Lekarstwo duszy

Często jest tak, że nam się nie chce. Nie chce wyjść z domu, spotkać z przyjaciółmi, wyjechać na wakacje. Czasem nie chce się wręcz otworzyć ust, by przepłoszyć niewygodnego w danym momencie intruza.

Krótko mówiąc: nie chce się chcieć. Stan fatalny, często będący skutkiem depresji. Co wtedy? Czy zmuszać siebie i wywlekać na siłę na degustację? Lać w gardło na siłę wina, których normalne przyswajanie wymaga czasu, wiedzy, skupienia i kontemplacji – czy powiedzieć: Dobrze – skoro lenistwo to łoże szatana, a ty jesteś taki leniwa(wy) – to śpijcie sobie dalej.

Wiele zależy od temperamentu. Ale i od rozeznania okoliczności. Bo z kolei, jak mówi Kohelet – na wszystko jest czas. Więc, być może, jest również czas na to, by być leniwym? Grunt, by właściwie rozpoznać – czy to chwilowa niemoc, czy stała chęć nicnierobienia.

Jeśli pierwsze – uszanować, i nie zmuszać do niczego. Jeśli zaś drugie – bez litości próbować popędzić. Na dowolnym, lecz skutecznym postronku – odpowiedzialności, poczucia winy, zaciągniętego długu, rozbawienia. I wina – bo jeśli winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) rozwesela duszę – to potraktujmy je jako najlepsze lekarstwo. Gdy przyjdzie na to czas.