Gdy uczeni plączą ludziom w głowach

Wiosna nadchodzi. Będziemy sadzić drzewa. Będziemy je także wycinać. Niektóre bez zastanowienia i na potęgę, niszcząc bezpowrotnie naszą planetę.

Na szczęście nie lubię nutelli, więc nie przeżywam rozterek, na ile zaszkodzi mi olej palmowy, który jest jednym z jej składników. Jako miłośnik prawdziwej oliwy extra vergine nie sięgam w sklepie po wyrób z wytłoczyn palm pochodzących głównie z Indonezji czy Malezji. Nie mam więc wyrzutów sumienia, że przyczyniam się do niszczenia wycinanych bezlitośnie lasów deszczowych, by móc zwiększyć produkcję oleju palmowego, którego spożycie rośnie i rośnie, głównie ze względu na jego niską cenę. Zagraża to mieszkającym tam zwierzętom. Według Raportu Narodów Zjednoczonych dotyczącego ochrony środowiska, jeśli utrzyma się obecne tempo produkcji oleju palmowego, to w 2022 roku zostanie zniszczonych 98 procent lasów Sumatry i Borneo.

Nie chciałbym przyłożyć ręki do niszczenia Ziemi. Przy okazji niejako zacząłem śledzić publikacje na temat lasów i olejów palmowych w dalekiej Azji i szukać prawdy na temat ich szkodliwości. Okazało się bowiem, że kolejnym argumentem przeciwko używaniu oleju jest jego wysoka szkodliwość dla ludzkiego zdrowia. Tłuszcz ten bowiem zawiera szkodliwy cholesterol – tak twierdzą raporty uczonych jego przeciwników.

Wyczytałem to wszystko w portalach dotyczących zdrowia, a powołujących się na badania uczonych zaangażowanych w ratowanie lasów i zwierząt w dalekiej Azji.

Naukowcy ci publikują rezultaty swoich badań w internecie. W tym samym internecie funkcjonują także inne portale także dotyczące ludzkiego zdrowia i ochrony przyrody. Wyczytałem więc, nie męcząc się przesadnie poszukiwaniami, że argumenty o podnoszeniu cholesterolu we krwi spowodowanego jedzeniem oleju palmowego to bzdura. W oleju roślinnym, a do takich tłuszczy należy olej palmowy, nie ma cholesterolu, który przecież jest pochodzenia zwierzęcego. Podobne argumenty za i przeciw przytaczają te uczone raporty dotyczące tłuszczów nasyconych i nienasyconych. Wszystko zaś zależy, na który raport się natrafi. Dokładniej zaś – kto go sporządził i za czyje pieniądze. Lasy na Borneo, Sumatrze i w Indonezji, a także poziom cholesterolu w mojej i waszej krwi, jest tu rzeczą wtórną. Właściciele i wydawcy portali internetowych dbają przede wszystkim o liczbę kliknięć, która zamienia się w brzęczącą monetę z reklam.

Po tej dawce – i to niemałej – lektury bełtającej mi w mózgu, pozostaje tylko pytanie: komu tu palma odbiła?