Królowie i wino

Szlachetny trunek zawsze był obecny na monarszych stołach. W czasie hucznych biesiad, a także wówczas, gdy król zasiadał do posiłku w kręgu rodziny czy ulubionych dworzan.

W rezydencjach władców najniższy poziom budowli zajmowały sklepione piwnice zapełnione beczkami opieczętowanymi królewskim herbem.

Nad właściwym przechowywaniem i uzupełnieniem zapasów wina czuwał podczaszy – zaufany urzędnik dworski z gromadą pomocników. Zawsze był wśród nich przynajmniej jeden znakomity znawca wina, obdarzony wyjątkowo czułym zmysłem smaku i powonieniem, pełniący funkcję kipra. To on co kilka tygodni schodził do piwnic próbować winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...), by razem z podczaszym decydować później, z której beczki należy utoczyć trunku na najbliższą biesiadę, a którą nadal przechowywać. Podczaszy z kiprem przyjmowali też przyjezdnych kupców handlujących winem węgierskim, hiszpańskim, włoskim…

Nie masz nad „kanara”

Fot. ArchiwumW kronikach zachowały się wzmianki o ulubionych gatunkach wina poszczególnych władców. Ciekawe, że dziejopisarze z krajów, gdzie wino sprowadzać trzeba było z daleka, niezmiernie skrupulatnie odnotowywali gatunki win, którymi lubili się raczyć dynaści. Tam, gdzie uprawiano winoroślVitis vinifera.., zwykle ograniczali się do stwierdzenia, że władca AragoniiRegion winiarski w północno-wschodniej Hiszpanii, zajmuj..., Kastylii czy Burgundii najchętniej pijał wino z królewskich winnic – tu następowała nazwa krainy, gdzie rosły dostarczające dobrego trunku krzewy winorośli.
Z zapisków szafarza na dworze Jagiełły i Jadwigi można się dowiedzieć, że król Władysław pijał niewiele wina i tylko przy szczególnych okazjach – na co dzień preferując źródlaną wodę, czasem zmieszaną z miodem. Za to jego młoda żona i jej dwórki nie gardziły bynajmniej rozmaitymi gatunkami wina. Na śniadanie przyrządzano winną polewkę z węgierskiego wytrawnegookreślenie wina, w którym, teoretycznie, cały cukier na d... wina zaprawioną korzeniami i żółtkami. Do obiadu – szczególnie w niedziele i święta – podawano wino z winnic Aragonu w pobliżu Neapolu; w tamtych czasach dynastia aragońska władała tymi ziemiami.
W wielkie święta – jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc – na deser do ciast i bakalii podawano bardzo w tamtych czasach kosztowne trunki, jak hiszpańską malagę i słodkiewino o dużej zawartości cukru naturalnego lub dodanego.. wino z Wysp Kanaryjskich zwane w Polsce „kanarem”.

Upodobanie w spadku

Na dworach polskich królów zmieniała się moda na picie określonego gatunku wina – zależnie od upodobań kolejnych władców. W czasach Kazimierza Jagiellończyka, być może za sprawą jego żony – austriackiej księżniczki Elżbiety z rodu Habsburgów – pito sporo wina sprowadzanego z Nadrenii i Austrii. Nie były to trunki przedniego gatunku, ale też dwór Jagiellończyka żył dość skromnie.
Syn tej pary, Zygmunt Jagiellończyk, zwany później Starym, gustował w ciężkim węgierskim winie, którego wiele beczek przywiozła w posagu jego pierwsza żona, węgierska księżniczka Barbara Zapolya. Upodobanie do tego gatunku wina pozostało mu do końca długiego życia, a za przykładem króla duża liczba magnatów i szlachciców bywających na dworze pijała najchętniej rozmaite gatunki węgrzynów.
Kiedy królową Polski została Bona Sforza, wawelskie piwnice wypełniły beczki włoskiego wina – przede wszystkim z Aragonu. Wyrosłe na glebie zmieszanej z popiołami Wezuwiusza winne krzewy dawały słodkie grona, z których sporządzano wykwintny trunek o charakterystycznym smaku. Dwa razy w roku polska królowa otrzymywała od swej matki Izabelli Aragońskiej kilkadziesiąt wielkich beczek.
Upodobanie do włoskiego wina odziedziczyły też dzieci Zygmunta Starego i Bony – z Zygmuntem Augustem na czele. Ostatni z Jagiellonów co roku zamawiał u królewskiego poczmistrza Sebastiana Montelupiego – a później jego następców – tyle beczek słodkiego i wytrawnego salerna, że wypełniały ciężki, pocztowy furgon.

Podagra i kolki

Jego siostra Anna Jagiellonka nawet w najcięższych czasach, kiedy po śmierci króla Zygmunta Starego i odjeździe Bony do Włoch utrzymywała swój mały dwór ze skąpych apanaży od królewskiego brata, nie żałowała na kupno dwa razy do roku beczułki małmazji, jak nazywano wówczas słodkie wina greckie. W niedzielę po nieszporach wydzielała sobie i dworkom po pucharku wybornego trunku – na dobry humor przez cały tydzień.
Spośród polskich królów elekcyjnych nadmierny pociąg do wychylania kolejnych pucharów wykazywał Władysław IV Waza. Mówiono nawet, że te skłonności skróciły życie zdrowego i silnego mężczyzny, który zaczął cierpieć na podagrę i żołądkowe kolki, a niedługo po ukończeniu 50 lat zmarł.
Nieomal abstynentem był natomiast Stanisław August Poniatowski. Pamiętnikarz zapisał, że król przez cały dość długo trwający obiad czwartkowy popijał z kryształowego pucharka źródlaną wodę, aby w końcu podziękować biesiadnikom za uczestnictwo i dyskusje, wznosząc toast kielichem reńskiego wina albo tokaju, dość zresztą pośledniego gatunku, na co po cichu zgodnie narzekali literaci i artyści zgromadzeni przy monarszym stole.