Egzotycznie i kolorowo

tekst ukazał się w „CW” nr 95, październik – listopad 2018| kup ten numer | prenumerata | e-wydanie

La Candeleria | fot. Jess Kraft / shutterstock
La Candeleria | fot. Jess Kraft / shutterstock

Jeśli ktoś chciałby się udać do miejsca, gdzie można spotkać najwięcej gatunków motyli, kolibrów czy orchidei, a przy okazji odpocząć na wspaniałych karaibskich plażach, odwiedzić plantacje kawy, amazońską dżunglę oraz największe na świecie Muzeum Złota wystarczy, że za cel wybierze jeden tylko kraj w Ameryce Południowej – Kolumbię. Jest to miejsce, w którym można zobaczyć to wszystko za jednym zamachem oraz o wiele, wiele więcej.

Kawa, czekolada i wino – wybierz się w podróż życia do Kolumbii, Ekwadoru i Urugwaju.

Kolumbia jako jedyne państwo w Ameryce Południowej posiada dostęp zarówno do Oceanu Spokojnego jak i Atlantyckiego, co czyni je nadzwyczaj interesującym miejscem odpoczynku dla amatorów spędzania czasu na plaży. Szczególnie że tutejsze są dostępne praktycznie przez okrągły rok, kusząc bajecznie białym, drobnym piaskiem i lazurową wodą, a także pobliską, nieujarzmioną przyrodą. Chociaż kraj leży na równiku, dzięki obecnym na jego terytorium niebotycznym Andom, występują tu dość zróżnicowane warunki pogodowe począwszy od tropików na Karaibach, a na śniegach w szczytowych partiach górskich skończywszy. Znaczne połacie Kolumbii zajmuje amazońska puszcza oraz zdająca się nie mieć kresu sawanna jak magnes przyciągająca przybyszów zmęczonych dobrodziejstwami cywilizacji, za to pragnących pobyć blisko natury.

Dolina Cocora | fot. Nadine Folkertsma / shutterstock
Dolina Cocora | fot. Nadine Folkertsma / shutterstock

W całej Ameryce Południowej trudno też chyba o lepsze tereny do eksploracji dla osób zainteresowanych rdzennymi mieszkańcami tych ziem, gdyż według oficjalnych danych na obszarze dzisiejszej Kolumbii występuje ponad 80 społeczności indiańskich różniących się między sobą tak historią, jak i kulturą, gastronomią czy wyglądem. By poznać niektóre z nich, trzeba się zapuścić w głąb Amazonii, a takiej podróży na pewno nie sposób zapomnieć. Wszystkich bez wyjątku, tak plażowiczów jak i szukających kontaktu z naturą podróżników, w równym stopniu zachwyci region uprawy kawy, przez wielu postrzegany jako najpiękniejszy w kraju. Tutaj urzeka praktycznie wszystko – naznaczony obfitością kwiatów i bananowców krajobraz, niesamowity klimat mglistego lasu panujący w Valle de Cocora porośniętej palmą woskową – narodowym drzewem Kolumbii czy fantastyczna, zachwycająca połączeniem bieli oraz intensywnych barw kolonialna architektura położonego w samym sercu regionu miasta Salento. Zaszywając się na jakiś czas w bajkowo położonej na jednej z plantacji kawy hacjend, na pewno można zapomnieć o bożym świecie, za to poznać tajniki uprawy, zbioru i przetwarzania kawy, z której otrzymuje się wysokiej klasy czarny napój, bez którego wielu nie wyobraża sobie życia.

Zwiedzając bez planu

Muzeum Złota w Bogocie | fot. marktucan / shutterstock
Muzeum Złota w Bogocie | fot. marktucan / shutterstock

Znakomitą bazą wypadową dla wszystkich turystów jest położona na wysokości 2600 m n.p.m. stolica – Bogota – stanowiąca polityczne i finansowe centrum kraju. Szczególnie jedna z jej dzielnic, usytuowana na wschód od historycznego serca miasta – Plaza de Bolívar – skutecznie przyciąga uwagę przyjezdnych. To buzująca kolorami i zachwycająca kolonialną zabudową La Candelaria, gdzie najlepiej schować wszelkie mapy i przewodniki i pozwolić wybierać drogę zmysłom. Niewykluczone, że zaprowadzą nas do muzeum Fernando Botero – chyba najsłynniejszego kolumbijskiego artysty, który kolekcję swych dzieł sztuki podarował krajowi. Wcześniej czy później na pewno znajdziemy się na Plaza del Chorro de Quevedo uważanym za miejsce narodzin Bogoty. Zapuszczając się w odchodzące od niego wąskie uliczki, wielce radował się będzie zmysł wzroku, gdyż ściany większości zabytkowych zabudowań pokryte są buzującymi kolorami graffiti wykonanymi przez lokalnych artystów. Gdzie jak gdzie, ale tutaj zmysł węchu na pewno wymoże na nas przystanek w jednej z licznych kawiarń i spożycie cudowanie aromatycznej kolumbijskiej kawy.

Murem otoczone

Cartagena | fot. Jess Kraft / shutterstock
Cartagena | fot. Jess Kraft / shutterstock

Drugim miejscem podczas podróży po tym niesamowitym kraju, gdzie w odstawkę idą wszelkie przewodniki i lista obowiązkowych obiektów do obejrzenia jest położona na wybrzeżu Morza Karaibskiego Cartagena de Indias – uzależniające miasto, którego labirynt wybrukowanych kocimi łbami uliczek i oplatające pokaźne balkony wielobarwne bugenwille jeszcze długo po powrocie z podróży będą powracać w snach. Chociaż na przestrzeni kilku ostatnich dziesięcioleci Cartagena przeistoczyła się w modny nadmorski kurort z obfitością najwyższej klasy hoteli i topowych restauracji, historyczna część miasta niezmiennie urzeka odrealnioną atmosferą minionych wieków. Jego początki sięgają 1533 roku. Szybko stało się najważniejszym hiszpańskim portem na wybrzeżu Morza Karaibskiego i główną bramą prowadzącą w głąb północnej części kontynentu. Bogactwa zrabowane w Ameryce były tu składowane do czasu załadunku na galeony przewożące je potem do Hiszpanii. W takiej sytuacji trudno się dziwić, że miejsce to stanowiło kuszący cel dla piratów i w samym tylko XVI wieku przeżyło pięć straszliwych oblężeń, z których najlepiej pamiętane jest to dowodzone przez Francisa Drake’a w 1586 roku. W odpowiedzi na zaistniałą sytuację Hiszpanie postanowili przeobrazić Cartagenę w miejsce nie do zdobycia otaczając miasto wielokilometrowym murem obronnym z łańcuchem fortów. Umocnienia te skutecznie pomogły Cartagenie przetrwać kolejne ataki, a z czasem, ku zadowoleniu tak mieszkańców miasta, jak i masowo odwiedzających je turystów, zaczęły pełnić funkcję wyjątkowego tarasu widokowego, na którym aż prosi się by przysiąść, niespiesznie sącząc kokosową lemoniadę.