Kraj dobrej nadziei

 

Bartolomeu Dias musiał pokonać wzburzone morze i nieprzychylne wiatry Atlantyku, aby dotrzeć na domniemany kraniec Afryki. Nieprzypadkowo nazwał go Przylądkiem Burz.

 

Jednak król Jan II,  polityczny patron tej wyprawy, zmienił nazwę cypla na Przylądek Dobrej Nadziei, gdyż było to miejsce, którego osiągnięcie dawało żeglarzom nadzieję na dotarcie na Daleki Wschód.

Przylądek był dla całej Europy zwiastunem wieków wielkich odkryć i kolonialnej dominacji. Dla nowo odkrytej krainy był to z jednej strony początek wojen i ucisku, a z drugiej niezwykle dynamicznego rozwoju. Po przełomie lat 90. XX wieku dziś możemy myśleć o RPA bez politycznych resentymentów. Zniesienie sankcji przyczyniło się do rozwoju południowoafrykańskiego eksport i przywiodło miliony turystów.
Fot. Milesaway Travel MagazineDla przybyszów z pewnością może to być znów kraj dobrej nadziei. Otoczony z trzech stron oceanami słynie z wybornych win i najdłuższych na świecie jaskiń. Imponujący pas południowego wybrzeża wita łagodnym, niemal śródziemnomorskim klimatem, a piękne plaże nad Oceanem Indyjskim przyciągają spragnionych ciepła. Miłośnicy ekstremalnej przygody mogą się wybrać w wysokie Góry Smocze lub przemierzać pustynne przestrzenie w niecce Kalahari.
Parki narodowe zachęcają bogactwem fauny i flory. Żyje tu przecież więcej gatunków zwierząt niż na obu Amerykach! I choć dziś polujemy najczęściej za pomocą aparatu fotograficznego, spotkanie z dzikim zwierzęciem wywołuje w nas nie mniejsze emocje niż te, które były udziałem kolonizatorów z XIX stulecia. Afryka nadal kojarzy się z romantyczną egzotyką tamtej epoki.

W cieniu Góry Stołowej

RPA to kraj kontrastów – bogatebogate – termin degustacyjny na określenie wina, w który... (...) dzielnice sąsiadują z obszarami ogromnej biedy, wille z ogrodzeniami pod napięciem i systemami ostrzegawczymi z niekończącymi się slumsami pełnymi małych domków zbudowanych z blach i kartonów. Władzom nie udało się zahamować fali brutalnych przestępstw i napadów rabunkowych. Szczęśliwie kosmopolityczny Kapsztad to jedno z bezpieczniejszych miejsc i z pewnością można się tu czuć swobodniej niż w Johannesburgu czy Durbanie.
Miasto słynie z niezwykłego położenia nad Zatoką Stołową – leży u stóp Góry Stołowej. Rzeźba terenu wymusiła charakterystyczny układ urbanistyki centrum. City Bowl to prawdziwe serce miasta z tętniącymi życiem kawiarniami. Również Nabrzeże Wiktorii i Alfreda leżące obok ciężko pracującego portu przyciąga miłośników rozrywki oraz zaprasza do eleganckich sklepów i wytwornych restauracji.
Polecam elegancką Baia Seafood oferującą wspaniałe widoki portu, zaś miłośnikom soczystych steków spodoba się z pewnością bardziej kameralna Karibu. Najbardziej luksusowe świątynie haute cuisine, jak Miller’s Thumb, Fine Fish Fare i La Mouette zlokalizowane są w Sea Point oraz w dzielnicy biznesowej.

Im dalej, tym ciekawiej

Fot. Milesaway Travel MagazineNieopodal, na zboczu Signal Hill znajduje się fascynująca dzielnica Bo-Kaap. Turystów i osiedleńców przyciągają do niej brukowane uliczki oraz wielokolorowe, przylegające do siebie parterowe domostwa, których żółte, różowe, turkusowe i zielone barwy fasad wprost oszałamiają. Elementem charakterystycznym prawie wszystkich budynków w tej dzielnicy są duże okna, przez które z łatwością może wpadać do domów światło.
Bo-Kaap to od wieków wieloetniczna osada będącą centrum kultury malajskiej w Kapsztadzie (tzw. Cape Malay). Mieszka tu ludność wyznająca głównie islam, skupiona wokół meczetu Nurul. To intrygująca społeczność, wywodząca się od niewolników sprowadzanych przez Holenderską Kompanię Wschodnioindyjską z Indonezji do Afryki. Trzeba pamiętać, że i dziś RPA jest prawdziwym tyglem etnicznym na czele ze znaczną populacją Koloredów uznawanych za najbardziej eklektyczną grupę rasową na świecie.
W Kapsztadzie im dalej od centrum, tym ciekawiej. Przedmieście Constantia słynie z zabytków kolonialnej architektury holenderskiej na czele z posiadłością Groot Constantia (winiarnia i muzeum). Założycielem tej obszernej winnicy był w XVII w. pierwszy gubernator Kolonii Przylądkowej Simon van der Stel. W 1885 roku cała posiadłość została wykupiona przez władze kolonii i zamieniona w modelową winnicę.
Farmę podzielono na kilka części, m.in. Klein Constantię (czyli Małą Constantię), gdzie piwnice na winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) wykuto w zboczu góry. Inne części farmy to Buitenverwachting, na terenie której znajduje się dworek otoczony winnicami i starymi dębami, oraz Constantia Uitsig. Tutejszy szlak winny proponuje koneserom spacer po najlepszych restauracjach, na czele z francuskimi Pastis i La Colombe oraz włoską Mama Roma.
Po drugiej stronie Przylądka mieści się baza morska, którą na część wspomnianego wcześniej gubernatora nazwano Royal Navy and False Bay. Simonstad (Simon’s Town) słynie z urokliwych kolonialnych budynków oraz muzeów, spośród których należy wyróżnić Heritage Museum, Naval Museum oraz wyjątkowe Warrior Toy Museum z kolekcją zabawek: samochodów, pociągów, lalek oraz ołowianych żołnierzyków. Do Simonstad można z łatwością dotrzeć dzięki popularnej wśród turystów linii kolejowej zaczynającej się w Muizenberg i biegnącej wzdłuż linii brzegowej oceanu.

Zielonym szlakiem

Opuszczając „miasto przylądkowe”, warto zatrzymać się na południowym wybrzeżu, gdzie w kierunku Port Elizabeth ciągnie się wyjątkowa strefa zieleni – Garden Route. Nazwa pochodzi od unikatowej, intensywnie zielonej roślinności oraz wielu urokliwych lagun i jezior. Te malownicze, dwustukilometrowe południowe wybrzeże w okolicach George wita przyjemnym klimatem – najłagodniejszym w RPA i jednym z najbardziej przyjaznych na świecie. Temperatura zimą rzadko spada poniżej 10 stopni, a latem nie przekracza 28 stopni.
Najbardziej wartościowy odcinek został objęty ochroną w ramach parku narodowego o powierzchni ponad 50 tysięcy hektarów, którego sercem jest największy w RPA las zajmujący 605 km kw. W lesie Tsitsikamma, bo o nim mowa, rzeki wyrzeźbiły w prastarych wzniesieniach wąwozy. W skład Trasy Ogrodów wchodzą Knysna, Oudtshoorn, Plettenberg Bay i Nature’s Valley z największym miastem w tym rejonie – George. Trasa jest wkomponowana pomiędzy wiecznie zielone góry i Ocean Indyjski. Gęste trzciny i estuaria zapewniają schronienie dla ogromnej ilości ptactwa, w tym flamingów. Występuje tutaj również wiele gatunków antylop, takich jak dujkery i buszboki.
Fot. Milesaway Travel MagazineObecnie region słynie z doskonale rozwiniętego zaplecza turystycznego i oferuje wiele atrakcji: wycieczki górskie, żeglarstwo, łowienie ryb w oceanie i w pobliżu Knysna Lagoon, zwiedzanie niezliczonych winnic i farm. Garden Route z ujmującym panoramicznym widokiem na góry oraz wiecznie zielonymi trawami jest mekką dla miłośników golfa. Światowej klasy pola znajdują się w Mossel Bay, George, Knysna oraz Plettenberg Bay. Wszystkie mają jedną wspólną cechę – doskonałą lokalizację z ekscytującym widokiem na laguny, zatoki, klify, rzeki, góry i oczywiście ocean.
Własne świątynie golfa posiada tu wiele luksusowych posiadłości i ośrodków wypoczynkowych. Przestronny Fancourt Hotel oferuje gościom aż trzy pola golfowe: Montagu, Outeniqua i Link. Starannie zaprojektowane przez Gary’ego Playera spełniają najwyższe międzynarodowe standardy. Natomiast wokół butikowej rezydencji Kurland, położonej tuż nad Plettenberg Bay, rozciąga się ponad 700 hektarów zielonego terenu zagospodarowanego w większości jako boiska do gry w polo.
Najlepszym sposobem, aby zobaczyć całą Garden Route, jest przejazd samochodem wzdłuż autostrady N2. Do 2009 roku niewątpliwą atrakcją był Outeniqua Choo Tjoe – ostatni regularnie kursujący parowy pociąg pasażerski w Afryce. Trzygodzinna podróż (67 km) pozwalała przedostać się z George do Knysna w Western Cape i kończyła się niezwykłym przejazdem po moście nad laguną.

Pociągiem przez Afrykę

Na szczęście także i dziś dla miłośników pary i żelaza oferta południowoafrykańskiego kolejnictwa jest wyjątkowo łaskawa. „Zwykłe” pociągi Shosholoza Meyl pozwalają turystom na szybkie, bezpieczne i tanie przemieszczanie się między głównymi ośrodkami. RPA jest również jednym z najbardziej dynamicznych rynków dla pociągów luksusowych. Do najsłynniejszych „ruchomych hoteli” należą Blue Train i Rovos Rail. Ten ostatni słynie z bardzo obszernych kabin (największe posiadają nawet łazienkę z wanną), wyrafinowanej kuchni oraz niezwykłych tras po południowej Afryce.
Fot. Milesaway Travel MagazineLuksusowe pociągi przypominają bardziej pięciogwiazdkowe kurorty w formule all inclusive niż składy wagonów. Słynne przejazdy z Kapsztadu do Dar es-Salaam pozwalają odkrywać Afrykę z różnych miejsc, a jednocześnie podziwiać, jak ten kontynent zmienia się z każdym kilometrem. Pociągi Rovos pozwalają dotrzeć właściwie do każdego zakątka RPA, od Kapsztadu przez Port Elizabeth, Bloemfontein, Durban, Malelane, Pretorię i Johannesburg. Miłośnicy golfa mogą wybrać się na specjalne golfowe „safari” i odwiedzić słynne pola Leopard Creek, Durban Beachwood Country Club, Humewood Golf Club, wspomniany wcześniej Fancourt czy Ernie Els Oubaai.
Kolej okazuje się również doskonałym wyborem, jeżeli chce się zobaczyć przepiękne krajobrazy rezerwatu Mpumalanga, pustynne przestrzenie przy granicy z Namibią, dziką przyrodę Parku Krugera czy bujne pola trzciny cukrowej w KwaZulu-Natal. Nie lada gratką dla pasjonatów są stare drewniane wagony z początku XX wieku, odrestaurowane według współczesnych standardów, oraz zabytkowe lokomotywy parowe.
Parowóz Class 6 Tiffany z 1883 roku to chyba najstarsza na świecie „czynna” lokomotywa. Należy się z nią obchodzić wyjątkowo ostrożnie. Działająca niczym wielki czajnik maszyna na wodę i węgiel wyprowadza i wprowadza pociągi Rovos do stacji bazowej Capital Park w Pretorii. Pasażerowie ubrani w gogle mogą wychylać się przez balkon wagonu obserwacyjnego i podziwiać kłęby pary unoszące się nad pociągiem przemierzającym zielone wzgórza, tunele, wiadukty i mosty. To z pewnością oferta dla miłośników XIX-wiecznego romantyzmu.
I choć nie sposób opisać wszystkich atrakcji RPA, jak i wszystkich sposobów na zwiedzenie tego uroczego zakątka świata, z czystym sumieniem polecam wyruszyć z Kapsztadu na safari na żelaznych kołach. Południowoafrykańskie tory i wiadukty poprowadzą ku niezwykłym przygodom.

Artykuł powstał w ramach współpracy z „Milesaway Travel Magazine”, pierwszym na polskim rynku prestiżowym kwartalnikiem o podróżach. WWW.MILESAWAYTRAVEL.PL