Miłośnicy bestialskiego rozlewu krwi czynią mi od czasu do czasu listownie zarzut, że w „Kronikach kryminalnych” przybliżam zbrodnie wyłącznie małego kalibru: ot oszustwo, trucicielstwo, troszkę pornografii. A może by tak – proszą – czasem coś z grubej rury.
Napad z bronią w ręku, ciała uszkodzenie, troszkę więcej przemocy. Ależ bardzo proszę – odpowiadam.
Kolekcjonerów wina są setki tysięcy. Zbierają je z różnych powodów, także i po to, by z czasem je wypić, sprzedać korzystnie na aukcji lub pochwalić się rodzinie. Ale takich wizjonerów jak Michel-Jack Chasseuil nie ma wśród nich wielu. Bo Michel-Jack nie spożywa swoich eksponatów, nie odsprzedaje i nawet z rzadka się nimi chwali. On je prawdziwie, słusznie, autentycznie i z niemal religijnym pietyzmem kolekcjonuje. Czyli gromadzi. Kupuje, wydając na nie całą swoją rzemieślniczą emeryturę spawacza pojazdów powietrznych (pracował w Dessault Aviation). W specjalnie przygotowanych do tego celu piwnicach pod swoim domem w La Chapelle-Baton zgromadził w ten sposób niemal 40 tysięcy butelek wyjątkowych koneserskich roczników od Domaine(fr.) posiadłość, majątek, gospodarstwo.. de la Romanée-Conticzerwone wino francuskie AOC z Burgundii, produkowane wyłą... począwszy, poprzez Château d’Yquem (np. 1847), Château Pétrus, Château Lafite, Château Margaux, Château Haut-Brion, na dziewiętnastowiecznych maderach i szampanach skończywszy. Wina dojrzewają tam i czekają, ponoć słuchając chorałów gregoriańskich… Czekają na co? Otóż ambitny zamysł Michela-Jacka zakłada, że w niedługim czasie (a na pewno po jego śmierci) złożą się na „Winny Luwr” – gigantyczną muzealną kolekcję udostępnianą narodowi francuskiemu jako powszechne dobro ludzkości. Mówiąc krótko, Michel-Jack Chasseuil to jeden z najpoważniejszych kolekcjonerów wina we Francji, a może i całej Europie. I to jemu, w siedemdziesiątym drugim roku życia, przydarzyło się właśnie być ofiarą zbrojnej napaści na winną kolekcję, i choć napad ów szczęśliwie przeżył, to jednak przepłacił uszczerbkiem na zdrowiu.
Ludzie wina – wywiady i sylwetki ze specjalistów oraz koneserów wina.
Rankiem 19 czerwca 2014 roku pod bramę posiadłości monsieur Chasseuila podjechał kolejny samochód dostawczy jednej z firm kurierskich. Kiedy tylko znalazł się na podjeździe, wyskoczyło z niego kilku zamaskowanych pasażerów i chwyciwszy zdumionego niespodziewanym obrotem zdarzeń właściciela pod pachy, poważnie zagrozili jego życiu i zdrowiu, sadzając go na posadzce salonu, wiążąc ręce, a następnie grożąc odbezpieczonym karabinkiem automatycznym Kałasznikowa oraz bronią myśliwską z kolekcji samego gospodarza. Część napastników rozbiegła się następnie po domu, dokładnie go przeszukując celem odnalezienia klucza do sejfu, w którym z kolei spodziewali się znaleźć klucz do słynnych piwnic. Ponieważ wielowarstwowość poszukiwań przerosła wyraźnie ich możliwości (okazało się bowiem, że nie tylko klucza do sejfu nie znaleźli, ale nawet sejfu nie udało im się zlokalizować), zarzucili skrępowanego właściciela długą listą gróźb karalnych, spodziewając się, że wyda im upragniony klucz do czterdziestu tysięcy butelek znakomitego wina.
„Byłem psychologicznie przygotowany na to, że taki napad kiedyś nastąpi – opowiadał kilka godzin później dziennikarzom i miejscowemu prokuratorowi. – Nie trzymałem klucza w domu. Był w skrytce bankowej, sięgałem po niego mniej więcej raz w miesiącu, by uzupełnić kolekcję”. Ta okoliczność całkowicie zmieszała napastnikom szyki. Zorientowawszy się, że stracili zdecydowanie zbyt dużo czasu, salwowali się ucieczką, zabierając na pocieszenie piętnaście skrzynek pomeroli na tyle mało wykwintnych, że właściciel nie zdecydował się schować ich w piwnicach.
Po zbrojnej napaści na dom Michelowi-Jackowi pozostało silne przekonanie, że dla „Winnego Luwru” poszukać należy innego, jeszcze lepiej zabezpieczonego lokum, oraz… złamany mały palec lewej dłoni. Musi on tymczasem zadowolić złaknionych krwi czytelników tej rubryki. Z poświęceniem szukam obecnie bardziej jeszcze krwawych winiarskich porachunków.