Witold Szabłowski zaczyna swoją bardzo oryginalną książkę (będącą połączeniem reportażu i książki kulinarnej) od opowieści o własnej krótkiej przygodzie z pracą w restauracji i pisze, że zapamiętał z niej na zawsze, „jak fascynującymi ludźmi potrafią być kucharze. Są poetami, fizykami, lekarzami, psychologami w jednym”.
Te niemal magiczne moce potwierdzają historie, które wyłoniły się z jego rozmów z postaciami, które gotowały dla największych dwudziestowiecznych tyranów: Saddama Husajna, Idi Amina, Envera Hodży, Fidela Castro i Pol Pota. Nie tylko udało mu się namówić tych niezwykłych kucharzy do zwierzeń, ale także (a może przede wszystkim, bo często to właśnie przełamywało lody) do wspólnego gotowania – książka składa się więc z opowieści, ale także ze skrzętnie zanotowanych przepisów (takich jak złodziejska zupa rybna czy pieczeń z koźliny). Pięknie opisuje jedzenie i jego potężną siłę działania, przede wszystkim jednak porusza bardzo ważne i frapujące pytania: jak jedzenie łączy się z władzą? Co gotowano w kluczowych momentach dla tych, którzy decydowali o losach świata? Jak wyglądało ich menu w czasie masowych czystek czy panującego w całym kraju głodu? I czy jedzenie wpływało na ich decyzje? Kucharz Hodży wspomina na przykład: „Umiałem poprawić mu humor. Nieraz siadał do obiadu podenerwowany, a wstawał w dobrym nastroju, nawet żartował. Kto wie, ilu ludziom uratowałem w ten sposób życie?”. Szabłowski bardzo przenikliwie opisuje także różne rodzaje psychologiczno-emocjonalnego uwikłania, które wiązało się z pracą dla nieobliczalnego dyktatora, który w każdej właściwie chwili i bez powodu mógł kazać swojego kucharza zabić. To wszystko sprawia, że Jak nakarmić dyktatora jest fascynującą lekturą, którą czyta się jednym tchem.
Jak nakarmić dyktatora
Witold Szabłowski
WAB 2019