Na Hebrydy Wewnętrzne składa się blisko osiemdziesiąt wysp, z czego nieco połowa jest zamieszkała, choć to pojęcie względne. Przez ubiegłe stulecia na niektórych człowiek się raz pojawiał, innym razem znikał; do dziś skupiska ludzkie są tu symboliczne.
Whisky Jura możesz kupić w naszej enotece – w czerwcu specjalne ceny!
Docierali tu prawdopodobnie Grecy i Rzymianie, długo krążyli po okolicy Normanowie, ale żeby osiąść na stałe – nikomu się nie śpieszyło. Jeśli na kilometr kwadratowy przypada tu raptem cztery i pół „ człowieka”, to nawet porozumienie ustne może stanowić problem. Stąd też wykształcił się tu specyficzny system rolniczy określany nieprzetłumaczalnym terminem „crofting”. Każdy zajmuje najlepszy dla siebie kawałek ziemi, a cała reszta jest wspólna, wykorzystywana np. jako pastwiska. Kłótni nie ma, bo sąsiada nawet nie widać. Miedzy też nie ma.
Oprócz croftingu Hebrydy słyną z turystyki, ale ta turystyka nie wzięła się znikąd. Koncentruje się ona nieprzypadkowo na czterech największych wyspach: Islay, Juraregion winiarski we wschodniej Francji, w departamencie Fran... (...), Skye i Mull. I nie chodzi tu wcale o zwykłą turystykę, ale tę obracającą się wokół lokalnych gorzelni, które ściągają rzesze miłośników miejscowych trunków.
Jednak mimo tej sielskości nieco ponad sto lat temu na wyspie Jura doszło do dziwnego i głębokiego sporu, którego natury nie udało mi się zgnębić. Dodatkowo zaowocował przedziwnymi skutkami – na przełomie XIX i XX wieku na wyspie zamknięto istniejącą tam od 1810 roku gorzelnię whisky. I jest to faktycznie dziwne, bo zakład był jedyną firmą w okolicy dającą miejsca pracy, choćby i okresowe, a ponadto był naturalnym odbiorcą miejscowego jęczmienia!
Gorzelnia wznowiła produkcję dopiero w 1963 roku, ale koneserów do czerwoności rozpala inny spór – jaka była whisky wytwarzana tam do początków XX wieku, szczególnie że dzisiejsza Jura jest diametralnie różna od tej z sąsiedniej wyspy Islay. Czy i wtedy była elegancka, bardziej światowa i „salonowa”, czy też ostra, szorstka i torfowo-dymna, jak ta zza kanału, oddzielającego wyspy (ale nie ludzi)? Choć to dziwne – nie zachowały się żadne próbki z pierwszego okresu, mimo że z innych miejsc takowe istnieją. Jakie były wówczas alembiki, jaki styl – głowią się „whiskolodzy”, a koneserzy (i kolekcjonerzy) ciągle mają nadzieję, że wcześniej czy później takie flaszki wypłyną na jakiejś z aukcji w Londynie czy Nowym Jorku, a byłaby to wielka światowa sensacja. Sto lat to niewiele dla trunku, zwłaszcza że na aukcjach raz po raz znajdują się znacznie starsze butelkityp butelek o różnym kształcie, pojemności i kolorze, pr... win, zachowane w jakichś zapomnianych piwniczkach.
Jura ma swoją osobowość i niekoniecznie dostrzegają ją stali klienci. Jura nie „zwala” z nóg – tutaj ceni się klasykę i pewien nieuchwytny, własny styl, który trzeba samemu zdefiniować, odszukać…
Będzie, co będzie – ale także i dziś gorzelnia na dwustuosobowej wyspie zaskakuje. Wydawało się do niedawna, że nic nie zmieni się w dość konserwatywnej ofercie Jury, która od lat miała wielu zagorzałych i stałych zwolenników. Ale i tu dotarło nowe, gorzelnia musi iść z duchem czasów, dlatego zaproponowała niedawno kilka nowych rozwiązań, szczególnie że zmienił się tam główny destylator, którym teraz jest Gregg Glass. Niedawno pisałem o niezwykle ciekawej nowości w ofercie – Jura Seven Woods, która, jak nazwa wskazuje, dojrzewa w siedmiu różnych rodzajach pojemników dębowych. Inną nowością, otwierającą cały szereg, jest dość lekka i bezrocznikowa Jura Journey, która ma nas zachęcić do podróży i kolejnych odkryć. Następne to już w zasadzie klasyki systemu – dziesiątka, dwunastka i osiemnastka. Co je łączy? Dla mnie harmonia i spokój, delikatność, kontemplacyjne nutki sherry. Narastająca gładkość i zadziwiające niuanse różane i cytrusowe. Jura ma swoją osobowość i niekoniecznie dostrzegają ją stali klienci. Jura nie „zwala” z nóg – tutaj ceni się klasykę i pewien nieuchwytny, własny styl, który trzeba samemu zdefiniować, odszukać…