Kaukaz przy Lipowej

23 czerwca degustowano „gliniane” wina wyrabiane w kultowych gruzińskich zbiornikach – kwewrach.

 

Winebar na krakowskim Zabłociu od dawna wytycza szlaki kaukaskim winom i jest najważniejszym punktem orientacyjnym w Polsce tego, co dzieje się w tamtejszym winiarstwie – gruzińskim i armeńskim. Degustacja goni degustację, spotkanie z kaukaskimi winiarzami kolejne. We wtorek 23 czerwca na Lipowej 6F zjawiło się kilku gruzińskich winiarzy z nowymi rocznikami swoich „glinianych” win, ci, którzy nie dotarli – przysłali próbki. „Glinianymi”, bo hasłem spotkania było pokazanie win wyrabianych w kwewrach – kultowych gruzińskich zbiornikach o wielotysiącletniej tradycji.

Dodam od razu, że nie do końca tak było – miałem wrażenie, a właściwie pewność, że większość z nich zahaczyła po klasycznej fermentacji o beczki lub dochodziła w bardziej nowoczesnych zbiornikach. Nie ma w tym nic dziwnego – na Kaukaz wdziera się nowoczesność, nie wszystkie wytwórnie stać na to, by latami trzymać winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) w kwewrach. Zresztą dla najbardziej znanych producentów, zwłaszcza eksportujących na wymagające rynki, tradycyjny wyrób to tylko fragment ich produkcji, w dodatku europejscy odbiorcy nie zawsze są przygotowani na charakterystyczne kwewrowe zapachy i smaki.

fot. Adam Wojnar

Ale na Lipowej doprawdy dobrze się działo – ciężkie, kwewrowe zapachy gęstniały w powietrzu. Choć nie całkiem dominowały – wina były w większości młode, więc i poważny owoc pojawiał się wyraźnie, od jabłka po orient. Wina, fermentowane w miazdze (czasami także z szypułkami) miały swoją wagę, ale rozrzut był duży. Mimo tradycji, gruzińscy winiarze mają spore widełki stylistyczne, w których mieszczą się wina niemal gęste, jak i te, bardziej zwiewne, potężnie mocne, ale też o niemal „stołowej” zawartości alkoholu.

Co kto lubi. I też dające do pogadania. Z czego też goście przy Lipowej, obyci w gruzińskim temacie, chętnie korzystali, moderowani przez Mariusza Kapczyńskiego, który spotkanie przygotował.

Dla mnie – jeszcze jedno przemyślenie. Embargo z 2006 zamknęło najważniejszy dla gruzińskich winiarzy rynek zbytu – ten rosyjski. Wytwórnie zostały z morzem niesprzedanego wina i musiały szukać nowych, znacznie bardziej wymagających rynków zbytu. I zachodnich, i dalekowschodnich. Ale warunek był jeden – wzrost jakości. Gruzini wykorzystali ten moment, ale gdy Rosja znowu się otworzyła – inaczej niż w przypadku Mołdawii – jakość ponownie wyraźnie spadła. Szkoda. Na szczęście nie wszyscy.

Na szczęcie nie dotyczyło to znacznej większości win, które pokazano we wtorek na Zabłociu. Tu było pysznie (także na półmiskach!) i profesjonalnie. Czyli – jak to zwyczajnie przy Lipowej 6F.

Wojciech Gogoliński