Hej ho, hej ho, i beczułka rumu

Zrazy z grzybami i kartoflami to potrawa przypisywana angielskiemu admirałowi sir Horatio Nelsonowi.

Wnikliwe reporterskie badania poczynione w bibliotekach warszawskich i londyńskich nadwątliły moją wiarę w tę opowiastkę. Ale stosując się do włoskiego porzekadła: se non è vero, è ben trovato (nawet jeśli to nieprawda, to i tak bardzo ciekawe), historyjkę jednookiego i jednorękiego żeglarza, wodza i kochanka, opowiem. Zwłaszcza że można z niej wyciągnąć morał, a w tle jest moje ulubione danie. I rum!

Nelson, z wyjątkiem dni, gdy opracowywał strategię wojenną i wówczas nic nie jadał, cenił sobie dobrą kuchnię, był koneserem wykwintnych potraw, dobrych win i pięknych kobiet. Lata całe był kochankiem pięknej żony ambasadora w Neapolu, czyli lady Hamilton, a w końcu (po śmierci dyplomaty) został jej mężem.
Gdy miał 12 lat, wstąpił do Royal Navy (królewskiej marynarki brytyjskiej), a w wieku lat 20 uzyskał stopień kapitana. W wojnie z Francją, w roku 1793, objął dowództwo okrętu „Agamemnon”. W czasie udanego ataku na Korsykę stracił prawe oko.

W 1797 roku został mianowany kontradmirałem. W tym samym roku, 25 lipca, podczas nieudanego ataku na port Santa Cruz na Teneryfie stracił prawą rękę. Mimo to kobiety za nim szalały. Zawsze na pokładzie (a właściwie pod pokładem) jego okrętu zamustrowane były piękne młode panienki zwane przez zazdrosną załogę „laleczkami admirała”.

Po wybuchu nowej wojny z Francją wraz ze swoją flotą znalazł się na Morzu Śródziemnym, gdzie skutecznie przez dwa lata blokował okręty francuskie zacumowane w Tulonie.

W roku 1805 roku ostatecznie rozgromił połączone floty Francji i Hiszpanii w bitwie pod Trafalgarem, w której sam został śmiertelnie postrzelony w kręgosłup. Strzelec nie miał trudnego zadania, admirał był bowiem obwieszony odznaczeniami i stanowił wymarzony cel. Po przewiezieniu ciała do Londynu urządzono państwowy pogrzeb i admirała pochowano w katedrze św. Pawła.

Jedną z ciekawszych, a raczej smakowitszych, legend o admirale jest ta dotycząca zdarzeń po jego śmierci. Podobno ciało Horatio Nelsona, w celu zakonserwowania i bezpiecznego przetransportowania do Anglii, umieszczono w beczce z rumem. O fakcie tym nie została jednak poinformowana załoga okrętu, na którym znajdowała się owa beczkaużywanie beczek w winiarstwie jest osobną sztuką, podobni... (...). Marynarze zakradali się więc noc w noc do ładowni i popijali rum z beczki, nie wiedząc, co (a właściwie kto) się w niej jeszcze znajduje. Pogrzeb był huczny. A Nelson bohaterem angielskim jest do dziś. I to, mimo że – jak to żeglarz i obieżyświat – nie był nieskazitelnym gentlemanem.

Pozostały po nim nie tylko pomniki i nazwy placów oraz ulic, lecz także i potrawy. Oprócz zrazów noszących imię Nelsona są również baranie kotlety ochrzczone tym mianem. Innym przysmakiem związanym z Nelsonem są twarde słodkiewino o dużej zawartości cukru naturalnego lub dodanego.. cukierki znane pod niezbyt elegancką nazwą jako Nelson’s Balls (czyli „jaja Nelsona”). A to, jak przypuszczam, sir Horacego najbardziej by ucieszyło.

Ja natomiast po zapoznaniu się z tą historyjką zrozumiałem, dlaczego nigdy nie polubiłem rumu!