsce popijano jeszcze smętne lagery z sześciopaków, i wiedzieli o piwie grodziskim, zanim przypomniano sobie o nim nad Wisłą.

Dirty Bastard to dla nich bardzo ważne piwo z uwagi na sentyment do Szkocji. Jeden z ojców założycieli browaru postanowił uwarzyć piwo dokładnie tak, jak przed lata warzyli je brodaci panowie w kiltach – bez żadnych innowacji, bez żadnych fajerwerków. I trzeba przyznać szczerze: z Michigan do Ghàidhealtachd jest naprawdę cholernie blisko…