Dwa powody, by odwiedzić Londyn

Rozmowa z tenisistą, trenerem i pasjonatem wina Robertem Radwańskim, ojcem Agnieszki i Urszuli.

WOJCIECH GIEBUTA: Co takiego ma Pan w tej skrzyneczce?

ROBERT RADWAŃSKI: To bordeaux Château Canon, premier grand cru(fr.) zbiór, obszar uprawy, parcela, działka.Przeważnie n... classé z Saint-Émillon. Przyniosłem, abyśmy spróbowali czegoś dobrego. Trudno przecież rozmawiać o winie bez napełnionych kieliszków.

Winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) z 1975 roku! To pamiątka rodzinna?

Nie. To nowy nabytek. Jakiś czas temu postanowiłem kolekcjonować wina.

Skąd pomysł na takie hobby? Od dawna interesuje się Pan winem?

Tak na poważnie to od dwóch lat zaledwie. Kiedyś byłem w Gdyni na meczu Arki z Japonią. Po imprezie podczas wieczoru menedżer Arki Gdynia wyniósł ze swojej piwniczki niezwykle stare wino, które było tak dobre i zrobiło na nas takie wrażenie, że przy najbliższej okazji, nie zastanawiając się długo, zrobiłem pierwsze zakupy.

Gdzie się kupuje tak stare wina?

Ja najczęściej kupuję w Londynie. Podczas ubiegłorocznego Wimbledonu wpadłem na pomysł, że w Anglii w dobie kryzysu będzie duża szansa na kupienie jakiegoś wyjątkowego wina w okazyjnej cenie. Wino to zbytek, którego pozbywamy się w pierwszej kolejności, gdy uszczuplają się nam finanse.

 

Gdzie w Londynie można kupić saint-émillon z 1975 roku?

Najlepiej w domu aukcyjnym w Sotheby’s. Anglicy od wieków są wybitnymi specjalistami od handlu bordoskimi winami. Tam właśnie kupiliśmy skrzynkę do spółki z moim menedżerem.

Sotheby’s jako jeden z najstarszych domów aukcyjnych świata jest synonimem luksusu i najwyższej klasy. Jak wygląda tam aukcja win?

Rozczaruję pana. Żadnych smokingów, wybitnych sommelierów i arystokratów z całego świata. Najzwyczajniej – licytacja odbyła się przez internet. Niestety cała ta otoczka nas ominęła i nie dane nam było poczuć atmosfery aukcji w dawnym stylu.

Drogo jest w Sotheby’s?

Drogo. Ale zachęcam wszystkich, którzy chcą inwestować w wino, by kupowali właśnie tam. To gwarancja autentyczności. A może nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę – wina fałszuje się jeszcze częściej niż dzieła sztuki.

 

Ma Pan już w kolekcji jakieś wina z pierwszej piątki, może Pétrusa?

Nie. I jak na razie nie ciągnie mnie do tych najdroższych win. Oczywiście, gdyby ktoś mnie poczęstował, to nie odmówiłbym. (śmiech) Ale teraz chętniej poluję na „posiadłości” z nieco niższej półki. To większa zabawa i satysfakcja kupić naprawdę wybitne wino, nie płacąc za nie fortuny.

Wino jest nierozerwalnie związane z jedzeniem. Poleca Pan jakieś wyjątkowe połączenia?

Najczęściej i najchętniej do wina podajemy sery. Pijemy też wino z sushi. Często je zamawiamy, bo to wyjątkowo zdrowe i smaczne jedzenie. Wiele osób myśli, że w Japonii do ryb podaje się wyłącznie sakejapońskie mocne wino ryżowe, najczęściej alkoholizowane..... A to nieprawda. Bardzo często pija się wino. Japończycy robią nawet specjalne wina do ich narodowej potrawy, ale to dość specyficzny trunek. My z żoną zdecydowanie wolimy tradycyjne europejskie apelacje. Sushi z dobrym mozelskim rieslingiem to naprawdę idealne połączenie.

Czy swoją pasją do wina zaraża Pan także córki?

O nie, nie! (śmiech) Absolutnie – alkohol i sport nie łączą się nigdy. A dokładniej – alkohol i sportowcy. Bo winiarnie często pojawiają się na turniejach jako sponsorzy. Na przykład głównym sponsorem zaliczanego do Australian Open turnieju w Hobart są tasmańskie winnice Moorilla. Oczywiście, podczas turniejów pojawia się wino i inne alkohole, ale zarezerwowane są tylko dla trenerów i menedżerów. No i dla mamy i taty.

Czyli sportowcy trzymają się z daleka od wina?

Oczywiście. Przede wszystkim picie wina obniża formę, więc nikt, komu zależy na dobrych wynikach, nie pozwoli sobie na to, by pić alkohol. Co ciekawe – w niektórych dyscyplinach sportu alkohol uważany jest za formę dopingu. Na przykład w sportach strzeleckich, gdy wykryje się we krwi zawodnika choćby odrobinę alkoholu, jest on karany tak samo jak za doping.

 

A jak wygląda sprawa win i alkoholi na turniejach w krajach arabskich, gdzie panuje zupełna prohibicja?

A to ciekawa sprawa. Na przykład w Katarze panuje całkowita prohibicja. Jest jeden sklep z alkoholem w Dosze, gdzie trzeba mieć specjalne zezwolenia, a zakupy są reglamentowane. My na szczęście mieliśmy kontakty z polską ambasadą, więc nie zostaliśmy odcięci od wina. Natomiast podczas samego turnieju w tym roku nie zobaczyłem kropli alkoholu. Nieco mniej restrykcyjny jest Dubaj, gdzie w ubiegłym roku miałem okazję spróbowania kilku dobrych win.

I jeszcze na koniec – jak to jest z tym imieniem? Jest Pan Piotrem czy Robertem?

Jestem Robertem Piotrem. Ale odkąd pamiętam, wszyscy używają mojego drugiego imienia. Dla rodziny i znajomych jestem Piotrem.

Zatem dziękuję za rozmowę, Panie Piotrze. 

 

Współpraca Zbigniew Suszczyński

 

Robert Piotr Radwański
Były tenisista w krakowskim klubie sportowym Nadwiślan. W przeszłości uprawiał także łyżwiarstwo figurowe. Jest ojcem, a jednocześnie trenerem tenisistek Agnieszki i Urszuli Radwańskich.