Jak co roku czerwcowy konkurs ISW (International Spirits Award) przebiegł perfekcyjnie. Z klimatyzowanej Saalbau, gdzie się odbywał, nawet nikt nie próbował się ruszyć. Dyskutowano jak zwykle dużo o nowych trendach w branży alkoholi mocnych, ale tak naprawdę najwięcej mówiło się o trendach pogodowych.
„Tak gorącego wydania ISW jeszcze nie mieliśmy, mimo iż było to już szesnasta edycja konkursu” – powiedział Christian Wolf, szef konkursu, na jego zakończenie. „Na szczęście wszystko się udało” – wetchnął.
Istotnie, było doprawdy gorąco – epicentrum ciepła zawisło dokładnie nad Neustadt an der Weinstrasse i kilku okolicznych miasteczkach. Temperatura sięgała 40–43°C, nocą spadała do 28–30°C. W wielkiej sali degustacyjnej w Saalbau czuliśmy się komfortowo nawet w otoczeniu mocnych alkoholi, ale już wyjście do foyer w przerwie na kawę czy ciastko nie było zbyt przyjemne – tam nie było klimatyzacji, a ostre promienie słońca wpadały przez oszklone odrzwia wprost do środka. Najrozsądniejsze wydawało się pozostawanie na swoim miejscu.
Próbek, które oceniało 50-osobowe jury z całego świata było blisko tysiąc, co oznacza, że ISW staje się z wolna największym konkursem tego typu na świecie. Rozrzut pokazanych próbek był ogromny, a i tak wielu z nas przecierało oczy, bowiem kategoria alkoholi, zwłaszcza lżejszych, bliższych likierom, wydaje się nie mieć końców. Ciągle pojawiają się rzeczy nowe, jak choćby krem na bazie grappy aromatyzowany rumiankiem, czy francuska wódka z winogron, którą – po dłuższej dyskusji w mojej komisji – musieliśmy „wyrzucić do kosza”, bo nie spełniała standardów bycia wódką w ogóle.
Podobnie musieliśmy postąpić z kilkoma ginami, które zgłoszono w kategorii „London dry”, ale były ewidentnie aromatyzowane różnymi dodatkami. No i nie były wytrawneokreślenie wina, w którym, teoretycznie, cały cukier na d.... Zresztą w ogóle widać dość dziwne podejście producentów do klasycznych kategorii – miast stosować nowe określenia, czasami wolą naciągać te istniejące. Akurat w przypadku ginów to dość zastanawiające, bowiem w tym segmencie rynku od dekady trwa prawdziwa rewolucja, a kategoria tych wódek w wersji aromatyzowanej jest doprawdy pojemna. W każdym razie, jeśli ktoś chce, by jego „cytrynówkę” oceniano w kategorii ginów klasycznych, to trudno – komisje nie są otwarte na takie zabawy, a próbki natychmiast dyskwalifikowane!
Pełne wyniki pojawią się za dwa tygodnie.