Zmiany klimatyczne są nie mniejszym wyzwaniem niż pandemia. Zmienia się charakter siedlisk i win z nich pochodzących, a niektóre obszary południa Starego Kontynentu pozostają ogołocone z winogradów. Największym wszak problemem pozostaje ciągły wzrost zawartości alkoholu w winie, stąd coraz więcej dziwnych pomysłów, a z drugiej – coraz więcej oszustw.
Afera wybuchła niedawno we Włoszech, po tym, kiedy okazało się, że Unia Europejska szybkimi krokami zmierza ku zalegalizowaniu procederu dodawania wody do wina, w tym do tych najsłynniejszych, z wielkimi apelacjami. Informacja z siłą huraganu obiegła cały Półwysep Apeniński, a protest winiarzy natychmiast włoski minister rolnictwa Stefano Patuanelli. „Wprowadzenie tej praktyki do produkcji wina stanowi wielkie ryzyko, które poważnie zagraża tożsamości wina włoskiego i europejskiego” – powiedział z kolei Ettore Prandini, prezes stowarzyszenia winogrodników Coldiretti. Zarówno Coldiretti, jak i stowarzyszenie winiarzy Unione Italiana Vini, zaalarmowały przed ewentualnym wprowadzeniem tej praktyki.
Tymczasem Komisja Europejska dała jasno do zrozumienia, że w propozycjach redukcji alkoholu nie uwzględniono wody. Już w marcu osiągnięto porozumienie na szczeblu UE, aby zezwolić na praktykę częściowego lub całkowitego obniżenia poziomu alkoholu w przypadku win stołowych, a częściowo także w przypadku win z apelacjami. Czyli, krótko mówiąc, proponując delikatny zwrot w kierunku szwedzkim.
Włosi są bardzo wyczuleni na te sprawy, bowiem niedawno stoczyli morderczy bój, by obalić propozycję wprowadzenia napisów na flaszkach informacji o rakotwórczym działaniu wina, analogicznych do tych, jakie znajdujemy na paczkach papierosów.
Nie wiadomo, gdzie leży prawda, bo zdaniem wielu między ławami eurodeputowanych krąży wiele dziwnych projektów, a część dotyczy różnych ograniczeń konsumpcji oraz – właśnie – obniżenia zawartości alkoholu w winie, czy wspieranie producentów „win” bezalkoholowych, w także… jakościowych.
Warto jednak dodać, że zaledwie dwa lata temu toczyły się podobne spory w ramach Unii Europejskiej i pozaeuropejskich krajów winiarskich. Zgrzyt zaczął się od tego, że południowoafrykańscy winiarze zaproponowali dodawanie wody w ilość dziesięciu procent objętości do świeżo wytłoczonego moszczu, by również obniżyć zawartość alkoholu w przyszłym winie. Postulujący argumentowali, że każdy dodatek do wina zwiększa jego objętość. Jako przykład podawali sprawę klarowania wina bentonitem, który to skalny proszek musi być wcześniej rozrobiony w wodzie, zaś dodanie go do białego wina zwiększa i tak jego końcową objętość o około trzy procent.
Ale ten argument nie przekonał UE i zakaz pozostał zakazem, zaś kraje eksportujące wina do Unii Europejskiej, a więc w zasadzie cały Nowy Światpopularne, zbiorcze określenie pozaeuropejskich państw win... musi dalej owego zakazu przestrzegać.
Źródła: m.in. ansa.it, magazine.wein.plus, italy24news.com