Ekologicznie w Krakowie

Ekologicznie w Krakowie
Fot. M. Zięba

Niemiecki Instytut Wina zjawił się 11 czerwca w Krakowie z prezentacją win ekologicznych naszych zachodnich sąsiadów. W sali konferencyjnej Hotelu Kossak pokazano 13 win organicznych i biodynamicznych z różnych rejonów kraju.

Prezentację prowadził brawurowo Mariusz Kapczyński, ale wyjątkowo nie dotyczyła ona samych win, które stanowiły jedynie ilustrację dla tezy głównej. Tę zaś można podsumować w pytaniach: kiedy i skąd się wzięły wina ekologiczne, jakie są warunki ich otrzymywania oraz skąd nagły wybuch mody na tego typu wyroby.

Odpowiedź na to ostatnie wydaje się najprostsza – na całym świecie obserwuje się od pewnego czasu modę na niskoprzetworzoną żywność typu „eko”, a także warzywa i owoce. I jest to zrozumiałe, gdy na co dzień obserwuje się w mediach degenerację środowiska naturalnego oraz podejmowane przez różne organizacje środki zaradcze. Wzrosło także wyraźnie – ale to już ma związek z zamożnością poszczególnych społeczeństw – przyzwolenie na płacenie nieco więcej za takie produkty. Choć w takich przypadkach zawsze rodzi się oczywiste pytanie – czy wytwórcy istotnie tworzą takie wina z przekonania, czy też pragną jedynie zaistnieć w tym segmencie rynku. Ale tego zweryfikować się nie da.

Chwała Niemieckiemu Instytutowi Wina za podjęcie tak ważnego tematu. Świetnie, że pokazał nam ekologiczne wina, z których część jest już na naszym rynku.

Prowadzący zaistnienie takich win powiązał z procesem industrializacji rolnictwa i produkcji win z końca XIX wieku, pojawianiu się witanych z radością nawozów sztucznych oraz środków zwalczania chorób winorośli. To zjawisko z czasem zrodziło efekt sprzeciwu, chęć powrotu do metod naturalnych (proces, który trwa do dzisiaj), aż po pojawienie się w pierwszych latach XX wieku mocno kontrowersyjnej postaci Rudolfa Steinera i jego zasad mistycznego rolnictwa biodynamicznego powiązanego z kosmosem.

Trzeba się z tym zgodzić, ale jak zwykle takie twierdzenia wymagają szerszych wyjaśnień i badań. Dla mnie głównym powodem słabej kondycji winiarstwa pod koniec XIX wieku były nienaturalne lokalizacje winnic, które zaczęły schodzić z siedlisk na najlepszych zboczach w wilgotne doliny, zaczęły być uprawiane znacznie gęściej i bardziej intensywnie. Stopniowo rezygnowano z uprawy mieszanej (np. razem z drzewami owocowymi i warzywami) na rzecz monokultury winiarskiej. Między innymi to spowodowało kolejne klęski chorobowe, a i sama filokseragatunek mszycy, niezwykle groźny szkodnik winorośli.Atak m... wybuchła bardzo gwałtownie.

Ekologicznie w Krakowie | Niemiecki Instytut Wina
Fot. M. Zięba

Efekt jest taki, że dziś winiarstwo (zwłaszcza winogrodnictwo) pożera lwią część rolniczych środków ochrony roślin na świecie. Dla wielu konsumentów ta sytuacja jest nie do przyjęcia, stąd zwrot w kierunku produktów otrzymywanych w sposób bardziej naturalny, ekologicznych, nieważne czy organicznych, czy też biodynamicznych. Rynek takich flaszek stanowi w Niemczech osiem procent segmentu winiarskiego, ale dynamika wzrostu jest bardzo duża. Podobnie jak w wielu krajach na świecie. Nie wspomniano przedwczoraj, że niemieckie osiem procent nie oddaje faktycznej sytuacji – ruch proekologiczny jest znacznie silniejszy. Wielu winiarzy zniechęca się do co najmniej dziwnych, często nieracjonalnych zaleceń Steinera. Stosują wybiórczo jego metody osiągając podobne lub lepsze efekty. Znam przynajmniej kilka setek takich winiarzy na świecie, którzy nigdy nie będą się ubiegać o znaczek „bio”. Ważne, iż ogólnie ruch „bliżej natury” rośnie w siłę, a bezmyślne stosowanie oprysków staje się powoli passé.

Chwała Niemieckiemu Instytutowi Wina za podjęcie tak ważnego tematu, świetnie, że pokazał nam ekologiczne wina, z których część jest już na naszym rynku. I chwała Mariuszowi Kapczyńskiemu za fajne prowadzenie. Bo problem win ekologicznych to nie chwilowa moda – temat będzie wracał.