Król Bałtyku

Jaki trunek stanowi ogniwo łączące Polskę, Rosję, Pribaltikę i państwa Półwyspu Skandynawskiego? Wódka? To zbyt oczywiste skojarzenie. Co powiecie na wyborne, rozgrzewające ciemne piwo z wytrawnym aromatem kawy i gorzkiej czekolady?

Piwo tragarzy, które pokochali monarchowie? Nazwę „porter” musieli usłyszeć nawet najwięksi piwni dyletanci.

Znawcy piwa mogą sobie utyskiwać na nieszczęsny los piwa grodziskiego, a browary rzemieślnicze z uporem godnym maniaka produkować kolejne warki, aby zbliżyć się do smaku legendarnego piwa z Grodziska Wielkopolskiego. Prawda jest jednak okrutna. Piwo grodziskie ma i przypuszczalnie będzie mieć status ciekawostki, która fascynuje głównie najbardziej obeznanych w temacie. Jeżeli natomiast jakiś styl możemy uznać za narodowy, to bez dwóch zdań będzie to czarne jak bezgwiezdna noc piwo z obezwładniającym ładunkiem słodyczy.

Piwo dla Carycy
Fot. Grupa Żywiec S.A.Styl bierze swój początek w XVIII-wiecznym Londynie, miejscu i czasie tak symptomatycznych dla historii piwa, jak – nie przymierzając – Paryż w okresie fin de siècle’u dla sztuki. Wtedy to z ciemnego, brązowego ale wyewoluowało nieco bardziej krzepkie piwo, warzone specjalnie pod niezbyt wyrafinowane gusta tragarzy portowych i szlajających się pod podejrzanymi knajpami marynarzy. Kiedyś słód używany do produkcji tańszego piwa był ciemniejszy, ponieważ suszono go w piecach opalanych drewnem, w efekcie czego często się przypalał.  Piwo, według wydanej w 1830 roku w Warszawie książki autorstwa Karola W. Schmidta, powstać miało z trzech „wątków” (three threads), swoistych brytyjskich prastyli piwnych – ale, beer i twopenny. Z czasem, w jego towarzystwie pojawiać się zaczął przymiotnik mocny (stout). Złożoność wewnętrznych ewolucji stylu, który z definicji miał być niezbyt wyrafinowany i niezbyt skomplikowany w odbiorze, zasługuje na osobny artykuł. Istotne jest jednak, że ciemne palone, które krzepiło i gasiło pragnienie, zostało ochrzczone na cześć jego głównych konsumentów – londyńskich tragarzy (z angielskiego porter).
Z czasem piwo stało się słynne i zaczęto warzyć je w wielu brytyjskich miastach. Jednak najlepsze, pomimo (lub dzięki) wątpliwej jakości wody z Tamizy, warzyli piwowarzy ze stolicy Zjednoczonego Królestwa. To właśnie w tym trunku zakochała się caryca Katarzyna i z Londynu do Sankt Petersburga kursowały statki obładowane czarnym piwem. Żeby przetrwać trudy podróży, piwo musiało być mocniejsze i solidniej chmielone. Tak mocarne piwo, warzone specjalnie na zamówienie carskiego dworu, Anglicy ze względów reklamowych i wizerunkowych ochrzcili przydomkiem Imperial Stout. Z czasem dodano do niego jeszcze przydomek Russian, żeby nie było najmniejszych wątpliwości, o które Imperium chodzi. Piwo idealnie trafiło nie tylko w gusta Carycy, bojarów i gubernatorów, ale także innych mieszkańców rejonu Morza Bałtyckiego. Już spora zawartość alkoholu dla ludów mroźnej Północy okazała się atutem samym w sobie, a do tego jego rozgrzewająca moc świetnie sprawdzała się w trakcie długich i srogich zim. Targana konfliktami dziewiętnastowieczna Europa nie była jednak miejscem idealnym do rozwoju  wolnego handlu i stosunków gospodarczych, o jakich marzyliby Adenauer i Schuman. Wywołana przez Napoleona Bonaparte zawierucha, a później wojna krymska znacznie utrudniły eksport brytyjskiego piwa na tereny ogromnych rynków zbytu wschodniej Europy i Skandynawii. W miastach portowych pasa bałtyckiego, w których gościły dotąd statki z piwnym ładunkiem, zaczęto więc warzyć coś na wzór stoutów imperialnych.

Porter tylko z nazwy
Nie wiemy dokładnie, kto przywiózł recepturę na nasze dzikie, skute lodem i pełne niedźwiedzi polarnych ziemie, ani nawet czy jej odtworzenie nie odbywało się przypadkiem metodą prób i błędów. Jedno jest pewne: trafiło ono na wyjątkowo żyzny grunt. Szybko okazało się, że zboże ze spichlerza Europy, którym rzekomo miał być nasz region, wyjątkowo sprawdza się w produkcji słodu do piwa, podobnie jak lokalne środkowoeuropejskie odmiany chmielu, które już niedługo miały zrobić ogólnoświatową furorę.
Fot. Grupa Żywiec S.A.Okres zaszczepienia na naszym gruncie porterów bałtyckich zbiegł się w czasie z ekspansją piw typu lager, których produkcją parali się Czesi i Niemcy. Kiedy w 1883 roku Emilowi Christianowi Hansenowi, synowi założyciela duńskiego browaru Carslberg, udało się wyhodować kulturę drożdży dolnej fermentacji, browar arcyksiążęcy w Żywcu już od dwóch lat warzył znakomity, czarny jak smoła porter. Tamtejszy piwowar opracował przepis na coś, co można określić jako spotkanie niemieckiego doppelbocka (podwójny koźlak) i angielskiego imperial stouta w urokliwej scenerii beskidzkich gór. Jego receptura ulegała zmianom, ale od lat warzony jest przy użyciu tradycyjnych technik piwowarskich, z ręcznym mieszaniem słodu i przy użyciu palarki z 1910 roku.  Browar Sinebrychoff założony w 1819 roku w Helsinkach przez rosyjskiego kupca Nikołaja Sinebriuchowa warzy nieprzerwanie najlepszy bodaj porter na terytorium Skandynawii. Carnegie Stark Porter warzony w okolicy Sztokholmu od 1835 roku mógłby z nim śmiało konkurować, jednak nie wszystkim przypadnie do gustu fakt, iż jak na porter jest on relatywnie „słaby” (5,5%).
Styl stał się bardzo popularny w całym basenie Morza Bałtyckiego. Portera zaczęły warzyć również założone w XIX wieku estońskie browary A. le Coq i Saku. Dzisiaj niemal każdy browar w regionie za punkt honoru uważa wprowadzenie do swojej oferty porteru bałtyckiego. Ciężko więc dziwić się, że produkuje go chociażby litewski Utenos. Litwinów powinien zawstydzić jednak fakt, że ich trunek przegrywa na starcie ze znakomitymi piwami rodem ze Stanów Zjednoczonych. W ostatnich latach za styl wzięli się bowiem jankesi. I to wzięli z przytupem. Smuttynose Baltic Porter jest jednym z najlepszych na świecie piw w swoim rodzaju. Ale Amerykanie to Amerykanie – w tym tyglu kulturowym wolno więcej. Za to bezwzględnie mobilizować powinien fakt, że z bałtyckim sznytem warzą również Brazylijczycy (Cervejas Brasil Wensky Baltic Porter) oraz Japończycy (Locobeer z Sakura-shi).

Polaków skarb narodowy
O tym, że Polacy znakomicie sobie radzą na tym polu, świadczyć może to, że jeden z nestorów piwnego dziennikarstwa (niemający nic wspólnego z królem muzyki pop) wyjątkowo cenił sobie polskie wersje tego trunku. Michael Jackson, bo o nim mowa, w Great Beer Guide opisał jedynie trzy polskie piwa – Żywiec Porter, Okocim Porter i EB Porter. To zresztą on jest autorem terminu „porter bałtycki” – określenia opisującego lagery stanowiące nie sobowtóra, a „lustrzane odbicie” klasycznego brytyjskiego stylu. Słynny Beer Hunter uznał polskie portery bałtyckie za wzorcowe i od tego czasu niemal każdy liczący się polski browar próbuje zmierzyć się z tym stylem. Oprócz porterów z Żywca i Okocimia, mamy więc Ciechan Porter, Porter Łódzki, Grand Imperial Porter, Komes Porter czy Porter Warmiński z browaru Kormoran – żeby wymienić najbardziej znane piwa. Jakby tego było mało, niedawno „zamachu” na styl narodowy dokonał kontraktowy browar Pinta, warząc piwo o wymownej nazwie „Imperator Bałtycki”. Jak to zwykle bywa, część piwoszy uznała piwo za obrazoburcze, część za genialne. Porter Pinty jest znacznie bardziej treściwy, gęsty i solidniej nachmielony kontrowersyjnymi dla stylu odmianami chmielu ze Stanów Zjednoczonych. Polskie portery zajmują również najwyższe miejsca w internetowych rankingach pokroju RateBeer.com. Największe chluby polskiego piwowarstwa rokrocznie wygrywają główne nagrody na najbardziej prestiżowych konkursach świata i gdyby chcieć zebrać wszystkie medale zdobyte przez polskie portery w jednym miejscu, to nawet masywny korpus Leonida Breżniewa mógłby okazać się przestrzenią niewystarczającą…  
Nota bene: polskie piwa świecą triumfy na Gwiazdkowej Degustacji Porterów w Moskwie. W 2008 roku pierwsze miejsce zdobył Grand Imperial Porter z browaru Amber(ang.) bursztynowy.., w 2009 roku natomiast Porter Warmiński z browaru Kormoran, który w następnym roku ponownie uznany został za najlepszy porter. Również na prestiżowym Prima Porter Fest po podium często przechadzały się portery żywiecki i Komes. Cieszył nasz brąz dla Porteru Żywiec na Australian International Beer Awards i złoto dla Porteru Warmińskiego na European Beer Star, ale największym chyba sukcesem polskiego porteru bałtyckiego był złoty medal na  World Beer Cup w 2014 roku. Otrzymał go Komes Porter z browaru Fortuna.
Klasyczny porter bałtycki to idealny napitek w okresie od października do ostatnich wiosennych chłodów. Czarne, czasami ciemnobrązowe piwo z rubinowymi refleksami charakteryzuje wspaniały aromat kawy i czekolady, czasami nuty lukrecji i suszonych śliwek. W smaku dominuje rozgrzewająca słodycz, suszone owoce, palona kawa, trochę melasy, a w niektórych egzemplarzach można doszukać się smaku porto.
Skoro więc otacza nas tyle świetnych piw, to może warto zapomnieć na chwilę o jasnych lagerach i nabyć parę butelczyn wyśmienitego porteru bałtyckiego? Zwłaszcza że zima już pełną gębą i taki rozgrzewający treściwy trunek może nam się przydać. Co najważniejsze: portery mogą długo leżakować, a najlepsze są podobno nawet po 1,5 roku. Swoją drogą, czemuż by, w imię realizacji glokalistycznych ideałów Unii Europejskiej, nie ustanowić w naszym zakątku kontynentu specjalnego regionu produkcji tego wspaniale wpisującego w ideę paneuropejskości trunku, północno-wschodniego piwiarium? Jakiegoś Cerevisium Maris Baltici?