„Jeśli masz zamiar to czytać, odpuść sobie”

tekst ukazał się w „CW” nr 94, sierpień – wrzesień 2018 | kup ten numer | prenumerata | e-wydanie

Okazało się, że największą przyjemność z degustacji czerpały te osoby, które informację o wysokiej ocenie wina przez Roberta Parkera otrzymały przed podniesieniem kieliszka do ust. Oni również byli skłonni zapłacić najwięcej za standardową butelkę. | fot. George Rudy / shutterstock
Okazało się, że największą przyjemność z degustacji czerpały te osoby, które informację o wysokiej ocenie wina przez Roberta Parkera otrzymały przed podniesieniem kieliszka do ust. Oni również byli skłonni zapłacić najwięcej za standardową butelkę. | fot. George Rudy / shutterstock

Tak właśnie brzmi pierwsze zdanie jednej z powieści Chucka Palahniuka. Zagrał na naszych emocjach, nikczemnik. Zagrał i wygrał, bo któż nie znajduje przewrotnej przyjemności w czytaniu na złość literatom? Podobnie, choć nieco bardziej subtelnie, grają przedstawiciele branży winiarskiej, nasze emocje i oczekiwania wpływają bowiem w sposób bezpośredni na postrzeganie smaku wina. A tu, tak samo, właśnie o przyjemność chodzi.

Kolejny artykuł Joanny Boetzel z cyklu w najnowszym „Czasie Wina” nr 95. Do kupienia od października w Butiku Winomana.

Podobno de gustibus non est disputandum, ale każdy chciałby mieć jak najlepszy. Tu sprawa zaczyna się komplikować, potrzeba bowiem jakiegoś wyznacznika, punktu odniesienia, który ten gust nasz nieszczęsny ukierunkuje. To jak z wzorcem kilograma w Sèvres. Siedzą za swoimi biurkami pani Robinson, pan Johnson i pan Parker; siedzą od dawna, jak wielu innych. Siedzą i piszą, czego po winie spodziewać się należy, kształtują więc oczekiwania konsumentów wobec konkretnych produktów.

Dwoje naukowców z Zurychu postanowiło sprawdzić, jak opinie ekspertów winiarskich wpływają na rzeczywiste postrzeganie smaku wina. Ze wcześniejszych doniesień nie wynika bowiem jasno, czy informacja na temat smakowanego produktu (tu niekoniecznie wina) wpływa na samo doznanie, czy jedynie na jego ocenę.

Okazuje się, że czasami klient w trakcie zakupów winiarskich jest jak trzylatek ze szparagiem w ręku: nie dość, że da się przekonać, że mu zasmakuje, to jeszcze będzie tak w rzeczywistości. | fot. Rafael Barquero / Unsplash
Okazuje się, że czasami klient w trakcie zakupów winiarskich jest jak trzylatek ze szparagiem w ręku: nie dość, że da się przekonać, że mu zasmakuje, to jeszcze będzie tak w rzeczywistości. | fot. Rafael Barquero / Unsplash
W tym celu 136 uczestnikom podzielonym na grupy podano argentyńskie winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...), któremu Robert Parker był uprzejmy przyznać 92 punkty. Okazało się, że największą przyjemność z degustacji czerpały te osoby, które informację powyższą otrzymały przed podniesieniem kieliszka do ust. Oni również byli skłonni zapłacić najwięcej za standardową butelkę. Z kolei grupa, która degustowała wino z przekonaniem, że Robert Parker się nim nie zachwycił (i przyznał tylko 72 punkty) oceniała swą przyjemność znacząco niżej. Za tym szła o wiele mniejsza rozrzutność, jeśli chodzi o kupno butelkityp butelek o różnym kształcie, pojemności i kolorze, pr.... Co ciekawsze, dwie kolejne grupy, które otrzymały informację dopiero po degustacji, ale przed oceną, swoje upodobanie w zawartości kieliszka wyrażały niemalże identycznie. Identycznie, bez względu na to, jaką opinię wyraził ekspert – „przeciętne” czy „doskonałe”.

Interpretacja powyższych danych może być dwojaka. Krytycy winiarscy rzeczywiście mają władzę kształtować nasze doznania smakowe. Mogą wpływać na odczuwanie smaku i przyjemność. Lub… to tylko siła sugestii. Za tym drugim wyjaśnieniem przemawia niejako fakt, o którym wspominają sami badacze, zdecydowani dostarczać tylko wiedzy rzetelnej. Uczestnicy eksperymentu to „miłośnicy wina”, a więc ludzie, którzy we własnym mniemaniu dysponują pewną wiedzą w ramach poruszanego tematu. Uwaga: tacy właśnie są najbardziej skłonni, aby zmieniać ocenę degustowanego wina post hoc, naginając własne zdanie do opinii eksperta.

Powiązane jest to ściśle z opisanym po raz pierwszy 20 lat temu zjawiskiem poznawczym, zwanym efektem Krugera-Dunninga – eksperci mają tendencje do umniejszania swoich kompetencji i wiedzy, amatorzy zaś zwykle poważnie je przeceniają. Niedawne badania udowodniły, że wspomniana reguła stosuje się ściśle również do świata winiarskiego. Miłośnicy wina o wiedzy obiektywnie wątłej jak ciałko pinot grigio mają o swoich kompetencjach najwyższe mniemanie. Ci natomiast, którzy test rozwiązali bezbłędnie, nadal sądzą, że muszą się wiele nauczyć. Na pocieszenie powiedzieć można, że wszyscy razem wykazują się poważną ignorancją – jedni nie dostrzegają swojej niewiedzy, drudzy natomiast są święcie przekonani, że ich umiejętności są powszechne. To oczywiście generalizacja. Udowodniony naukowo trend. A teraz, winomanie obciążony tą wiedzą, ucz się i edukuj…

Dowiedz się więcej: J. Boetzel, Mózg na językach już w naszym portalu.

Jeśli już o edukacji mowa, okazuje się, że czasami klient w trakcie zakupów winiarskich jest jak trzylatek ze szparagiem w ręku: nie dość, że da się przekonać, że mu zasmakuje, to jeszcze będzie tak w rzeczywistości. Dokładnie takie same wnioski wyciągnęli ze swojego eksperymentu australijscy badacze, choć użyli języka daleko bardziej naukowego. Na przykładzie trzech rodzimych win odmianowych (chardonnayfrancuska odmian białych winogron, jedna z najbardziej rozp..., rieslingbiała odmiana winogron uważana za jedną z najlepszych i n..., sauvignon blancjedna z najbardziej rozpowszechnionych na świecie białych ...) udowodnili, że przekazanie uczestnikom badania informacji na temat aromatów przed skosztowaniem wina wpływa zarówno na wzrost ich oczekiwań, jak i wzmaga przyjemność podczas konsumpcji.

Literatura

M. Cousin, M. Siegrist, Expectations influence sensory experience in a wine tasting, „Apetite” 2009, vol. 52.

C. Aqueveque, Ignorant experts and erudite novices: Exploring the Dunning-Kruger effect in wine consumers, „Food Qual and Pref” 2018, vol. 65.

L. Danner i in., „I like the sound of that!” Wine descriptions influence consumers’ expectations, liking, emotions and willingness to pay for Australian white wines, „Food Res Int” 2017, vol. 99, cz. 1.

Istotny jest rodzaj informacji: pierwszej grupie uczestników przedstawiono dość suchy, podstawowy opis aromatów, tak obiektywny, że nie powstydziłby się go nawet kursant WSET (riesling: „Kolor bladożółty, w pierwszym nosie cytrusy wspierane przez nuty kwiatowe…” i tak dalej). Podziałało. Wina po degustacji otrzymały oceny wyższe niż w wypadku, kiedy pozostawione zostały bez komentarza.

W kolejnym podejściu opatrzono wina „opisem kunsztownym”, czyli zawierającym informacje podstawowe, jak wyżej, wraz z licznymi nawiązaniami do emocji i wstawkami dotyczącymi posiadłości, z której wina pochodzą (riesling: „Nasza rodzina zajmuje się wytwarzaniem wyjątkowych win już od 145 lat. Ten zachwycający riesling stanowi godny trybut dla naszych przodków…”. Informacja na temat nosa pojawia się gdzieś w piątym urzekającym zdaniu). Podziałało jeszcze lepiej (!). Oczekiwania uczestników wobec prezentowanych win wzrosły jeszcze bardziej. Wzrosła również przyjemność z degustacji.

Nadmienić jeszcze wypada, że cytowany artykuł w medycznej bazie danych opatrzony jest tagiem „hedonizm”.

Wyniki powyższego eksperymentu dowodzą niezbicie, że klienta z butelką wina nigdy nie należy zostawiać samemu sobie, a informacje na kontretykietach powinny być przygotowywane z najwyższą starannością. Manipulacja? A cóż to ma za znaczenie, kiedy o przyjemność chodzi? Język wina niechaj kwitnie, niech żyją poeci! Udowodniono naukowo, że z nimi jest nam wszystkim po prostu… milej.