Są rozmaite sposoby ukrycia przed ciekawskim spojrzeniem organów ścigania nielegalnej uprawy konopi indyjskich. W Karolinie Północnej 60 krzewów rosło sobie w zakopanym pod garażem… starym gimbusie, na Florydzie odkryto rzędy marihuany w zamurowanym basenie ogrodowym, w Mikołowie zaś – skromniej – hodowca konopi wybrał sobie na ten cel nieużywane szambo. A gdyby tak ukryć plantację wśród winnic? Wydaje się to nietrudne, szczególnie jeśli dysponuje się ponad sześcioma tysiącami hektarów…
U biegłego lata sędzia sądu stanowego Nowej Południowej Walii w Sydney Peter Zahra skazał na osiem miesięcy bezwzględnego więzienia byłego dyrektora generalnego największego rodzinnego przedsiębiorstwa winiarskiego w Australii – Marcello Casellę. Powód? Marcello zapomniał był zgłosić policji, że pośród winnic w Crowther należących Casella Familly Brands znajduje się niemałe poletko obsadzone dla odmiany 2750 krzewami konopi indyjskich.
Już w roku 2014 do inkryminowanych winnic wdarł się specjalny oddział detektywów Strike Force Oceanic, namierzając nielegalną uprawę, a w pobliskich zabudowaniach należących do Casella Brands także 60 kilogramów prochu strzelniczego i dwie palety ostrej amunicji. Aresztowano dwanaście osób, w tym bliskiego kolegę Marcellego, niejakiego Luigiego Gino Fato, popularnego handlarza narkotykami z południowego wybrzeża. Fato dostał za całokształt działalności dwanaście lat, ale dyrektorowi wielkiego przedsiębiorstwa winnego jakoś się upiekło. Zeznał był wówczas, że nie ma żadnej wiedzy na temat nielegalnej uprawy marihuany i że w ogóle dawno nie był w Crowther. Mniej więcej w tym samym czasie zrezygnował ze stanowiska dyrektorskiego i przekazał obowiązki swoim braciom. Co ciekawe, uwierzono wówczas najwyraźniej Caselli, i to pomimo faktu, że miał już wcześniej na koncie odsiadkę za… nielegalną uprawę konopi indyjskich w Queensland. I że – co zeznał jeden z jego pracowników – dwa dni po rajdzie Strike Force Oceanic kazał usunąć ze swojego telefonu wszystkie dane (tłumaczył przed sądem, że znajdowały się tam były pewne nieskromne fotografie). Dopiero podsłuch założony w tymże telefonie dostarczył prokuraturze wystarczających dowodów, by posadzić Casellę za współudział w przestępstwie polegającym na dofinansowaniu projektu Luigiego Fato oraz wypożyczeniu koledze specjalistycznego sprzętu i umożliwienie korzystania z systemu nawadniania. A także składanie fałszywych zeznań.
Pora chyba wyjaśnić tym z Państwa, którym Casella Family Brands niewiele mówi, dlaczego cała ta historia tak silnie nas interesuje. Otóż rodzinne przedsiębiorstwo, o którym tu mowa, produkuje od niemal dwudziestu lat największy winiarski bestseller w dziejach: słynne winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) „z kangurkiem”, czyli [Yellow Tail] (a także ikoniczne wina spod marki Peter Lehmann i paru innych). W 2005 roku jego sprzedaż do Stanów Zjednoczonych przewyższyła łączną sprzedaż wszystkich win od wszystkich producentów z Francji!
Winiarze z dziada pradziada, Filippo i Maria Casella, opuścili Sycylię w 1957 roku, by szukać szczęścia w Nowej Południowej Walii. Pierwsze własne wino po drugiej stronie kuli ziemskiej wyprodukowali w 1972 roku. Do dziś nie ma jasności w tej kwestii, ale starego Filippo tuż przed śmiercią oskarżono publicznie o zamordowanie swojego szwagra (najpewniej był to jednak element próby szantażu na właścicielu nieźle prosperującego przedsiębiorstwa o włoskim – sycylijskim! – rodowodzie). Najsłynniejszą rodzinną firmą Australii Casella Family Brands stali się jednak dopiero wówczas, gdy na czele firmy stanął Marcello Casella, zwany Johnem (dla ułatwienia jeden z jego braci też ma na imię John). John wymyślił kangura, a zarazem stworzył niespotykaną dotąd kampanię marketingową, która pozwala mu dziś sprzedawać ponad 12 milionów skrzynek samej tylko marki [Yellow Tail] rocznie.
To ponad 100 milionów litrów, czyli w sam raz tyle, ile rocznie produkuje… Gruzja.